Stopy uzdrowione w dwóch etapach

Saverio Gaeta

publikacja 07.12.2006 14:34

Fragment książki "Boża pieczęć. Cuda", Wydawnictwo Księży Marianów.

Stopy uzdrowione w dwóch etapach


Ta książka jest wyzwaniem. Dla sceptyków, oczywiście. Ale może również dla niektórych wierzących. Sceptycy zostali wyzwani na ich własnym terenie: racjonalności, badania skrupulatnego i obiektywnego; zostali postawieni wobec faktów” (z Przedmowy).


Cuda wywołują z jednej strony nieufność, z drugiej - zrozumiałe zainteresowanie. Są rzeczywistością trudno uchwytną; czy zatem orzekanie o nich nie grozi naginaniem faktów? Dlaczego Kościół od tylu wieków prosi o cuda za przyczyną kandydatów na ołtarze, aby móc ich ogłosić świętymi? Na te pytania można znaleźć odpowiedź w niniejszej książce. Odpowiada na nie we Wprowadzeniu kard. Jose Saraiva Martins, prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, natomiast dalsze strony zawierają “materiał dowodowy”: opis 15 (starannie wybranych spośród 600) szczególnie ewidentnych przypadków Bożych interwencji, wobec których nauka pozostaje bezradna. Zostały one wnikliwie opisane przez włoskiego dziennikarza, Saverio Gaetę, i opatrzone dokumentacją fotograficzną. Fascynująca lektura dla wierzących i dla sceptyków.

 

.:::::.


Stopa końsko-szpotawa, czyli inaczej zespół zaburzeń obrotowych, obejmujących cały układ kostno-stawowo- mięśniowy stopy i goleni, jest jedną z najczęstszych deformacji w Indiach, z bardzo wysoką częstotliwością występowania w porównaniu do krajów zachodnich. Mimo to od pokoleń nie było podobnego przypadku w rodzinach państwa Mariamkutty i Devassy'ego Pellissery. Dlatego kiedy 9 lipca 1956 roku ich drugi synek, Mathew Kuru﷓ thukulangara Pellissery, przyszedł na świat z taką wadą obu stóp, rodzice nie wiedzieli, jakie są możliwości leczenia, i zapytali o radę doktora C. I. Ittikuru, którego wezwali do porodu w ich domu w Irinjalakuda, w indyjskim stanie Kerala.

Według doktora Ittikuru – zeznał Devassy Pellissery w czasie diecezjalnego badania cudu – “mogliśmy pojechać z dzieckiem do jakiegoś odległego szpitala, gdzie zoperowano by mu nogi i założono gips: była to jedyna możliwość leczenia, która nie gwarantowała jednak poprawy”. Mariamkutty, matka chłopca, dodała, że “wszystko zależałoby od szczęścia. Mając to na uwadze, zdecydowaliśmy się zostawić ten problem własnemu losowi. Nie podjęto żadnego leczenia ani nie został założony gips”.

Sam doktor Ittikuru wyjaśnił: “W tym czasie takich operacji nie przeprowadzono ani w Irinjalakuda, ani w innych pobliskich miejscowościach, a i ja nie byłem w stanie podjąć się operacji, którą może wykonać jedynie specjalista. Próbowałem uświadomić rodzicom Mathew, że operacja jest potrzebna i że aby ją wykonać, muszą zawieźć dziecko do szpitala poza stanem Kerala, oraz że wiąże się to ze znacznymi kosztami. Oczywiście nie mogłem zapewnić ich, że po operacji nóżki dziecka będą zupełnie zdrowe”.

Na decyzję wpłynęły głównie względy materialne, co potwierdziła ciotka, Ammini Paulose Alappadan: “W tym okresie mieli poważne trudności finansowe i nie mogli pokryć kosztów operacji”. Ciotkę bezpośrednio dotknęło podobne nieszczęście, jako że jej ósma córka urodziła się z podobną wadą stóp, chociaż nie tak poważną – “leczenie rozpoczęło się w siódmym dniu życia, a kiedy miała czternaście lat, przeszła w ciągu dwunastu miesięcy cztery operacje, po czym musiała leżeć w łóżku przez kolejne sześć miesięcy”.

W przypadku Mathew natomiast nie zostały wykonane nawet prześwietlenia nóg, ponieważ, co potwierdził doktor Ittikuru, “sytuacja finansowa rodziny była bardzo trudna i nie mieli zamiaru opłacać tak kosztownego leczenia”. Ale w pamięci lekarza, który swoje obserwacje zawarł w orzeczeniu złożonym przed trybunałem kościelnym 20 stycznia 1989 roku, pozostał żywy obraz tej wady, “nazywanej talipes equino-varus, z ustawieniem stopy w pozycji końsko-szpotawej przywiedzionej z rotacją (club feet)”, widocznej wyraźnie na zdjęciu zrobionym 10 kwietnia 1960 roku w związku ze śmiercią babci od strony matki, kiedy malec miał prawie cztery latka.

 

 

 

 

Do tego czasu, jak wspominała matka, Mathew “przywykł do poruszania się na kolanach i łokciach. W wieku czterech lat mógł się podnieść i stanąć na swoich zdeformowanych stópkach, ale musiał się czegoś trzymać, żeby nie upaść”. Dopiero w wieku pięciu lat zaczął nieporadnie chodzić, opierając się na krawędzi stopy. Z tego też powodu był przedmiotem żartów kolegów ze szkoły, którzy nie szczędzili mu drwin i przedrzeźniania. W tych latach, jak opisał to nauczyciel A. P. Varghese Adambukulam, “obydwie stopy były skręcone do wewnątrz i chłopiec chodził na zewnętrznych krawędziach stóp, gdzie utworzyły się modzele”.

Nieco wcześniej, kiedy Mathew miał dwa lata, rodzice pojechali do klasztoru sióstr Świętej Rodziny w Putenchira, odwiedzić siostrę Eugenię, ciotkę Mariamkutty. Podarowała im ona książkę Stygmatyczka z Kerala – biografię matki Mariam Thresii Chiramel Mankidiyan, założycielki tegoż zgromadzenia. Wtedy też, jak opowiadał Devassy, “doradziła mi, żeby prosić o uzdrowienie stóp dziecka za wstawiennictwem matki Mariam Thresii. Dała nam również jej zdjęcie i karteczkę z modlitwą o beatyfikację założycielki”.

Matka Mariam Thresia już za życia cieszyła się opinią świętości. Urodziła się w 1876 roku w Putenchira, w Kerala, w bogatej szlacheckiej rodzinie, która następnie zbiedniała przez rozwiązłość ojca i brata. Można powiedzieć, że Mariam Thresia była poprzedniczką bardziej znanej Teresy z Kalkuty. W 1913 roku założyła w Indiach katolickie zgromadzenie sióstr, oddanych modlitwie i pokucie, które opiekowały się biednymi i chorymi w ich domach, bez względu na wyznawaną przez nich wiarę.

Matka Mariam Thresia otrzymywała nadzwyczajne doświadczenia mistyczne i między innymi objawienia Matki Najświętszej, stygmaty męki Jezusa Chrystusa. Otrzymała również dary proroctwa i uzdrawiania, z których korzystała na rzecz wielu swoich podopiecznych. Samo uzupełnienie imieniem Mariam chrzcielnego imienia Thresia zostało jej polecone przez Niepokalaną podczas objawienia w 1904 roku. Siostra zmarła w 1926 roku, w wieku 50 lat. Od tamtego czasu jej zgromadzenie rozprzestrzeniło się po całym świecie.

Od dnia wizyty w klasztorze rodzina Pellissery zaczęła od czasu do czasu odmawiać modlitwę o beatyfikację matki Mariam Thresii, ale dopiero w 1970 Devassy zdecydował się złożyć ślub w zamian za uzdrowienie Mathew: “Bolały mnie zwłaszcza docinki kolegów syna, których ten był ciągłym przedmiotem”. Jako zobowiązanie, w przypadku gdyby wydarzył się cud, złożył obietnicę, że zamówi uroczystą Mszę i oficjum za zmarłych oraz że cała rodzina uda się z pielgrzymką na grób założycielki, żeby go dotknąć uleczonymi stopami Mathew, a poza tym w gazecie zostanie opublikowana historia zdarzenia.

19 maja 1970 roku cała rodzina podjęła pokutę: czterdzieści dni wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych, post w każdy piątek oraz codzienna nowenna odprawiana przed zdjęciem siostry Mariam Thresii, złożona z Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu. Ponadto odmawiana była modlitwa o beatyfikację matki Mariam Thresii: “O łaskawy Boże, w Trójcy jedyny, darzący chwałą ziemską i wieczną tych, którzy znoszą udręki z miłości do Ciebie, spraw, by zezwolono w Kościele świętym na kult Twojej wiernej służebnicy, matki Mariam Thresii, która płonąc miłością ku Tobie, wielbiła Ciebie na ziemi i starała się zapalać płomień miłości w innych duszach poprzez założenie Zgromadzenia Świętej Rodziny i znoszenie licznych cierpień i prześladowań”.

21 czerwca, podczas trzydziestej trzeciej nocy od początku nowenny, kiedy Mathew był w stanie pozornego półsnu, wydarzyło się coś nadzwyczajnego. On sam opowiadał o tym ożywiony: “Około drugiej miałem wizję: zobaczyłem dwie siostry stojące obok mnie i myślałem, że śnię. Jedna siostra miała na głowie czarny welon, druga biały. Ta, która nosiła welon czarny, przypominała matkę Mariam Thresię z fotografii. Słyszałem, jak masując mi prawą nogę, mówiła do mnie: «Wstań mój synu, twoja noga jest zdrowa». Następnie dwie siostry nagle zniknęły, a ja natychmiast wstałem i zobaczyłem, że moja prawa noga się wyprostowała”.

 

 

 

 

Mathew głośno zawołał mamę, która nadbiegła razem z resztą rodziny: “Widząc mnie chodzącego, z prawą nogą uzdrowioną, wszyscy chwalili Boga i żarliwie dziękowali matce Mariam Thresii. Kontynuowaliśmy naszą pokutę: powstrzymanie się od mięsa, modlitwę, post przez pozostałą resztę czasu. Mieliśmy nadzieję, że na zakończenie czterdziestodniowej nowenny również lewa noga zostanie uzdrowiona, co jednak nie nastąpiło”.

Pomimo wyjątkowości tego, co się stało, Devassy okazywał pewne rozczarowanie. Oświadczył, że rodzina uda się na grób matki Mariam Thresii dopiero wtedy, gdy również druga noga zostanie uzdrowiona. Przez rok, opowiadał Mathew, “nie miałem żadnych bólów ani trudności z poruszaniem się: chodziłem na prawej nodze, teraz już prostej, podczas gdy lewa była ciągle zniekształcona”. I tak, 27 czerwca 1971 roku, Mariamkutty i Mathew, wtedy już piętnastoletni, postanowili ponownie przez czterdzieści dni powstrzymać się od mięsa, przestrzegać postu oraz razem z resztą rodziny odmawiać codziennie modlitwę.

I jakby na dowód tego, że święty nigdy nie robi nic połowicznie, trzydziestej dziewiątej nocy, 5 sierpnia, tym razem Mariamkutty miała widzenie: “Widziałam, jak dwie siostry otworzyły drzwi do pokoju, gdzie spałam i weszły do środka. Jedna siostra miała na głowie czarny welon, druga biały. Ta, która nosiła czarny welon, przypominała matkę Mariam Thresię z obrazka. Wydawało mi się, że ta z białym welonem to była moja ciotka, siostra Cordula, zmarła kilka lat wcześniej. Siostra, która nosiła welon czarny, dotknęła mojego ramienia i powiedziała do mnie: «Noga twojego syna jest uzdrowiona. Idź zobaczyć»”.

Matka natychmiast wstała i poszła do pokoju chłopca: “Spał głęboko, cały mokry od potu. Obudziłam go i powiedziałam, żeby wstał. Kiedy stanął na nogach, zobaczyliśmy, że również lewa noga została uzdrowiona. Wtedy obudziliśmy resztę rodziny, żeby przekazać im wspaniałą wiadomość”. Słysząc okrzyki radości, także sąsiedzi się obudzili i przybiegli, radując się z tego, co się wydarzyło.

P. D. Ittiachan, nauczyciel Mathew, zobaczył go w klasie następnego dnia po podwójnym uzdrowieniu: “Znam go, od kiedy miał cztery czy pięć lat i – aż do momentu cudownego uleczenia – zawsze widziałem go chodzącego ze swoją wadą. W miarę jak dorastał, nie następowała żadna poprawa. Potem na własne oczy widziałem, jak chodził, opierając na ziemi prawidłowo całą prawą stopę z piętą. Po roku, podobna zmiana zaszła także względem nogi lewej.

W przeszłości Mathew przychodził do szkoły bardzo przygnębiony. Po uzdrowieniu chorych stóp wydawał się bardzo szczęśliwy. Jak dziś pamiętam, że przyszedł do mnie, prosząc o jeden dzień wolny, aby udać się na grób matki Mariam Thresii i dopełnić ślubowanego zobowiązania”.

Pielgrzymka do Kuzhikkattussery odbyła się 14 września 1971 roku, kiedy – jak opowiadał Mathew – “nasze problemy finansowe nagle się rozwiązały po tym, jak pan Manikian z Kodannur kupił naszą produkcję bambusa za niebagatelną sumę 100 rupii. Te pieniądze pozwoliły pokryć wydatki na podróż i na liturgię”. Siostra Priscilla Ukken ze Zgromadzenia Świętej Rodziny, wspominając dzień, w którym została odprawiona uroczysta Msza, podkreśliła: “z wszystkimi światłami zapalonymi”. W listopadzie tego samego roku Devassy opublikował wiadomość o wydarzeniu w katolickim miesięczniku “Mary-Vijayam”, wydawanym w Trichur. Kilka miesięcy później, dokładnie 25 grudnia 1972 roku, siostry wykonały zdjęcie stojącego Mathew i zaprowadziły go do lekarza P. C. Sunny Pazhayattil, chirurga ortopedy, który potwierdził niewytłumaczalność uleczenia.

W 1992 roku, dwadzieścia lat od pamiętnych chwil, doktor N. J. Mani, odpowiedzialny za oddział ortopedii w Medical College w Calicut (Kerala, Indie), został desygnowany przez trybunał diecezjalny do zbadania Mathew. Jego orzeczenie jest jednoznaczne: “Analiza starych fotografii pana Mathew nie nasuwa wątpliwości, że w dzieciństwie występowała u niego wrodzona stopa końsko-szpotawa obustronna. Stwardnienie na grzbiecie stopy sugeruje, że nie opierał się on powierzchnią podeszwową stopy. Aktualne badania kliniczne, analiza starych fotografii oraz zdjęcia RTG wskazują na ustąpienie wady: wygląd stóp przypomina przypadek leczonego schorzenia club feet. Jednak nie ma śladów po cięciach chirurgicznych, opatrunkach gipsowych, wkładkach, masażach ani szynach”.

 

 

 

 

Inny biegły trybunału diecezjalnego, doktor P. Bhaskaran Nair, profesor ortopedii w Medical College w Trichur (Kerala, Indie), tak opisał sytuację w 1992 roku: “Nadmierne rozwarcie palców w obu stopach. Obydwa paluchy są mniejsze od drugiego palca. Występuje przykurcz przedniej części stopy, większy po stronie prawej. Pięty dotykają ziemi, kiedy pacjent stoi. Występuje lekkie przemieszczenie przyczepu ścięgna Achillesa w kierunku wewnętrznej części pięty. Mięśnie łydki są dobrze rozwinięte. Nie występuje skrócenie kończyn. Zauważalna jest lekka szpotawość stóp w części piętowej. Kręgosłup klinicznie w normie. Zrogowacenie i zwiotczenie skóry w części grzbietowo bocznej stóp. Dookoła kostek i stóp nie widać blizn chirurgicznych”.

Doktor Nair dodał, że “główna wada stopy została usunięta według standardów indyjskich, gdyż Mathew może przekręcić stopę o 90 stopni. Problem z przywodzeniem i skręcaniem został wyeliminowany w 80%. Rezultat tego samoistnego wyleczenia jest porównywalny do efektów operacyjnego leczenia wady”. Wyjaśniając to stwierdzenie, profesor Luigi Romanini, który w 1999 roku redagował opinię lekarsko-sądową dla Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, podkreślił, że “to się przekłada na wiedzę i doświadczenie dzisiejszego chirurga ortopedy, jako uleczenie zadowalające, maksimum obecnych możliwości, gdyż wiadomo, że nawet najlepsza korekta chirurgiczna stopy końsko-szpotawej, wykonana około piętnastego roku życia, nie może przynieść restitutio ad integrum. Wniosek z tego, dziś powszechnie uznany, jest następujący: tego rodzaju zabieg chirurgiczny powinien być wykonywany około 2-3. miesiąca życia, żeby otrzymać najlepsze rezultaty”.

Badając Mathew po dwudziestu latach, doktor Pazhayattil, który w międzyczasie został profesorem ortopedii w Medical College w Trichur, oświadczył: “Kiedy badałem chłopca w 1972, mogłem stwierdzić poprawę 75-80%; po dwudziestu latach stan poprawił się o kolejne 10%”. Normalnie, po leczeniu operacyjnym w tak zaawansowanym wieku, występuje tendencja do pogorszenia, między innymi dlatego że – jak uściślił profesor Romanin – w wieku 14 lat “stopa musiała się już zasadniczo ukształtować w sposób wadliwy, zarówno jej elementy kostne, stawowo-więzadłowe, jak i mięśniowo-ścięgniste”.

Orzeczenie końcowe o wydarzeniu zostało sformułowane i jednogłośnie przyjęte przez Konsultę Medyczną Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, na posiedzeniu 26 listopada 1999 roku: “Diagnoza: stopa końsko-szpotawa wrodzona, obustronna. Rokowanie: beznadziejne quoad valetudinem (co do stanu zdrowia). Leczenie: brak jakiegokolwiek leczenia chirurgicznego czy ortopedycznego. Powrót do zdrowia: nagły, funkcjonalnie całkowity i trwały – naukowo niewytłumaczalny”.

Dekret o cudzie promulgowano w obecności papieża Jana Pawła II, 27 stycznia 2000 roku, a beatyfikacja Mariam Thresii Chiramel Mankidiyan – której heroiczność cnót została uznana już 28 czerwca 1999 roku – miała miejsce 9 kwietnia 2000 roku.

 

 

 

 

Fragment książki "Boża pieczęć. Cuda", wydanej przez
Wydawnictwo Księży Marianów

Książkę można kupić w księgarni Wydawnictwa: http://www.wydawnictwo.pl/ksiegarnia/sklep.php

 

 

 

 

 

 

 

 


Mąż wyprowadza mnie na korytarz, bo sytuacja ulega przyspieszeniu. Tam mam tylko tyle siły, żeby szlochając, oznajmić braciom, że dziecko umiera, i żeby szukać w portfelu modlitw, które zawsze noszę przy sobie. Cała drżąc, znajduję obrazek Jezusa Miłosiernego, takiego, jaki ukazał się siostrze Faustynie.

Zaczynam się modlić, odmawiać Koronkę do Bożego Miłosierdzia, powtarzać słowa wzięte z Ewangelii, umieszczone u dołu obrazka: “O cokolwiek poprosicie Ojca mojego w imię moje, da wam”, powtarzać zdanie, którego sam Jezus nauczył siostrę Faustynę Kowalską podczas jednego ze swych zjawień: “Jezu, ufam Tobie wbrew wszelkiej nadziei”. Zaczynam natarczywie wzywać Ojca Pio, wołać o jego modlitwę, pomoc.

Tymczasem Matteo, po konsultacji pediatrów i reanimatorów, zostaje przeniesiony na noszach do windy i zawieziony na oddział reanimacyjny. Przybita, spoglądam na niego ostatni raz, kiedy zamykają się drzwi windy. Minie dziesięć dni, zanim będę mogła znowu ujrzeć jego umęczoną buzię i ciało.

Noc mija powoli, sekundy i minuty ciągną się tak, jak jeszcze nigdy w moim życiu. Doktor Pellegrino, który pozostanie z nami przez te wszystkie długie dni, oraz mój mąż wciąż wchodzą i wychodzą z sali reanimacyjnej, usiłując wyżebrać jakieś wieści o dziecku.

Ja i mój brat Nicola modlimy się. To noc wezwań kierowanych do Pana, Maryi, Ojca Pio, Archaniołów, św. Józefa Moscati, dusz czyśćcowych. Najczęściej powtarzam słowa: “Jezu, powiedziałeś, że modlitwa jest słabością Boga, wysłuchaj mnie. Powiedziałeś: proście, a będzie wam dane, ocal Mattea. Ty wszystko możesz, wskrześ Mattea, jak wskrzesiłeś Łazarza!”.

I z każdą godziną zapala się nadzieja, wbrew pewności, że choroba, która dotknęła mego syna, jest śmiertelna i okrutna. Bezustannie powtarzam akt strzelisty, który Ojciec Pio wypowiadał w chwili śmierci: “Jezus i Maryja, Jezus i Maryja”. Ta noc bez końca upływa, przebijając nasze serca.

Rano idę na endourologię, gdzie pozwalają mi poczekać na wiadomości o dziecku. Jednocześnie zaczyna się długa procesja przyjaciół, znajomych, krewnych, kapłanów, z której niewiele pamiętam. Wyraźnie pamiętam natomiast, że każdego prosiłam usilnie i wyraźnie o modlitwę za Mattea, o modlitwy, które dotrą do Boga.

Rano uświadamiam sobie – choć nikt mi nic nie mówi – że sytuacja uległa pogorszeniu. Czytam to ze zmienionych twarzy i dziwnych aluzji. Jednak nie przestaję prosić o modlitwę, o błaganie Chrystusa przez Jego bolesną Mękę, przez Jego świętą Krew, by dokonał cudu. Wiem, że nie zasługuję na to, powtarzam Mu jednak, że Jego bezgraniczne miłosierdzie dozwala nawet najniegodniejszym duszom prosić o pomoc.

Proszę Maryję, Matkę Bolesną, przez kalwarię Jej Syna, by pozwoliła mnie – matce niegodnej – przebyć moją kalwarię ku życiu. Proszę Ojca Pio, by użył swojej przemożnej modlitwy i wstawiennictwa, żeby utrzymać Mattea przy życiu.
W tym czasie na oddziale reanimacyjnym, o czym dowiem się dopiero później, wszystko się dokonało. Rankiem tętno Mattea gwałtownie spada, ciśnienie nie daje się zmierzyć, z żyły kateterami wypływa krew z powodu zakłócenia wykrzepiania, z ust płynie mu różowa piana z powodu obrzęku płuc i niewydolności serca. Ja nic nie wiem o tym wszystkim, ale domyślam się powagi sytuacji ze zgaszonych spojrzeń otaczających nas przyjaciół lekarzy.

W piątek wieczorem proszę Tizianę i Martę, zakrystianki, bym mogła pomodlić się w celi Ojca Pio i na jego grobie. Ojciec Rinaldo każe otworzyć celę i kryptę, mogę więc uklęknąć i błagać przy łóżku Ojca Pio oraz przy granitowym bloku przykrywającym jego zwłoki. Weszłam do celi Ojca w dniu mego ślubu, by prosić jego ogromne serce o opiekę i błogosławieństwo dla powstającej rodziny. Dziś proszę, by jej nie niszczył, by zaniósł nasze marne modlitwy do Pana, by przedstawił Wszechmocnemu nasz płacz i prośby, by nie zabierał mi mego aniołka.

O wpół do dziewiątej wieczorem ojciec Marciano i inni bracia pozwalają mi klęczeć przy grobie Ojca i odmawiać razem z nimi Różaniec. Różaniec, “tę potężną broń”, jak mawiał Ojciec Pio.

Modląc się z twarzą opartą o zimny granit, widzę, choć mam zamknięte oczy, brodatego zakonnika, który pewnym krokiem podchodzi do łóżka i obiema rękami gwałtownie podnosi sztywne ciałko dziecka, stawiając je na nogi. Trwa to chwilę! Otwieram i zamykam oczy, mając nadzieję, że zobaczę dalszy ciąg tej sceny. Jednak mój umysł nie potrafi już tworzyć obrazów, panuje w nim ciemność, tylko serce zaczyna mi mocno walić.