Stanowisko i pogląd Kościoła i teologii katolickiej

José Maria Riaza Morales SJ

publikacja 28.10.2006 23:46

Fragment książki "Kościół i nauka", Wydawnictwo WAM, 2003 Kościół i teologia w obliczu zagadnienia ewolucji gatunków Gatunki biologiczne Kościół i teologia wobec narodzin życia na Ziemi Kościół i teologia wobec ewolucji gatunków i człowieka .:::::.

Stanowisko i pogląd Kościoła i teologii katolickiej

Gdy w XIX stuleciu zaczęła szerzyć się hipoteza o ewolucji gatunków, Kościół podszedł do niej nieufnie, gdyż wydawała się stać w sprzeczności z tradycyjną interpretacją Pisma Świętego. Od tego czasu upłynęło już półtora stulecia; teoria okrzepła, została uzupełniona wieloma odkryciami i dowodami, zyskała powszechną akceptację środowisk naukowych. Jednocześnie znaczne postępy poczyniły studia nad Pismem Świętym i jego egzegeza.

Kościół i teologia w obliczu zagadnienia ewolucji gatunków

„Pierwsze rozdziały Księgi Rodzaju w powszechnej opinii znajdują się na innej płaszczyźnie niż współczesna nauka i jej próby rozwiązania tajemnicy początku świata”. Wedle słów Jana Pawła II „prawda o stworzeniu świata widzialnego – tak jak przedstawia ją Księga Rodzaju – nie stoi w sprzeczności, w najważniejszych kwestiach, z teorią o ewolucji naturalnej, o ile rozumiana jest ona w ten sposób, że nie wyklucza boskiej przyczynowości”. Mniejsza lub większa ewolucja gatunków nie jest ani w zgodzie, ani w sprzeczności z opisem stworzenia świata z pierwszych rozdziałów Biblii. Nawet w ustępie o stworzeniu człowieka, twierdzi Arnaldich, „nic nie przemawia przeciwko możliwości zachodzenia procesów ewolucyjnych, pod warunkiem jednak, że będą one rozumiane w sensie teistycznym (czyli Bóg jako stwórca i opiekun)”.

„Kościół nie zajął nigdy stanowiska co do hipotezy transformacyjnej w odniesieniu do obecnie żyjących gatunków podrzędnych człowiekowi. We współczesnej teologii uważa się tę kwestię za całkowicie wolną i pozbawioną znaczenia teologicznego”. „Magisterium Kościoła zajmuje się ewolucjonizmem wtedy, gdy dotyczy on człowieka, a nie kiedy ogranicza się do pozostałych gatunków. Niczego zatem od Magisterium nie usłyszeliśmy, ani za, ani przeciw teorii ewolucji, która obejmuje całość stworzenia infrahumana, nawet włączając w to przejście od materii nieożywionej do materii żywej”. „Kościół stoi na stanowisko, że nie ma zasadniczej niezgodności pomiędzy wiarą a umiarkowaną teorią ewolucji”.

„Przyjęcie ewolucji na poziomie bytów nieożywionych, a nawet istot żywych (pomijamy w tym momencie człowieka), nie rodzi żadnych trudności z teologicznego punktu widzenia. Biorąc za punkt wyjścia pojęcie stwórczej ciągłości, czyli zależności wszystkiego od Boga we wszystkich momentach, a nie tylko u zarania czy pierwszej chwili tworzenia wszelkiego bytu, jest oczywiste, że nie istnieje żadna niezgodność pomiędzy ideą stworzenia i hipotezami ewolucyjnymi”. Rzecz idzie o świat stworzony przez Boga i ewolucję kierowaną Boską ręką. Działanie stwórcze Boga objawia się poprzez ewolucję.

„P. Overhage utrzymuje, że ewolucja stanowi jedną z zasadniczych właściwości życia, podobnie jak zdolność do rośnięcia i kształtowania występuje od stadium zarodkowego do dorosłości. Tyle że proces ewoluowania w kierunku coraz bardziej skomplikowanych i doskonałych form rozkłada się w historii organizmów na tysiąclecia”. Jak twierdzi Martínez Sierra, w opinii Kościoła „ewolucja nie jest owocem przypadku, ani samej tylko ekspansji samoregulującej się materii”.

Kościół i teologia wobec narodzin życia na Ziemi

Na temat początków życia na Ziemi Flick i Alszeghy stwierdzają: „Hipoteza, wedle której życie powstało spontanicznie, w wyniku splotu wielu czynników, nie jest sprzeczna z wiarą”. Jak pisał kapłan i człowiek nauki W. Bröker: „Dyskusja na temat przejścia, bez rozstrzygania ciągłości, od materii w swym najwyższym stanie złożenia, ale wciąż bez życia, do materii ożywionej, pozostaje poza obszarem zainteresowania teologii”.
 

Kościół i teologia wobec ewolucji gatunków i człowieka

W wielu miejscach Pisma Świętego jest wyraźnie powiedziane, że dusza i ciało to odrębne byty składające się na jedność, jaką stanowi istota ludzka. Z początkowych wersów Księgi Rodzaju można wyczytać, wedle Arnaldicha, że „ciało i dusza człowieka są dziełem Boga” i „że Bóg stworzył człowieka jako coś odrębnego i nadrzędnego wobec otaczającego go świata materii”. „Ideą, na którą [hagiograf] kładzie główny nacisk, jest szczególny sposób stworzenia człowieka... Bóg zadziałał w sposób pozytywny, natychmiastowy i bezpośredni”. Jeśli idzie o autora tych słów, to „istnieje ewolucjonizm, który wyraźnie stoi w sprzeczności z jego myślą, i to on właśnie neguje ten szczególny Boski interwencjonizm w stworzeniu człowieka”. Z drugiej strony „trudno uwierzyć, by święty autor miał na myśli stworzenie ludzkiego ciała tak po prostu ex nihilo”.

„Tematem nauczania biblijnego redaktora nie jest ani materia, z jakiej powstał pierwszy człowiek, ani o sposób stworzenia... Ponieważ zagadnienia te nie są ujęte w charakterze prawd doktrynalnych, ale raczej jako metafory czy kategorie kulturalne, jego nauczanie można pogodzić z ewolucjonizmem”, z określoną teorią ewolucji57. Tekst biblijny wyklucza na przykład, by istota ludzka mogła „wyłonić się ze świata zwierzęcego na skutek naturalnego i spontanicznego stworzenia”.

Przypomnijmy, choćby pokrótce, nauczanie Magisterium Kościoła dotyczące człowieka. Jest prawdą wiary, że człowiek składa się z ciała i racjonalnej duszy; takie określenie znajduje potwierdzenie na wielu soborach. Doktryna katolicka głosi, że rozum może dowieść skutecznie duchowości duszy. Jak orzeka Magisterium Kościoła, wyższość człowieka nad światem widzialnym jest przedmiotem wiary boskiej i katolickiej.

Pius XII. Do Papieskiej Akademii Nauk (30 listopada 1941 r.): „Człowiek obdarzony duszą zajął z woli Boga najwyższe miejsce w hierarchii istot żywych jako książę i władca królestwa zwierząt”. W encyklice Humani generis (12 sierpnia 1950 r.): „Wiara katolicka każe nam twierdzić, że dusze są stworzone natychmiast przez Boga”. Kościół, jak wyjaśnia encyklika, nie ma nic przeciwko temu, by biegli w sprawach nauki i teologii badali i dyskutowali kwestię, czy narodziny ludzkiego ciała mogły być związane z jakąś materią żywą i uprzednią.

Paweł VI. Na międzynarodowym sympozjum ekspertów z dziedziny teologii i egzegezy katolickiej (11 lipca 1966 r.): „Również teoria ewolucyjna nie wyda się wam możliwa do zaakceptowania tak długo, jak długo nie pogodzi się jednoznacznie ze stworzeniem natychmiastowym przez Boga wszystkich i każdej z osobna dusz ludzkich”. Stwierdza w swym Wyznaniu Wiary (1968): „Wierzymy w jedynego Boga, Ojca, Syna i Ducha Świętego... Stwórcę nieśmiertelnej duszy w każdym człowieku”.

Badania naukowe dowodzą, że – jak to już wcześniej zostało powiedziane – nasza planeta powstała około 4,5 miliarda lat temu i że od tego czasu podlega ewolucji, podobnie jak system słoneczny. Dla Wszechświata przyjmuje się generalnie rzecz biorąc teorię Wielkiego Wybuchu (Big-Bang): jakieś 15 do 20 miliardów lat wcześniej cała obecna masa Wszechświata skupiona była w jednym miejscu kosmosu; wielki wybuch zapoczątkował trwający do tej pory proces rozszerzania i przekształcania się materii. Wobec naukowych domysłów logiczny wniosek wysnuł jeden z biblistów: „Czy nie mogłoby się tak zdarzyć, że podobnie jak «naukowa kosmologia» rzuciła światło na konwencjonalnie schematyczną narrację biblijnego heksameronu (stworzenia kosmosu), tak niematerialistyczna ewolucja biologiczna, o ile powstanie, oświetli biblijną antropogenezę?”.

 

Teolog musi zadać sobie pytanie, czy doktryna objawiona jest sprzeczna, czy nie jest, z hipotezą podnoszoną przez naukowców, że gatunek ludzki mógł powstać z istoty niższej. Logiczny wydaje się wniosek, że skoro dusze wszystkich ludzi Bóg stworzył natychmiast, tak samo uczynił z duszą pierwszego człowieka. Wydaje się nawet jeszcze bardziej oczywiste, że to właśnie ta pierwsza dusza zrodzić się winna w taki właśnie sposób. Co się tyczy ciała, to Stwórca mógł stworzyć natychmiast z niczego nie tylko duszę, ale również ciało pierwszego człowieka. Opierając się na słowie biblijnym, teologowie utrzymują, że w tworzeniu człowieka Bóg posłużył się materią już uprzednio stworzoną.

Naturalna interwencja Boga, zwłaszcza jeśli ma wymiar specjalny, przy narodzinach człowieka nie mieści się w granicach wyznaczanych przez doświadczenie, naukowe stwierdzenia, metodologię nauk eksperymentalnych. To teologiczna refleksja nad biblijnym słowem i danymi naukowymi winna służyć dociekaniu, czy poza czynnikami sprawdzalnymi doświadczalnie miała miejsce interwencja wyższa.

Jak uważa uznany biblista, kardynał A. Bea, oczywista i naturalna interpretacja wersetu 2,7 z Księgi Rodzaju jest taka, że chodzi w nim o materię martwą, ale tekst ten nie wyklucza użycia przez Boga jakiegoś istniejącego już organizmu. Do stworzenia ciała pierwszego człowieka mógł się posłużyć Stwórca materią żywą, organiczną, w miejsce nieożywionej.

„Bóg jest stwórcą wszelkich rzeczy, także człowieka. Określenie sposobu tego stworzenia to zadanie dla nauki. Ewolucja ujmowana teistycznie jest całkowicie do przyjęcia dla wiary katolickiej”. „Sama ewolucja, jako taka, nie tłumaczy narodzin wymiaru duchowego człowieka”.

„Bóg jest stwórcą wszelkich rzeczy, także człowieka. Określenie sposobu tego stworzenia to zadanie dla nauki. Ewolucja ujmowana teistycznie jest całkowicie do przyjęcia dla wiary katolickiej”. „Sama ewolucja, jako taka, nie tłumaczy narodzin wymiaru duchowego człowieka”.

Wybierzmy dwie, najbardziej charakterystyczne. Wedle niektórych, jeśli człowiek pochodzi z ewolucji jakiegoś gatunku zwierzęcego, konieczne było – poza stworzeniem duszy, ducha – natychmiastowe działanie boskie na organizm zwierzęcej natury, czyniące zeń byt bardziej odpowiedni do przyszłego i odbywającego się na wyższym szczeblu funkcjonowania, gdy połączy się już z racjonalną duszą. Mógł Stwórca na obiekt swej interwencji wybrać byt na etapie embrionu i „wywrzeć na niego działanie równolegle lub późniejsze w odniesieniu do oddziaływania organizmu rodzicielskiego. Cechy odziedziczone przez istotę, która została spłodzona, byłyby zmodyfikowane wskutek boskiej interwencji: powstałyby w narodzonym organizmie określone zmiany, tak, by uczynić go zdolnym do przyjęcia duszy. Nowy osobnik zawdzięczałby swe cechy częściowo czynnikom dziedzicznym, a częściowo interwencji boskiej”.

Inni teologowie uważają, na zasadzie analogii z formą obecnego oddziaływania Stwórcy przy normalnym tworzeniu nowej istoty ludzkiej, że stworzenie duszy w organizmie zwierzęcym istniejącym uprzednio w satysfakcjonujący sposób tłumaczy postępowanie Boga przy tworzeniu pierwszego człowieka, bez konieczności odwoływania się do innej uprzedniej i adaptacyjnej interwencji.

Kiedy tylko rodzice ziemscy dają życie dziecku, gdy przygotowany jest już odpowiedni materiał, Bóg stwarza w nim niechybnie duszę zgodnie z prawem, które on sam ustanowił. Rodzice, choć nie budują duszy swego dziecka, sprawiają swym rodzicielskim aktem, że tworzy ją Bóg. Akt stwórczy nieuchronnie dochodzi do skutku. Niektórzy teologowie podobnie postrzegają przyjście na świat pierwszego człowieka: na skutek mechanizmów ewolucyjnych jakiś organizm przedludzki osiągnął taki stopień doskonałości, że zrodził potrzebę stworzenia w nim ludzkiej duszy, bez konieczności Boskiego przygotowania owego organizmu. Ale... dlaczego? Po prostu, taka była wola Boga.

 

 

 

 

Fragment książki "Kościół i nauka", wydanej przez
Wydawnictwo WAM

Książkę można kupić w księgarni Wydawnictwa: http://ksiazki.wydawnictwowam.pl/