Skarby znalezione w śmietniku

Przemysław Kucharczak

publikacja 29.01.2006 15:58

Obóz ludzi sprzed 9,5 tysiąca lat badają poznańscy archeolodzy. Choć na razie ich wykopaliska ledwie tę osadę musnęły, już znaleźli w Krzyżu Wielkopolskim ponad 2 tysiące krzemiennych grotów do strzał, krzemiennych noży czy ostrzy do harpunów. .:::::.

Skarby znalezione w śmietniku

Ilekroć matka właściciela działki idzie plewić do ogródka, przynosi do domu niezwykle rzadkie znaleziska. Nawet motyki, które przed tysiącami lat ktoś zrobił z poroży jeleni. W otworach tych motyk tkwią czasem ułamane resztki dębowych stylisk.

Narzędzia z materiałów organicznych, i to tak świetnie zachowane, to ogromna rzadkość. Stanowisko archeologiczne w Krzyżu jest więc jednym z najciekawszych w Europie z okresu mezolitu, czyli ze środkowej epoki kamienia. – W tym obozowisku na pewno mieszkali ludzie pomiędzy 7600 a 7500 rokiem przed Chrystusem – mówi dr Jacek Kabaciński z Instytutu Archeologii PAN w Poznaniu, który prowadzi wykopaliska.

Motyki z torfu

Jak wyglądali ludzie, którzy zrobili te narzędzia? Podobnie jak my. Mężczyźni mieli średnio odrobinę poniżej 170 m wzrostu, ważyli prawie 70 kg. Kobiety były zwykle o kilkanaście centymetrów niższe. Swoją osadę założyli na cyplu nad brzegiem Noteci. Byli myśliwymi i zbieraczami, więc często odbywali długie wędrówki. Jednak w tej osadzie spędzali co najmniej kilka miesięcy w roku. – Świadczy o tym fakt, że tych narzędzi jest aż tyle. Wytwarzali je tutaj. Skoro w małym wykopie znaleźliśmy ich ponad 2 tysiące, to na całym stanowisku muszą ich być setki tysięcy – mówi dr Kabaciński.

Na pierwsze eksponaty trafili przypadkiem właściciele działki, kiedy za pomocą koparki w 2003 roku kopali sobie staw. Kolejne znaleźli pół roku temu archeolodzy. Zrobili oni wykop w miejscu, w którym kiedyś plaża stykała się z rzeką. – W to miejsce ludzie podchodzili codziennie wiele razy. Czerpali stąd wodę. Mimo że to było takie bagnisko, woda była wtedy czysta – tłumaczy Kabaciński. – I rzucali tutaj rzeczy, które się zużyły... – dodaje. – Śmietnik? – Tak. Praca archeologa polega w dużej mierze właśnie na grzebaniu w starych śmietniskach – uśmiecha się dr Kabaciński. Śmieci sprzed 9,5 tysiąca lat tak świetnie się zachowały, bo w tym podmokłym terenie tworzył się torf. A torf doskonale konserwuje.

Kamienne ostrza rąbią drewno

Ważę w dłoni jeden z tych śmieci: motykę z poroża jelenia sprzed 9,5 tysiąca lat. Jakiś nieznany mi, ale inteligentny człowiek mocno się napracował przy jej zrobieniu. Najpierw długo moczył poroże w wodzie z dodatkiem jakichś substancji, żeby zmiękło. A kiedy wreszcie stało się dość miękkie, wziął nóż z ostrzem z krzemienia i zaczął obrabiać poroże. Aż stało się narzędziem. – Widzi pan, jak te ostrza są wyświecone? To od kopania w wilgotnej ziemi – wyjaśnia Kabaciński. – Te motyki kiedyś musiały być dużo dłuższe, ale się skróciły, bo ludzie pewnie długo nimi pracowali. I dlatego je w końcu wyrzucili – mówi. Jedna z motyk ma jednak bardzo wydłużony kształt. – Proszę jednak popatrzeć na ostrze. Widzi pan? Ktoś nim przyłożył w coś bardzo twardego. No i się wyszczerbiło – pokazuje archeolog. – Ale dlaczego je wyrzucili zamiast naprawić? Było przecież jeszcze dość długie? – pytam. – Nie wiem. Może mieli tego dużo? – zastanawia się Jacek Kabaciński.

Archeolodzy wielu rzeczy nie wiedzą z całą pewnością. Na przykład tego, do jakich konkretnych czynności służyły znalezione motyki. – Być może pomagało im to przy zbieractwie w lesie, może wykopywali z ziemi jakieś bulwy? – zastanawia się Kabaciński. – Można też przypuszczać, że kopali nimi doły, pułapki na zwierzęta. Być może też ziemianki, w których mieszkali. Jeśli zbudowali sobie ziemianki także w tym obozowisku nad Notecią, to powinniśmy je znaleźć – wyraża nadzieję. Ziemianka była dołem w ziemi, przykrytym dachem z gałęzi.

Bywało, że ludzie osadzali wtedy w takich rogowych motykach dodatkowo jeszcze ostrza z krzemienia. Tak solidnym narzędziem mogli już nawet ścinać drzewa. Albo wytwarzać łodzie dłubanki. Czasem robili harpun: w kościanej oprawie osadzali dwa rzędy krzemiennych ostrzy. Ostrza nie wypadały z oprawy, bo były dodatkowo sklejone żywicą.

Kości w ognisku

Obóz nad Notecią zamieszkiwało zapewne kilka rodzin, czyli kilkanaście osób. Rodziny łowców i zbieraczy często wędrowały i nie rodziło się w nich tak dużo dzieci jak później, kiedy ludzie wynaleźli rolnictwo. Wykop archeologów zahaczył też o miejsce, gdzie mieszkańcy obozowiska palili ognisko. Badacze znaleźli tam mnóstwo małych fragmentów kości. – Jeszcze nie zbadaliśmy, czy to kości zwierzęce, czy ludzkie – mówi Kabaciński. – Ludzkie?! To znaczy, że ci ludzie mogli być kanibalami? – Tego nie wiadomo. Jednak w tym okresie kanibalizm mógł się zdarzać – twierdzi archeolog.

Naukowcy ustalili wiek obozowiska na 7500–7600 lat przed Chrystusem dzięki zbadaniu znalezisk metodą węgla C14. Wynik ma dokładność do 30 lat. – Zbadaliśmy na przykład motykę i drewniany trzonek, który w niej tkwił. Ciekawostką jest, że trzonek okazał się o 150 lat starszy niż motyka... To dlatego, że ludzie nie zrobili go z jakiegoś młodego drzewa, ale z grubej gałęzi albo z pnia starego dębu – mówi Kabaciński. Jeśli archeologom uda się zdobyć pieniądze, wrócą na wykopaliska w Krzyżu Wielkopolskim już latem.



Gość Niedzielny 05/2006