publikacja 07.05.2020 00:00
Nie można mówić, że nikt nie umarł z powodu COVID-19 – przekonuje prof. dr hab. n. med. Jerzy Wordliczek.
Monika Łącka /Foto Gość
Monika Łącka: W internecie czytamy „newsy” o tym, że wirus SARS-coV-2 oraz ogłoszona przez WHO pandemia nie istnieją, a szczepionka będzie zawierała mikroczip. Zaskakują Pana takie informacje?
Prof. Jerzy Wordliczek: Cechą ludzkiej natury, przynajmniej niektórych osób, jest generowanie teorii spiskowych. W tym obszarze należy zamknąć te rewelacje, bo wszelkie badania mikrobiologiczne potwierdzają istnienie patogenu SARS-CoV-2. Z racji jego niewielkich rozmiarów (40 nanometrów) nie widzimy go gołym okiem, ale problem jest ogromny.
Jeden z lekarzy stwierdził jednak, że COVID-19 porównałby do przebiegu lekkiej grypy i nikt jeszcze w Polsce z tego powodu nie umarł.
Nie można mówić, że nikt nie umarł z powodu COVID-19, mimo że przeważającą liczbę chorych stanowią osoby, u których występują choroby współistniejące – zwłaszcza układu oddechowego czy układu krążenia. Patologia, która towarzyszy niewydolności oddechowej i zaburzeniom krążenia przy zakażeniu SARS-CoV2, nasila proces chorobowy. U tych pacjentów koronawirus istotnie przyczynia się do śmierci. Umierają też ludzie młodzi, bez chorób dodatkowych. U nas, na intensywnej terapii, to około 30 proc. ofiar śmiertelnych COVID-19.
Do walki z wirusem wykorzystuje się medycynę i rygory nakładane na społeczeństwo. To działa?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.