Łazik wrócił

Tomasz Rożek

GN 10/2019 |

publikacja 07.03.2019 00:00

Były łzy i ogromny smutek. Teraz też są łzy i… ogromna radość. Po tym, jak przez wiele miesięcy inżynierowie z NASA próbowali się skontaktować z jednym z marsjańskich łazików, postanowili go ostatecznie wyłączyć. Ten, ni z tego, ni z owego, po prostu się odezwał.

Opportunity na dnie krateru Endurance. Ilustracja wykorzystuje zdjęcie modelu łazika i fotografię krateru przesłaną przez Opportunity 9 czerwca 2004 r. JPL /nasa Opportunity na dnie krateru Endurance. Ilustracja wykorzystuje zdjęcie modelu łazika i fotografię krateru przesłaną przez Opportunity 9 czerwca 2004 r.

Opportunity to jedna z najbardziej udanych misji marsjańskich w historii badania Czerwonej Planety. Początkowo planowano, by pracował na powierzchni Marsa przez 90 dni po wylądowaniu. To lądowanie miało miejsce 15 lat temu, pod koniec stycznia 2004 roku. Gdy minęły wspomniane dni, misję postanowiono przedłużyć. A potem jeszcze raz przedłużono. I jeszcze raz… Ostatecznie łazik pracował bez zarzutu do połowy poprzedniego roku. W międzyczasie, w sierpniu 2014 roku, ustanowił rekord dystansu, jaki przebyło urządzenie poza Ziemią. Ten rekord wyniósł ponad 40 kilometrów.

Na tym jednak Opportunity nie poprzestał. W połowie 2018 roku przejechany przez łazik dystans wyniósł ponad 45 kilometrów. I wtedy zdarzyła się awaria. Jej bezpośrednią przyczyną była burza piaskowa. Łazik zamilkł. Od tego czasu wielokrotnie próbowano nawiązać z nim kontakt, ale nie przynosiło to żadnych rezultatów. W końcu, w połowie lutego br., uznano, że podejmowanie dalszych prób nie ma sensu, i misję oficjalnie uznano za zakończoną.

Niezniszczalny?

I choć była to jedna z najbardziej udanych misji badających Marsa, choć osiągnęła wielokrotnie więcej, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać, żal pozostał.

Opportunity na Marsie badał skały i zbierał ich próbki. To dzięki jego badaniom wiemy, że na tej planecie płynęły kiedyś rzeki. Łazik badał też atmosferę, a konkretnie jej dynamikę. Jego przyrządy zaobserwowały w niej różnego rodzaju chmury. Ponadto wykonał, z powierzchni Marsa, szereg obserwacji astronomicznych, których z różnych powodów nie da się wykonać z powierzchni Ziemi. To pierwszy łazik, a w zasadzie pierwsze urządzenie, któremu udało się znaleźć tak wiele różnych meteorytów poza Ziemią. Znaleźć i kompleksowo (jak na warunki, które miał) zbadać. Jednak przede wszystkim Opportunity robił przepiękne zdjęcia. Takie, jakich żadne urządzenie przed nim nie potrafiło zrobić. Gdy przysłał pierwszą panoramę wysokiej rozdzielczości, w centrum kontroli lotów zapanowała euforia. Naukowcy byli tak zaskoczeni zarówno jakością zdjęć, jak i pięknem miejsca, w którym łazik wylądował, że nie chcieli ich komentować, zanim nie ochłonęli.

Ten nieustający ciąg naukowych sukcesów został jednak przerwany w połowie poprzedniego roku. Każdy wiedział, że kiedyś będzie musiał zostać przerwany, to oczywiste. Na odległej planecie wiele może się zdarzyć, szczególnie dotyczy to urządzenia, które się porusza. Może wpaść w zagłębienie, może urwać koło na kamieniu, może zakopać się w piaskową wydmę (w rzeczywistości zrobił to parokrotnie, ale za każdym razem udało mu się wydostać). Ogromnym wyzwaniem są warunki, w jakich pracują urządzenia badawcze na innych planetach czy księżycach: ogromne amplitudy temperatur (na Marsie sięgające 90 stopni C), bardzo niskie ciśnienie, ogromne zapylenie (znacznie większe niż na Ziemi) i wysokie tło promieniowania kosmicznego (przed którym na Ziemi chroni pole magnetyczne). Z tym wszystkim łazik świetnie sobie jednak radził. Popsuł się natomiast w czasie piaskowej burzy. Takiej, jakich wiele w przeszłości przetrwał. W końcu, po ponad pół roku prób, misję zakończono, a łazik uznano za niedziałający. Potraktowano go jak jedno z kilku urządzeń, po które człowiek przyjedzie, jak tylko skolonizuje planetę. Drugim z całą pewnością będzie bliźniaczy łazik Spirit. On też miał pracować 90 dni i też pracował znacznie dłużej. Choć nie tak długo jak Opportunity, bo zamilkł w 2010 roku.

Misja zakończona?

Gdy zapadła decyzja o oficjalnym zakończeniu misji, w pokoju kontrolnym niektórzy płakali. Po przejechaniu dystansu dłuższego niż dystans biegu maratońskiego Opportunity zatrzymał się na zawsze na brzegu krateru Endeavour. Nie wiadomo, co było ostateczną przyczyną „śmierci” łazika, ale przypuszcza się, że zalegający po burzy pył trwale przysłonił panele słoneczne, które dostarczają pojazdowi energię. Komputer pokładowy wchodzi wtedy w stan uśpienia, a obudzić go może tylko porcja energii. Ta jednak nie pojawi się, gdy piasek będzie zalegał na powierzchni paneli. Pewnie wystarczyłoby go zmieść. Tyle tylko, że nie ma tam niczego ani nikogo, kto mógłby to zrobić. Niektórzy mówili, że nie jest wykluczone, iż w dalekiej przyszłości ktoś lub coś uruchomi łazik, czyszcząc jego panele, choć inni twierdzili, że bez energii łazik nie przetrwa zimy, która zapada w miejscu, gdzie się znajduje, bardzo niskie temperatury zniszczą bowiem elektronikę i ponowne jej uruchomienie będzie niemożliwe. Niemniej jednak gdy 13 lutego jeden z szefów NASA na konferencji prasowej powiedział: „Misja Opportunity jest zakończona”, zapadła cisza.

Po trzech dniach od podjęcia tej decyzji łazik dał jednak „znak życia”. Przez kolejne dni inżynierowie włączali i testowali kolejne jego podzespoły i tak, równo dwa tygodnie po ogłoszeniu jego „śmierci”, Opportunity znowu działa, jak gdyby nic się nie stało. Jak to możliwe? Inżynierowie nie mają pewności. Wielokrotnie przeprowadzili jednak kontrolowane przejście z trybu aktywnego do trybu uśpienia i za każdym razem ponowne budzenie przebiegało bez jakichkolwiek problemów. Na razie nie zostały podane cele naukowe łazika, ale pewnie jeszcze nieraz usłyszymy o jego dokonaniach.•

Dostępne jest 19% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.