Uwięziony w bursztynie

Magdalena Kawalec-Segond

GN 49/2019 |

publikacja 05.12.2019 00:00

Jak wyglądał świat przed 100 mln lat? Na to pytanie możemy odpowiedzieć – wyrywkowo – dzięki birmańskim bursztynom. Badanie jednego z nich pozwoliło uczonym przesunąć opowieść o owadach zapylających kwiaty o 50 mln lat wstecz.

Uwięziony w bursztynie ◄ Instytut Geologii i Paleontologii w Nanjing

Jak to jest – zastanawiał się 140 lat temu Darwin – że na początku okresu kredowego rośliny kwiatowe, które w nauce określamy mianem okrytozalążkowych, zaczęły się rozwijać w nieprawdopodobnym tempie i stały się dominującą florą? W przeciwieństwie do nagozalążkowych – czyli iglastych – wymagają one do zapylania owadów, bo wiatr czy krople wody są za mało efektywne. Niestety, nie odnajduje się śladów po owadach zapylających z tamtych czasów.

Chrząszcz jak żywy

To, że w kredzie po ziemi biegały dinozaury, T.rexy, triceratopsy, velociraptory i wiele innych, wiemy, bo w pokładach z tamtego czasu odnajduje się kostne pozostałości po tych zwierzętach. Ale co z delikatnymi żabami? Ślimakami? Owadami? Ich skamieniałości trudno sobie wyobrazić. Okazuje się, że sprawa nie jest beznadziejna. W Birmie istnieją pokłady bursztynu z tego okresu. Jest on nie tylko piękny, ale i bezcenny dla paleontologów. Zatopiło się w nim bowiem wówczas wszystko, co było wystarczająco niewielkie, by dać się okleić żywicą obficie spływającą z pni drzew.

Uczeni z Indiana University Bloomington oraz Nanjing Institute of Geology and Palaeontology opowiedzieli na łamach prestiżowego czasopisma PNAS, że znaleźli w złotawym, przejrzystym kawałku birmańskiego bursztynu zarówno zapylacza, jak i pyłek roślin kwiatowych na jego odnóżach. Tym zapylaczem okazał się nowo odkryty chrząszcz, nazwany Angimordella burmitina. Utonął w lepkiej żywicznej mazi w momencie obżerania się pyłkiem. We włoskach jego odnóży ukryte były 62 ziarenka pyłku roślin kwiatowych – duże i lepkie, takie, których wiatr by nigdy nie porwał, ale odwłok czy odnóża owada mogły je przenieść. Naukowcy opisują, że chrząszcz miał kształt ciała umożliwiający wchodzenie do kwiatów, aparat gębowy przystosowany do odżywiania się pyłkiem – podobnie jak dzisiejsze chrząszcze zapylające. Dzięki badaniu tomograficznemu udało się nawet wstępnie powiązać kredowego chrząszcza z żyjącą do dziś rodziną schylikowatych (Mordellidae). Z kolei badanie pyłków zatopionych w żywicy było możliwe dzięki mikroskopowi konfokalnemu, w którym promień lasera bez wątpliwości zidentyfikował drobinki jako pyłek kwiatowy, a nie kurz.

Dostępne jest 54% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.