Wikingowie są wśród nas

Leszek Śliwa

publikacja 05.06.2005 12:53

Byli znakomitymi wojownikami. – Prawdopodobnie z ich usług korzystał Mieszko I, podbijając sąsiednie plemiona, gdy budował państwo polskie– twierdzi archeolog Mirosław Andrałojć. Dziś po wikingach pozostały w Polsce już tylko skarby ukryte w ziemi.

Wikingowie są wśród nas dalbera / CC 2.0 Łódź Wikingów

Łopata trafia na coś twardego. Arche-olodzy ostrożnie odgarniają ziemię i znajdują srebrną biżuterię i monety. Wszystko wskazuje na to, że tysiąc lat temu zakopali je w wielkopolskiej ziemi wikingowie.

Posiekane monety

Skarb odkryty w Dębiczu koło Środy Wielkopolskiej to około 200 srebrnych przedmiotów pociętych na drobne kawałki i powyginanych. – Takie skarby nazywamy siekańcowymi. Znamy je z sąsiednich krajów, gdzie są wiązane z wikingami – tłumaczy Mirosław Andrałojć.

Wikingowie wierzyli, że po śmierci trafią do mitycznej Valhalli: krainy boga Odyna. Uważali, że będą im tam potrzebne pieniądze. Dlatego każdy z nich zakopywał w ziemi skarb, który miał odkopać po śmierci. Czemu jednak zadawali sobie trud niszczenia wszystkich zakopywanych przedmiotów? – Prawdopodobnie nie chcieli dopuścić, by ktoś z rodziny lub znajomych pokusił się o wykopanie skarbu, starali się więc by był on jak najmniej atrakcyjny dla żyjących. Wiking przekazywał synowi tylko miecz. Pieniądze miał on sobie wywalczyć sam – wyjaśnia Andrałojć.

Archeolog – detektyw

Skarb w Dębiczu został odkryty już… po raz drugi. Jego część znaleziono przypadkowo w 1936 roku. Wiadomo, że jeśli nie zostały zastosowane nowoczesne metody poszukiwań, to część skarbu mogła pozostać w ziemi. Wtedy, przed wojną, miejsce odkrycia nie zostało jednak oznaczone. Dziś w Dębiczu nie żyje już nikt, kto potrafiłby je wskazać. – Wiedzieliśmy tylko, jak nazywali się odkrywcy. Było ich sześciu. Zaczęliśmy szukać jak detektywi i znaleźliśmy jedynego, który jeszcze żyje. Józef Wojtczak ma dziś 85 lat i mieszka w Słupsku. Opisał nam miejsce odkrycia i dzięki temu dotarliśmy do skarbu – opowiada Andrałojć.

Przy poznańskim Muzeum Archeologicznym realizowany jest grant Ministerstwa Nauki i Informatyzacji na badanie miejsc starych odkryć archeologicznych. Idąc tropem tych odkryć, Małgorzata i Mirosław Andrałojciowie znaleźli już wcześniej skarby wikingów w Grzybowie koło Wrześni i w Kąpieli koło Czerniejewa. Skarb w Dębiczu jest trzeci, ale zapewne nie ostatni. – W Wielkopolsce jest około 140 takich miejsc. Spodziewamy się przynajmniej w stu z nich coś znaleźć – zapowiada archeolog.

Ludzie Mieszka

Ostatnie odkrycia w Wielkopolsce tylko pozornie są zaskakujące. Wiadomo bowiem, że w X wieku wikingowie nie tylko napadali miasta w całej Europie, ale także wynajmowali się na służbę lokalnym książętom. W Rosji nawet obalili miejscowych władców i założyli dynastię Rurykowiczów. Dawno już pojawiła się teoria utrzymująca, że Mieszko I był wikingiem.

– Ta teoria upadła, ale ponieważ była popierana przez uczonych niemieckich, w naszej nauce długo niechętnie traktowano hipotezy o obecności przybyszów ze Skandynawii w państwie pierwszych Piastów – opowiada Mirosław Andrałojć.

Jego zdaniem, bitni wikingowie doskonale nadawali się na gwardię przyboczną Mieszka I i Bolesława Chrobrego. – Państwo polskie powstawało przez podbój sąsiednich ziem. Najpewniej było się więc oprzeć na wojownikach najemnych, z nikim nie powiązanych. Fakt, że nie znajdujemy wyrobów skandynawskiego rzemiosła, a jedynie groby i skarby siekańcowe, świadczy o tym, że „polscy” wikingowie byli tylko najemnymi żołnierzami – przekonuje archeolog.

W Polsce w X i XI wieku mieszkali więc wikingowie. Prawdopodobnie wielu z nich pozostało u nas na zawsze. – Niewykluczone, że książę nadawał im ziemię za wierną służbę. Być może niektóre wielkopolskie rody magnackie mają więc skandynawskie korzenie. Na przykład członkowie potężnego w średniowieczu rodu Awdańców długo nadawali swym synom imiona pochodzenia wikińskiego… – opowiada archeolog.