Skąd się biorą sadzonki?

Gość Niedzielny

publikacja 06.10.2010 07:11

Leśnicy nie mogą zasiać nasion drzew spod Warszawy w lesie pod Zakopanem. Żołądź spod Legnicy może zostać posadzony tylko na terenie nadleśnictwa Legnica, ewentualnie sąsiednich nadleśnictw. Sadzonki specjalnie dla każdego nadleśnictwa przygotowuje dziś kilkanaście rozsianych po Polsce leśnych szkółek kontenerowych.

Skąd się biorą sadzonki? Katie@! / CC 2.0

Odwiedziliśmy jedną z nich: szkółkę kontenerową (produkującą drzewka w kontenerach z wieloma doniczkami) w Nędzy pod Kuźnią Raciborską. Lasy Państwowe zbudowały ją, żeby załatać gigantyczną dziurę po lesie, wypalonym w wielkim pożarze z 1992 roku. Dzisiaj dawne szare pogorzelisko zamieniło się w morze świeżej zieleni, zamieszkane przez setki gatunków zwierząt. A szkółka w Nędzy produkuje rocznie 7 mln sadzonek, także dla lasów w sąsiednich województwach.

Lekcja z Beskidów
Cykl produkcji sadzonki zaczyna się... na czubkach najzdrowszych drzew w poszczególnych nadleśnictwach. To z nich są zbierane szyszki i nasiona. Czasem trzeba się tam wspiąć, czasem wystarcza zebrać nasiona ze ściętego drzewa. Po zebraniu nasiona jadą do którejś ze szkółek, takich jak ta w Nędzy. Beczki z nasionami drzew, np. z małopolskiego Chrzanowa, zostają dokładnie oznaczone, żeby nie pomieszały się z nasionami z Ustronia albo z Olesna na Opolszczyźnie. Drzewo ma rosnąć tam, gdzie od wieków rosły poprzedzające go pokolenia. Wtedy będzie najzdrowsze. Jeszcze niedawno ludzie o tym nie wiedzieli. Gdy w XIX wieku Habsburgowie wycięli pradawny las mieszany w Beskidzie Śląskim, w jego miejsce zasiali zwykłe świerki, bo to gatunek szybko rosnący i szybko przynoszący zysk.

Na domiar złego nasiona świerka kupowali w odległych od Beskidów miejscach, nawet na nizinach. Zachowały się rachunki z kupna nasion świerków w Alpach. Efekt? Dzisiaj świerki w Beskidach masowo umierają. Nie są genetycznie przystosowane do beskidzkiego klimatu. Panujące przed kilku laty susze bardzo je osłabiły, a później dzieła zniszczenia dopełniły szkodniki. Młody, mieszany las, który dziś, ścigając się z czasem, sadzą leśnicy w całym Beskidzie Śląskim, pochodzi z nasion starych, ponaddwustuletnich drzew, które pozostały po dawnej Puszczy Karpackiej. Nasiona drzew z każdego zakątka Polski są dzisiaj przechowywane w chłodniach bardzo nowoczesnego Leśnego Banku Genów w Kostrzycy, u podnóża Karkonoszy. – Gdyby nam się, nie daj Bóg, wszystkie lasy spaliły, to moglibyśmy je odtworzyć – mówi Anna Malinowska, rzecznik Lasów Państwowych.

Świerk daje się nabrać
A jeśli jakieś nadleśnictwo chce za rok lub dwa zasadzić u siebie np. dęby? Wtedy składa zamówienie w szkółce kontenerowej i wysyła tam zebrane u siebie nasiona. Żołędzie zebrane np. w Węgierskiej Górce jadą więc do Nędzy. Tam na przywitanie idą do kąpieli. Puste i wydrążone przez pasożyty żołędzie wypływają na powierzchnię. Pozostałe, czyli te, które poszły na dno, trafiają do kolejnej kadzi, gdzie przez 2,5 godziny zażywają kąpieli w temperaturze 41 stopni Celsjusza. Leśnicy nazywają to termoterapią. To zabija szkodliwe grzyby. Po tej podwójnej kąpieli pracownicy zaprawiają żołędzie środkiem przeciw grzybom i wiozą je do chłodni. Tam żołędzie mogą przez dwa lata leżeć w temperaturze minus 3 stopnie.

W szkółkach kontenerowych sadzonki są też często szczepione grzybami, które ułatwiają im wzrost. Drzewa i grzyb rosną dalej w symbiozie, zwanej mikoryzą. Zaszczepione grzybem drzewo zyskuje szansę na lepsze zdrowie. Szczepienie jest możliwe tylko w takich nowoczesnych szkółkach, wyposażonych w laboratoria. Te szkółki sprzedają też drzewka ludności, choć nie jest to ich główna działalność. W Nędzy najniższej temperatury przechowywania wymagają nasiona buka: minus 10 stopni. Po rozmrożeniu pracownicy szkółki zachęcają je do kiełkowania. Robią to w lutym, choć na podwórku leży jeszcze śnieg i hula lodowaty wicher. Aby się udało, dokonują sprytnej sztuczki: – W tej komorze ustawiamy temperaturę na plus 3 stopnie, a w sąsiedniej na plus 20. Codziennie rano pracowniczki przenoszą nasiona buka z komory chłodnej do ciepłej, a po południu z powrotem. Stwarzamy im warunki cieplne podobne do dnia i nocy w późniejszych miesiącach.

Takie lekkie oszustwo – uśmiecha się Zbigniew Pietrzak ze szkółki w Nędzy. Podobnie dają się nabrać świerki, ale na późniejszym etapie sadzonki. O północy w tunelu foliowym, gdzie rosną, włączają się reflektory. Świecą przez godzinę, później pracownik gasi światło. Jednak małe świerki najwyraźniej traktują tę godzinę jako dodatkowy dzień. I znacznie szybciej rosną. – Gdybyśmy tego nie robili, świerk tylko zawiązałby pączki i powiedział: „dziękuję, już więcej w tym roku nie urosnę”. Dla nas oznaczałoby to stratę sezonu. U nas roczna sadzonka jest tak wysoka, jak dwu- lub trzy-letnie drzewko wyhodowane w warunkach tradycyjnych – wyjaśnia Zbigniew Pietrzak. – Tu mamy roczne jawory wysokie na 60 cm, podczas gdy w warunkach naturalnych osiągają tylko 25 cm. Ten piękny dąb ma 70 cm, w naturze urósłby przez rok tylko 20 cm – pokazuje.

Czego nie wolno robić w lesie:
* wjeżdżać pojazdami silnikowymi (samochodami, motocyklami, quadami);
* wyrzucać śmieci;
* wprowadzać psów bez smyczy.

Do tradycyjnych metod zwalczania tych leśnych plag właśnie dołącza... monitoring. Lasy Państwowe już zainstalowały kamery pod Toruniem. Kolejne trafią do lasów na Mazowszu. Kamery będą podczepiane do drzew przy głównych leśnych drogach. Leśnicy będą je przenosić z miejsca na miejsce. Osoby, które wjadą do lasu i zostaną uwiecznione na filmie, mogą spodziewać się mandatu.

Mity dotyczące lasu:

Aby wyprodukować papier, wycina się lasy.

– To mit, rozpowszechniony przez ekologów o niewielkiej wiedzy. Zdarza się, że listy elektroniczne są zakończone apelem: zastanów się nad wydrukowaniem tego listu na kartce, żeby ocalić sosnę. W rzeczywistości papier robi się z drewna zebranego przy cięciach sanitarnych. Takie drzewo i tak by zginęło, bo jest chore, albo trzeba go wyciąć, żeby inne drzewa miały więcej światła.

Sztuczna choinka świąteczna jest bardziej ekologiczna, bo oszczędza las.
– Nieprawda. Świąteczne choinki pochodzą ze specjalnych plantacji. Często rosną pod liniami wysokiego napięcia, skąd i tak trzeba je wyciąć. Dla pozyskania świątecznych choinek wcale nie wycina się lasu. Naturalną choinkę po świętach można spalić w piecu albo wyrzucić, żeby rozłożyła się w ziemi. Tymczasem plastik ze sztucznych choinek będzie zanieczyszczał środowisko przez tysiące lat.

Leżące w lesie szkło potrafi wywołać pożar, gdy padną na nie promienie słoneczne.
– To mit. Najwięcej pożarów wybucha w lasach wskutek celowych podpaleń albo nieostrożnego zachowania się ludzi, zwłaszcza przez porzucanie w lesie niedopałków.