Zalewem do Rosji

Przemysław Kucharczak

publikacja 19.03.2010 08:38

Jak tylko lód puści, na Zalew Wiślany mają szansę wrócić barki wypełnione rosyjskim węglem i polskimi materiałami budowlanymi. Po pięciu latach przerwy ma odrodzić się żegluga między Elblągiem a Kaliningradem.

Zalewem do Rosji AUTOR / CC 2.0 Z portu w Bałtijsku do Elbląga będą pływać przede wszystkim rosyjskie barki

Ostatnio nie dało się tamtędy pływać, bo rząd w Moskwie w 2005 roku z dnia na dzień zamknął granicę na Zalewie Wiślanym. Polacy zostali na lodzie z pięknie rozbudowanym, za 25 mln złotych, portem w Elblągu. Nowe portowe urządzenia stały bezużytecznie, bo prawie nikt nie woził tu towarów.

Doprowadzało to do frustracji przedsiębiorców nie tylko z Polski, ale i z rosyjskiego Obwodu Kaliningradzkiego. – Jeżeli granica na Zalewie jest zamknięta, to i my nie zarabiamy, i Rosjanie z Kaliningradu nie zarabiają. Przecież oni też chcą z nami handlować. Najgorzej, jak się miesza wielką politykę do interesów – mówi Julian Kołtoński, dyrektor portu w Elblągu. Teraz jednak Elbląg żyje nadzieją na nowe otwarcie. A to dlatego, że 28 listopada zeszłego roku zaczęła obowiązywać nowa umowa między Rosją a Polską o żegludze przez granicę na Zalewie.

W zeszłym roku do Bałtijska zdążył jednak dopłynąć tylko jeden polski statek pasażerski. Później ruch znów zamarł, bo Zalew Wiślany skuł lód, gruby na 30–40 centymetrów. – Do końca marca ten lód powinien puścić, a wtedy, po trudnych pięciu latach, złapiemy oddech pod względem finansowym – cieszy się dyrektor Kołtoński. – Jeżeli spełni się przynajmniej część oczekiwań, wyrażanych przez naszych kontrahentów, to port w Elblągu będzie wykorzystany w stu procentach. Będziemy pływać przez granicę do Kaliningradu i Bałtijska oraz wypływać na Bałtyk – zapowiada.

Oni nam węgiel
Ta wiadomość niezbyt ucieszy polskich górników, ale z portu w Bałtijsku do Elbląga będą pływać przede wszystkim barki wypełnione rosyjskim węglem. Droga zajmie im 8–9 godzin, a potem będą wracać po następny ładunek. Być może w następnej kolejności Rosjanie będą też wysyłać do Elbląga kruszywa do budowy dróg. A co Polacy wyślą Rosjanom? – Są przymiarki do eksportowania materiałów budowlanych i wykończeniowych, np. płyt kartonowo-gipsowych. Na razie przedsiębiorcy czekają, który pierwszy się odważy, jak antylopy przed przejściem rzeki – relacjonuje dyrektor elbląskiego portu Julian Kołtoński.

– Boją się, czy Rosjanie znów nie wyskoczą z jakimiś szykanami? – dopytujemy. – Rosjanie albo nasi. My problemy zwalamy wyłącznie na Rosjan, ale nasze służby przecież też potrafią robić utrudnienia przy przekraczaniu granicy. Parę dni temu właśnie nasi nie chcieli wpuścić ważnego rosyjskiego urzędnika, zastępcy szefa administracji morskiej w Kaliningradzie, bo coś im w wizie nie pasowało – mówi Kołtoński.

Jacek Daszyński, dyrektor firmy żeglugowej Edukacja Fracht Budowa Partner, zamierza w drugiej połowie kwietnia uruchomić stałe połączenie pasażerskie z Rosją. Statek m/s „Monika” dwa lub trzy razy w tygodniu będzie odbijał z Fromborka lub Elbląga, żeby po kilku godzinach przybić do portu w Bałtijsku. Na pokładzie ma 205 miejsc. Niepotrzebne są już dziś do takich wyjazdów wizy, wystarczą paszporty i zgłoszenie Rosjanom listy pasażerów z 72-godzinnym wyprzedzeniem. – W pierwszej wersji zaproponujemy 4-godzinny pobyt w Bałtijsku, z możliwością zwiedzenia muzeum wojennego i kopalni bursztynów. Będą też 6-godzinne wycieczki do Kaliningradu, z możliwością zwiedzenia katedry, muzeum bursztynu, muzeum Kanta albo oceanograficznego – mówi Jacek Daszyński. Nie wiadomo jednak, czy Rosjanie pozwolą na rejsy statków wolnocłowych, których pasażerowie nawet nie schodzą na ląd w rosyjskich portach. Po jedynym takim rejsie w zeszłym roku wyrażali swoje niezadowolenie.

Zapora z siatek
Wprowadzanie przez Moskwę utrudnień na Zalewie Wiślanym jest, niestety, kompletnie nieprzewidywalne. Kiedy przed pięciu laty Rosja zamykała tu granicę, lokalni przedsiębiorcy z Obwodu Kaliningradzkiego co prawda trochę tracili, ale w tym czasie portowi w Elblągu zaciskała się pętla na szyi. Rosjanie mają bowiem po swojej stronie granicy Cieśninę Pilawską, która łączy wody Zalewu z otwartym Bałtykiem. Kiedy granica jest zamknięta, statki z Elbląga są odcięte od Bałtyku i uwięzione na Zalewie Wiślanym na amen. Szczególnie dramatycznie pokazują to liczby. W 1936 roku niemiecki wtedy port w Elblągu przeładował aż pół miliona ton towarów. Tymczasem w 2008 roku ten sam port, w dodatku unowocześniony, przeładował zaledwie... 5,7 tys. ton. I to głównie piachu.

Po II wojnie światowej Związek Sowiecki całkiem zamknął granicę na Zalewie Wiślanym. Dawny szlak żeglugowy Sowieci przecięli zaporą ze stalowych siatek. Ten stan trwał do początku lat 90., ub. wieku, gdy Rosja zaczęła przepuszczać tamtędy statki. Ich załogi nigdy jednak nie mogły być pewne, czy Rosjanie nie wymyślą jakiegoś dziwacznego powodu, żeby je zawrócić. Mimo to ruch na Zalewie wzrósł. Liczba przeładowanych w Elblągu towarów przewyższyła przedwojenny, niemiecki rekord. Niestety, w 2005 roku ten ożywiony handel dosłownie z dnia na dzień zamarł, kiedy Rosjanie znów zamknęli granicę na Zalewie. Teraz znów będzie można tam pływać. Jednak jeśli premier Putin zechce osiągnąć jakiś nowy polityczny cel, to z pewnością znów każe bez uprzedzenia tę granicę zamknąć. Przedsiębiorcy z Elbląga czy Fromborka po raz kolejny zostaną wtedy na lodzie.

Kopać czy nie kopać?
Dlatego w Polsce pojawił się pomysł przekopania kanału przez Mierzeję Wiślaną. Kanał połączyłby Zalew z Bałtykiem blisko podstawy Mierzei, obok miejscowości Skowronki. Połączenie z Bałtykiem uniezależniłby porty i przedsiębiorców znad Zalewu Wiślanego od kaprysów Rosji. W Elblągu marzą, że tamtejszy port mógłby wtedy stać się oknem na świat Ukrainy i pośredniczyć w wysyłaniu w świat na przykład ukraińskiego zboża. Jednak kanał przez Mierzeję ma też równie wielu przeciwników. Argumentują oni, że Zalew jest zbyt płytki, żeby wpuszczać na niego potężne statki z Bałtyku. Dzisiaj przy wejściu do Elbląga głębokość toru wodnego ma 2,2 metra. Po przekopaniu kanału na Zalew wpływałyby statki o zanurzeniu nawet do 4 metrów, szerokości do 20 metrów i długości do 100 metrów. Trzeba by wtedy często pogłębiać nowe tory wodne. A to, według przeciwników kanału, zmętniłoby wodę, utrudniło rozród ryb, a w konsekwencji uderzyło w rybaków.

Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy budowy kanału mają poważne argumenty z dziedziny gospodarki i ekologii. Zwolennicy mają jednak też jeden argument z dziedziny polityki: jeśli kanał nie powstanie, Rosjanie będą mogli wiecznie szantażować Polskę groźbą zamknięcia drogi przez Cieśninę Pilawską. Będą to robić, żeby uzyskiwać od nas rozmaite korzyści. Według planów rządu PiS, budowa kanału już miała trwać. Jednak obecny rząd pod koniec zeszłego roku ogłosił, że termin rozpoczęcia budowy zostaje przesunięty na 2017 rok. Może to znaczyć, że rząd zupełnie zrezygnował z tego projektu i kanał wcale nie powstanie. Być może jednak właśnie dlatego, że Polacy przygotowali się do jego zbudowania, Rosjanie Zalew Wiślany w ogóle otwarli.