Pożar w domu

Tomasz Rożek

GN 12/2020 |

publikacja 19.03.2020 00:00

Epidemia to czysta matematyka, choć oczywiście leczenie chorych to już medycyna. Natomiast podejmowanie decyzji o strategii walki z wirusem to także szeroko pojęta polityka, gospodarka, biznes i społeczeństwo. Współczuję tym, którzy nie mając pełnych danych, muszą podejmować tak trudne decyzje.

Pożar w domu

Kiedy cały niemal świat robi wszystko, by ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa, Wielka Brytania decyduje się na strategię dokładnie odwrotną. Chce, by ten się rozniósł jak najszerzej. W ten sposób pragnie w społeczeństwie wyrobić tzw. odporność stadną. Podobnie działają szczepionki. Nie tylko chronią konkretną osobę przed infekcją, ale także tych członków społeczności, którzy z różnych względów nie zostali zaszczepieni. Szczepionki na chorobę COVID nie mamy i jeszcze długo mieć nie będziemy. Wytworzenie odporności stadnej na wirusa SARS-CoV2 Brytyjczycy chcą więc osiągnąć przez przyzwolenie na zakażenie jak największej grupy ludzi. A tymczasem m.in. w Polsce wszystkie starania koncentrują się na tym, by zakażeniu uległa jak najmniejsza grupa ludzi. To, jak postępują nasz i wiele innych rządów, można porównać do sytuacji, w której pali się dom i robimy wszystko, by maksymalnie ograniczyć straty. Nie szczędzimy więc wody, piany i innych środków gaśniczych. W płomienie wysyłamy strażaków, zamawiamy helikopter gaśniczy i sprzęt z najwyższej półki. Gdy jednak pożar będzie trwał długo, albo gdy po ugaszeniu dom zapali się po raz drugi, nasze starania będą na nic, a my zostaniemy i tak ze zgliszczami oraz bez środków, żeby dom odbudować. No chyba że kupując czas, gasząc, co się da i gdzie się da, doczekamy szczepionki. Kupowanie czasu, gdy tak mało wiemy o wirusie, wydaje się bardzo racjonalnym wyjściem. Którego jednak… nie podzielają np. Brytyjczycy. W skrócie mówiąc, uznali oni, że skoro dom się pali, należy pozwolić by wypalił się do samych fundamentów. Mamy więc stać z boku i patrzeć. A gdy popiół osiądzie, dzięki zaoszczędzonym na niegaszeniu pieniądzom szybciej poradzimy sobie z odbudową.

Która strategia jest skuteczniejsza? Nie wiadomo. Wiadomo, że restrykcyjne regulacje ogłoszone odpowiednio wcześnie w niektórych krajach dalekiej Azji spowodowały, że wirus został przygnieciony do ziemi. Wiadomo też, że w krajach, w których zbyt długo zwlekano z decyzjami, mamy kilkaset ofiar dziennie (Włochy). Tego, co teraz robią Brytyjczycy, nikt na taką skalę nie przetestował. Ich strategia opiera się na trzech założeniach: 1) wirus nie zmutuje; 2) przechodzenie choroby nie wpłynie na życie i zdrowie ludzi w dłuższej perspektywie; 3) najważniejsze, że uda się odizolować ludzi chorych i starych. Ad 1) nie wiemy, czy zmutuje; ad 2) jest coraz więcej danych mówiących, że wirus może wpływać na kondycję zdrowotną tych, którzy go przechorują; ad 3) nie ma możliwości odizolowania milionów ludzi, którzy z racji wieku i stanu zdrowia są w grupie największego ryzyka.

Rację ma premier Boris Johnson, mówiąc, że niektórym Brytyjczykom za obraną strategię walki z wirusem przyjdzie zapłacić śmiercią bliskich. Z raportu brytyjskiego Ministerstwa Zdrowia wynika, że pandemia na Wyspach może trwać do wiosny 2021 roku i pochłonąć od 300 do 500 tysięcy osób.•

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.