Drzewa uratują planetę?

Tomasz Rożek

GN 30/2019 |

publikacja 25.07.2019 00:00

Naukowcy ze Szwajcarii wyliczyli, o ile trzeba zwiększyć powierzchnię lasów, by te wchłonęły dwutlenek węgla, który wyemitowaliśmy w ostatnich dziesięcioleciach, spalając węgiel, ropę i gaz. „Lasy uratują planetę” – ogłoszono. Sprawa jest bardziej skomplikowana.

Drzewa uratują planetę? Roman Koszowski /foto gość

Człowiek, produkując energię w procesie spalania paliw kopalnych, rozwijając transport oparty na paliwach kopalnych, ale przede wszystkim konsumując ponad granice przyzwoitości, zmienił w ostatnich dziesięcioleciach skład ziemskiej atmosfery. Konsekwencją tej zmiany – bezprecedensowo wysokiego poziomu CO2 i metanu – jest większa kumulacja energii słonecznej w atmosferze. To z kolei skutkuje szeregiem zmian, jakie obserwujemy od lat. Jedną z nich jest rzeczywisty wzrost temperatury. Innymi są pojawiające się coraz częściej i coraz gwałtowniej zjawiska pogodowe. To susze w jednych regionach i częstsze powodzie w innych. Dla krajów Południa to trudne do zniesienia upały, dla krajów Północy – rzesze uciekinierów z regionów, w których nie ma wody i pożywienia, a temperatura przypomina wnętrze piekarnika. Sytuacja – zdaniem niektórych badaczy – wymyka się spod kontroli. Co zatem robić? Pomysłów jest wiele. Jedne mądre, drugie nie. Jedne mówią o ograniczeniu konsumpcji, inne o ograniczeniu liczby dzieci. Jedne mówią o budowie jak największej liczby wiatraków, inne – reaktorów jądrowych (które dają dużo energii, a nie są źródłem gazów cieplarnianych). Wszystkie mówią o głębokiej zmianie naszych zachowań i przyzwyczajeń, ale w rzeczywistości chodzi o zmianę modelu gospodarki. W ostatnim numerze czasopisma „Science” pojawił się jeszcze jeden pomysł. Powiększmy powierzchnię lasów – mówią naukowcy z ETH Zürich, czyli Politechniki Federalnej w Zurychu. Nie tylko mówią, ale także wyliczają.

Miliardy hektarów

Dzisiaj lasy pokrywają 2,8 mld ha Ziemi. To nieco ponad 30 proc. powierzchni lądów na naszej planecie. Najbardziej zalesionym kontynentem jest Ameryka Południowa, bo tam drzewa rosną na połowie powierzchni lądu. Najmniej zalesiona jest Azja, gdzie współczynnik zalesienia wynosi ok. 19 proc. Europa jest pokryta przez lasy w nieco ponad 33 proc. W Polsce lasy zajmują 31 proc. powierzchni. W naszym kraju przyrost powierzchni lasu jest szybszy niż w innych państwach kontynentu.

Szwajcarzy na podstawie analizy 80 tys. zdjęć satelitarnych pochodzących z całego globu wyselekcjonowali obszary, na których las mógłby rosnąć, a jego powstanie wymagałoby najmniejszej ingerencji w ludzkie życie. Z tych wyliczeń wynika, że lasy mogłyby pokrywać 4,4 mld ha zamiast dzisiejszych 2,8 mld hektarów. Gdzie powinno powstać 1,6 mld ha lasu? Na przykład w Rosji, USA, Kanadzie, Australii, Brazylii i Chinach. W tych krajach wyselekcjonowano obszary bezużyteczne z punktu widzenia rolnictwa i gospodarki, na których nie ma żadnej działalności człowieka, a mógłby rosnąć las. Gdyby rzeczywiście udało się doprowadzić do zalesienia tak dużego obszaru, gdyby udało się zwiększyć powierzchnię lasów do 4,4 mld ha, wtedy – zdaniem autorów publikacji w „Science” – pochłonięty zostałby cały dwutlenek węgla, jaki wypuściliśmy do atmosfery w ostatnich kilku dziesięcioleciach. Jeżeli CO2 jest gazem cieplarnianym (a jest) i jeżeli z jego powodu podnosi się temperatura atmosfery (a trudno znaleźć klimatologa, który by się z tym nie zgodził), wniosek jest prosty. Sadzenie drzew ustabilizuje rozchwianą atmosferę. No i tutaj zaczynają się poważne schody.

Co ma drzewo do klimatu?

Dlaczego las miałby mieć wpływ na ilość CO2 w atmo- sferze? Drzewo, by rosnąć, potrzebuje w zasadzie trzech rzeczy. Wody, światła (promieni słonecznych) oraz dwutlenku węgla. Ten dwutlenek, a w zasadzie węgiel z dwutlenku węgla, jest wbudowywany w strukturę drewna. Drewno to w ogromnej mierze właśnie węgiel. Ten, który drzewo pochłonęło przez swoje liście z atmosfery. Węgiel w drzewie jest zamknięty tak długo, jak długo drzewo żyje. Gdy obumrze, jest powoli zwracany atmosferze, często w formie innego związku – metanu, gazu, który jest efektem działania bakterii gnilnych. Możliwy jest także inny scenariusz. Choć dotyczy on stosunkowo niewielkiej liczby drzew. Gdy zostaną spełnione odpowiednie warunki, drzewo, w procesie liczonym w milionach lat, może zmienić się w węgiel kamienny bądź brunatny. Węgiel jako skała osadowa składa się w przeważającej większości z węgla – pierwiastka. Tego samego, który miliony lat wcześniej drzewa pochłonęły w procesie fotosyntezy. Spalając drzewo bądź sam węgiel, uwalniamy do atmosfery węgiel, który wcześniej (w przypadku drzewa) albo dużo wcześniej (w przypadku węgla kamiennego) został złapany.

Skoro węgiel, który uwalniamy w procesie spalania paliw kopalnych, jest węglem, który wcześniej był w atmosferze, na czym polega problem? Dlaczego mówi się, że ten proces wpływa na zmiany klimatu? Dlatego że węgiel, który uwolniliśmy, spalając ogromne ilości węgla w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat, był magazynowany przez miliony lat. To trochę tak, jak gdyby wybudować zaporę na niewielkiej rzeczce. Przez długi czas ta mała rzeczka wypełnia sztuczny zbiornik, a gdy ten jest niemal pełny, zapada decyzja, by przerwać tamę. Jedni powiedzą, że przerwanie tamy oznacza kataklizm. Inni, że nic się nie stanie, w końcu woda, która zacznie płynąć, to naturalny element tej okolicy, że woda płynęła rzeką długo, zanim wybudowano zaporę. Kto ma w tym sporze rację? W tej analogii widać bardzo dobrze to, o czym mówimy dzisiaj. Węgiel uwalniany do atmosfery jest węglem naturalnym, tym, który kiedyś był składnikiem atmosfery. Ale zapora regulowała jego ilość. Tą zaporą w naturze są m.in. tereny leśne oraz oceany. Spalając ogromne ilości węgla, ale także gazu i ropy, przerwaliśmy zaporę.

Czytaj dalej na następnej stronie

Miną dziesięciolecia

O tym, że drzewa są magazynem CO2, uczymy się już w szkole. Co nie zmienia faktu, że powierzchnia lasów systematycznie spada. Polska jest chlubnym wyjątkiem, bo u nas akurat rośnie. Na drugim końcu skali jest Brazylia, która przyspiesza z wycinką puszczy amazońskiej.

Zatem sytuacja jest w zasadzie prosta. Wystarczy sadzić drzewa, a problem zmian klimatu sam zniknie? Wystarczy załatać dziurę w zaporze, a miasteczka położone w dole rzeki znowu mogą czuć się bezpieczne? Sytuacja nie jest tak oczywista i jednoznaczna. Las rośnie długo, a węgiel najlepiej wiążą lasy stare, dojrzałe. Te młode w ogólnym rozrachunku zużywają więcej tlenu niż CO2. Tymczasem las gospodarczy to las, w którym drzewa rosną najwyżej kilkadziesiąt lat. To za krótko, by wykorzystać potencjał lasu do wychwytywania gazu, którego stężenie chcemy obniżyć. Ponadto ścięte drzewo, jeżeli zostanie wykorzystane np. do opału, uwolni w procesie spalania cały węgiel, który pochłonęło, rosnąc. Wyliczenia Szwajcarów są wiarygodne, ale jeżeli lasy mają zmniejszać stężenie ogrzewających atmosferę gazów, nie mogą być wycinane, ale zostawione same sobie. Tylko wtedy następuje naturalna wymiana pokoleń drzew. Nie mówiąc już o tym, że takie lasy są nieporównywalnie bardziej odporne na szkodniki i niekorzystne zjawiska pogodowe od lasów monokulturowych. A to właśnie te ostatnie są zwykle sadzone. Lasy więc należy sadzić w sposób odpowiedzialny i odpowiadający warunkom, w jakich się to robi. Należy mieć jednak świadomość, że miną dziesięciolecia, zanim lasy będą wychwytywały maksymalnie dużo CO2. Do tego czasu priorytetem powinno być chronienie już istniejących lasów. – Nasze badanie wyraźnie pokazuje, że renowacja lasów jest najlepszym dostępnym obecnie rozwiązaniem w zakresie zmian klimatycznych. Dostarczamy na to twardych dowodów. Mogłoby to obniżyć stężenie dwutlenku węgla w atmosferze nawet o 25 proc., czyli do poziomu ostatnio obserwowanego prawie sto lat temu – powiedział prof. Tom Crowther, współautor pracy wydrukowanej w „Science”. •

Lasy są dobre

Kilka tygodni temu grupa działaczy ekologicznych założyła inicjatywę LasNaZawsze.pl W pierwszym facebookowym poście napisali: „Będziemy sadzili lasy! Takie, które będą rosnąć zawsze. Po prostu »Las Na Zawsze«. Dla Ziemi, dla ludzi, dla klimatu, dla przyszłych pokoleń, dla zwierząt… są miliony powodów”. Zainteresowanie pomysłem przerosło ich oczekiwania. Dzisiaj, choć inicjatywa jest dopiero w fazie organizacyjnej, zadeklarowane wsparcie pozwala planować, że w przyszłym roku powstanie w całej Polsce 100 hektarów lasu. Działacze nie chcą sadzić lasów gospodarczych, „pod sznurek”. Stąd planowane konsultacje z biologami, leśnikami i dendrologami, którzy mają wesprzeć inicjatywę w doborze odpowiednich gatunków drzew. Tak by las rósł zdrowo i był różnorodny biologicznie. Celem twórców inicjatywy jest obsadzenie lasem powierzchni 3 mln hektarów. To 1 proc. powierzchni Polski. „Drzewa są naszym naturalnym sprzymierzeńcem. Ich udział w wymianie CO2 i regulacji efektu cieplarnianego jest oczywisty. Lasy stanowią naturalną ostoję wielu zwierząt i roślin. Po prostu są dla nas dobre” – piszą inicjatorzy LasNaZawsze.pl.

Dostępne jest 17% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.