Złudzenie

Tomasz Rożek

publikacja 03.07.2018 08:11

Czasami patrzę w niebo i zastanawiam się, czy nasz koniec nadejdzie stamtąd. Kosmos wydaje się taki przewidywalny… A może to złudzenie?

Siedzimy i patrzymy w niebo, bojąc się czegoś, co jest daleko od nas, co zdarzy się za kosmicznie długi czas NASA Goddard Space Flight Center / CC 2.0 Siedzimy i patrzymy w niebo, bojąc się czegoś, co jest daleko od nas, co zdarzy się za kosmicznie długi czas

Wiadomo, że Słońce kiedyś, na starość, wypali wszystko, co znajduje się na Ziemi. Atmosferę, wodę, rośliny, zwierzęta i nas. A może do tego czasu będziemy już na innej planecie? Wiadomo, że Droga Mleczna zderzy się z galaktyką Andromedy. A może my wtedy będziemy w innej, bezpiecznej galaktyce?

Przypominam sobie opowieści mojego dziadka. Kochany człowiek. Jego dzieciństwo na śląskiej wsi, młodość, I wojna światowa, II wojna światowa. Jego stary motocykl, którym na starość woził mnie do przedszkola. To wszystko działo się w zupełnie innym świecie. Skoro 100 lat temu byliśmy gdzie indziej, jak możemy przewidzieć, gdzie będziemy za milion czy za miliard lat?

Martwimy się tym, co może nas spotkać, ale z jakiegoś powodu nie dbamy o to, co może się stać niemalże na pewno. Mam wrażenie, że więcej miejsca w mediach i w głowie poświęcamy temu, że astronomowie z Australii odkryli wyjątkowo żarłoczną czarną dziurę, która pochłania wszystko, co stanie jej na drodze, a z jakiegoś powodu nie martwimy się tym, że wokół nas na niespotykaną wcześniej skalę mnożą się bakterie, których nie jest w stanie zwalczyć żaden antybiotyk. W Polsce ilość infekcji takimi bakteriami liczy się już w tysiącach, choć jeszcze 5 lat temu liczono je w dziesiątkach. Wzrost liczby pacjentów m.in. zarażonych lekoodpornymi szczepami bakterii Klebsiella pneumoniae w 2016 r. był niemal trzykrotnie wyższy niż w 2015 r. A i te dane mogą być mocno zaniżone, bo systemy monitorowania i raportowania o zakażeniach nie dostarczają pełnych danych.

Czarna dziura, o której mówię, jest 12 mld lat świetlnych od nas, ma masę 20 mld razy większą niż masa Słońca i pożera materię z taką prędkością, jakiej astronomowie nigdy wcześniej nie spotkali. Bakterie, które – gdy tylko dostaną się do krwiobiegu – zabijają co drugą osobę, są w wielu polskich szpitalach.

Najwyższa Izba Kontroli twierdzi, że szczep New Delhi wymknął się spod kontroli. Nasze szpitale nie radzą sobie z bardzo szybkim wzrostem czegoś, na co nie znamy lekarstwa. Bo personel nie przestrzega zasad higieny, bo nie ma izolatek, bo za późno zaczynamy działać, bo nie monitorujemy, bo każemy pacjentom peregrynować między oddziałami, między szpitalami, między miastami… Ta bakteria to prawdziwy koszmar – ma ona zdolność przekazywania swojej oporności innym mikrobom. Gen za to odpowiedzialny, New Delhi metallo-beta-laktam-1, już znajduje się w innych bakteriach, np. w laseczkach E.coli. Bakterie z tym genem stają się odporne nawet na antybiotyki ostatniej szansy.

Siedzimy i patrzymy w niebo, bojąc się czegoś, co jest daleko od nas, co zdarzy się za kosmicznie długi czas. A nie dostrzegamy tego, co stać może się już za chwilę. Ot, kolejne złudzenie.