Stan bezruchu

Maciej Kalbarczyk

GN 10/2021 |

publikacja 11.03.2021 00:00

Skupiając się na walce z koronawirusem, zapominamy, że dużo większe zagrożenie dla naszego zdrowia stanowią inne choroby. Siedzenie w domu nie pomoże im zapobiec.

Stan bezruchu istockphoto

Z sondażu Kantar wynika, że niemal połowa Polaków znacznie ograniczyła swoją aktywność fizyczną w czasie pandemii. Ponad 60 proc. badanych przyznało, że to źle wpłynęło na stan ich zdrowia. W raporcie „Niedostateczny poziom aktywności fizycznej w Polsce jako zagrożenie i wyzwanie dla zdrowia publicznego” eksperci PAN wskazują, że jeszcze na długo przed wprowadzeniem restrykcji brak ruchu był w naszym kraju poważnym problemem. Jego konsekwencją jest rozwój przewlekłych chorób niezakaźnych.

Załamanie trendu

Najważniejszym parametrem stanu zdrowia społeczeństwa jest oczekiwana długość życia. Po upadku komunizmu w Polsce zaczęła ona stopniowo rosnąć. Największy wzrost zanotowano w latach 2000–2014: wśród kobiet z 78 lat do 81,6, a wśród mężczyzn z 69,7 do 73,8. W tym okresie coraz mniej osób umierało z powodu chorób układu krążenia. Jak udało się to osiągnąć? „W dobie zmian społeczno-ekonomicznych największy wpływ na redukcję zgonów z powodu ChUK miało wycofanie dopłat do żywności, co zmniejszyło spożycie tłuszczów nasyconych [podnoszących poziom cholesterolu – przyp. red.] oraz wprowadzenie ustawy ograniczającej palenie papierosów, co doprowadziło do spadku liczby palących o połowę. Na początku XXI w. rozpoczął się natomiast okres szybkiego rozwoju kardiologii interwencyjnej, który zdecydowanie poprawił dostęp do nowoczesnych metod leczenia ostrego zawału serca” – wyjaśniają autorzy raportu. W 2014 r. doszło do załamania tego korzystnego trendu. Według danych GUS w 2019 r. kobiety żyły średnio 81,8 lat, a mężczyźni 74 lata, czyli prawie tyle samo co pięć lat wcześniej. W tym czasie średnia długość życia w 15 krajach Europy Zachodniej nadal rosła. Dlaczego w Polsce było inaczej? „Zahamowaniu uległy korzystne zmiany w diecie i stylu życia. Ponadto zaniedbano rozwój prewencji wtórnej, dostęp do rehabilitacji miał tylko co piąty chory po zawale” – czytamy w opracowaniu. W rezultacie choroby układu krążenia odpowiadają obecnie za 41 proc. wszystkich zgonów w naszym kraju. Pozostają także najczęstszą przyczyną hospitalizacji oraz główną przyczyną orzeczeń o niezdolności do pracy. Zapadalność na zawały serca jest u nas o ponad 30 proc. większa niż np. w Danii.

Dostępne jest 33% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.