Energia dla klimatu

Tomasz Rożek

publikacja 29.02.2020 22:07

Świat jest na skrzyżowaniu – energii potrzeba coraz więcej, a równocześnie jej dostępność w pewnym sensie spada. No chyba że pójdziemy na skróty, trując się na potęgę.

Energia dla klimatu Roman Koszowski /foto gość

Tym skrótem są paliwa kopalne. Ich spalanie jest krytykowane najczęściej z powodu emisji CO2, ale problem jest znacznie szerszy. Spalanie węgla czy ropy emituje do atmosfery ogromne ilości różnych zanieczyszczeń. I nie chodzi nawet o duże elektrownie, które te zanieczyszczenia dość skutecznie wyłapują, ale o niewielkie, przydomowe kotłownie. To one są w Polsce w największym stopniu odpowiedzialne za fatalną jakość naszego powietrza.

Niebezpieczny węgiel

Z jej powodu każdego roku w Polsce przedwcześnie umiera kilkadziesiąt tysięcy osób. Ofiar dałoby się w dużym stopniu uniknąć, jeśli do domów czy mieszkań zostałaby doprowadzona energia z innego źródła. Optymalnie byłoby, gdyby był to prąd elektryczny. Jest praktyczny i łatwy w wykorzystaniu, a co bardzo istotne, nie wymaga tworzenia nowej infrastruktury przesyłowej. Prąd i tak dostarczany jest do każdego mieszkania, podczas gdy gaz trafia tylko do części z nich. A to oznacza, że do reszty gospodarstw domowych trzeba doprowadzić instalację gazową.

By prąd był ekologicznym źródłem energii, musi być produkowany w sposób, który nie ma negatywnego wpływu na otoczenie. Obecnie w Polsce prąd powstaje głównie ze spalania węgla. I choć elektrownie są wyposażone w system filtrujący spaliny, problem stanowią popioły i CO2. Co więcej, nieobojętne dla szeroko rozumianego środowiska naturalnego jest samo wydobycie węgla. Każdego roku w polskich kopalniach ginie od kilkunastu do ponad 20 górników. Straty związane ze szkodami górniczymi są liczone w miliardach złotych. Poza tym polski węgiel jest coraz droższy, bo trzeba go wydobywać z coraz niżej położonych pokładów. Jest to wiadome od wielu lat, ale brak strategicznych decyzji na poziomie centralnym spowodował, że nasza gospodarka jest uzależniona od węgla, choć… coraz częściej tego węgla nam brakuje. A to oznacza eksport tego surowca z Rosji, RPA, a nawet Australii.

Prąd w gniazdku powstaje u nas głównie z węgla. Wydobywanie węgla powoduje zatrucie środowiska oraz sprowadza niebezpieczeństwo na ludzi, którzy go wydobywają. Czy jest jakaś alternatywa? Energia odnawialna, wiatr, woda czy słońce nie dadzą nam wystarczającej ilości energii. Tym bardziej że już dzisiaj mamy jej za mało. Wyjściem jest energia jądrowa.

Szwecja i Niemcy

To nie jest ślepa miłość. To miłość z rozsądku. Energetyka jądrowa ma swoje wady, ale w porównaniu z energetyką konwencjonalną bilans zysków i strat jednoznacznie wskazują na to, że to reaktory są znacznie lepszym rozwiązaniem.

Nakładem wydawnictwa PWN ukazała się właśnie książka „Energia dla klimatu”, której autorzy w przystępny i kompetentny sposób przeprowadzają analizę naszych energetycznych możliwości. Z tych badań wynika jednoznacznie, że nie mamy innego wyjścia – dzisiaj to atom jest najlepszym rozwiązaniem.

Paradoksalnie, książka ukazuje się dokładnie wtedy, gdy w Niemczech zamykane są działające już elektrownie jądrowe pod pretekstem ochrony klimatu. Kolejny raz polityka wygrywa z nauką i liczbami.

Autorzy „Energii dla klimatu” na początku książki porównują transformację energetyczną Szwecji i Niemiec. W Szwecji elektrownie konwencjonalne sukcesywnie zamieniano na jądrowe, a gdy technologia pozwoliła na budowanie wydajnych źródeł energii odnawialnej, zaczęto je wprowadzać do energetycznego miksu. W efekcie 40 proc. energii dają dzisiaj Szwecji reaktory, równie wiele elektrownie wodne, a pozostałych 20 proc. jest podzielonych mniej więcej równo pomiędzy wiatr i elektrownie konwencjonalne (głównie na biomasę). Dzięki takiemu podejściu emisja CO2 sukcesywnie w tym kraju spada mimo wzrostu PKB. Zupełnie inaczej do sprawy podeszli Niemcy (których PKB na mieszkańca nie różni się zasadniczo od PKB Szwecji). Oni budując jednak wiatraki i panele słoneczne, wygaszali reaktory, czyli jedno źródło zeroemisyjne zastępowali innym, pozostawiając w użyciu źródła wysokoemisyjne, takie jak elektrownie węglowe czy turbiny gazowe. W efekcie ich gospodarka emituje coraz więcej CO2, a największym źródłem energii elektrycznej są elektrownie konwencjonalne. Dzisiaj statystyczny Niemiec emituje dwukrotnie więcej CO2 od statystycznego Szweda. Dzieje się tak – warto to podkreślić – mimo miliardowych inwestycji w energetykę odnawialną.

Dwa scenariusze

Patrząc na problem energii z perspektywy globalnej, można powiedzieć, że gospodarki świata stoją przed konkretnym dylematem. Mogą albo inwestować w energetykę odnawialną, która nie jest w stanie zagwarantować pewnych dostaw prądu (w naszej części świata), albo zdecydować się na energetykę konwencjonalną, która zatruwa środowisko. Autorzy książki „Energia dla klimatu” twierdzą, że wiedzą, jak ten dylemat rozwiązać. Nie, nie zachęcają do zatrzymania rozwoju (czy to w ogóle da się zrobić?). Mówią, że jedynym globalnym wyjściem z rogu, do którego sami się zapędziliśmy, jest energetyka jądrowa. Na kolejnych stronach książki argumentują i podają konkretne przykłady. Rozprawiają się z energetycznymi mitami i pokazują, że technologie, które świetnie sprawdzają się lokalnie, nie zawsze działają globalnie. Największą wartością tej publikacji jest jednak to, że przystępnie wyjaśnia, na czym tak naprawdę polega technologia jądrowa w energetyce. Przy okazji skutecznie rozwiewając pojawiające się w przestrzeni publicznej wątpliwości i nieporozumienia dotyczące tego sposobu pozyskiwania energii.•