Internet a demokracja

Tomasz Rożek

publikacja 12.09.2018 08:17

Dostęp do informacji to podstawa sprawnie funkcjonującego, demokratycznego państwa i. Dostęp do informacji to podstawowy warunek rozwoju. Czy jest zatem coś bardziej prorozwojowego, prodemokratycznego niż internet? I tutaj zaczynają się schody.

Czy internet podkopie to wszystko, co miał wspierać? Jakub Szymczuk / Foto Gość Czy internet podkopie to wszystko, co miał wspierać?

Nigdy w przeszłości nie mieliśmy tak szerokiego dostępu do informacji. Dzisiaj z dowolnego miejsca na świecie można mieć pełny wgląd w Bibliotekę Kongresu USA, można skończyć studia na najlepszych uczelniach na świecie czy uczyć się języka, którym ludzie posługują się na drugim końcu świata. Zbiory wielu muzeów są zeskanowane w trzech wymiarach i można je oglądać, gdziekolwiek się jest. Wiele miast można zwiedzać, „spacerując” ich uliczkami, nie ruszając się ze swojego domu. Łatwość, z jaką możemy pozyskiwać informacje jest niesamowita. Tylko czy w pełni wykorzystujemy potencjał tej sytuacji? Historia mówi, że ten, kto miał informacje i potrafił z nich korzystać, zawsze wygrywał. Jak będzie tym razem?

Mamy dostęp do informacji, a równocześnie nie potrafimy z tego dostępu odpowiedzialnie korzystać. Nie uczymy dzieci odpowiedzialności za słowo i nie uczymy odróżniania tego, co prawdziwe, od tego, co jest kłamstwem. Fejki są tak powszechne, że wpływają na wyniki wyborów. A będzie ich jeszcze więcej i będą jeszcze bardziej zaawansowane. Zaczyna się era deep fakes, czyli kłamstw i manipulacji niemal niemożliwych do wyłapania. Tylko co to ma wspólnego z rozwojem i demokracją?

Wyobraźmy sobie geologa, który zamiast uczyć się z wiarygodnych książek, czerpie wiedzę z takich, których autorzy twierdzą, że Ziemia jest płaska. Albo lekarza, który zamiast korzystać z publikacji naukowych, wiedzę o lekach uzyskuje z licznych blogów wychwalających homeopatię. Ewentualnie biologa, który boi się podejść do pola kukurydzy, bo na YouTubie usłyszał, że modyfikacja genetyczna roślin powoduje nieodwracalne zmiany w genomie człowieka. Wiem, to przykłady skrajne, ale nie aż tak, jak mogłoby się wydawać. Nie ma rozwoju opartego na niewiarygodnych podstawach. Tak jak nie ma domu, który jest wybudowany na samym piasku, mimo tego, że mokry piasek może na chwilę „sklejać” cegły.

A demokracja? Ta opiera się na zaufaniu do wybieranej osoby. Już dzisiaj mamy narzędzia, które mogą zniszczyć wizerunek każdego. Komu chętniej wierzymy? I dlaczego tak często bardziej temu, który kryje się w internecie pod pseudonimem?

Nie potrafimy, nie chce nam się sprawdzać informacji. To dotyczy także ważnych polityków, którzy często bez cienia refleksji przeklejają nieprawdziwe informacje o swoich konkurentach. Wystarczyłoby kilka minut, żeby sprawdzić ich wiarygodność.

Jak łatwo takimi ludźmi manipulować? Jak łatwo można manipulować nami?

W naszym interesie jest korzystanie z dostępnych źródeł informacji pełnymi garściami. I cały czas musimy pamiętać, że największym dzisiaj wyzwaniem jest umieć w tym gąszczu nawigować. Jeżeli się tego nie nauczymy, internet podkopie to wszystko, co miał wspierać.