Atomowe łono matki

Jarosław Dudała

publikacja 02.12.2010 22:00

Stworzenie sztucznej macicy będzie jak odkrycie energii atomowej – oznaczać będzie korzyści, ale też nie-bezpieczeństwa.

Atomowe łono matki Wikipedia/PD

W pełni funkcjonalna sztuczna macica na razie nie istnieje. Ale naukowcy pracują nad nią od dawna i mają na swoim koncie sukcesy. Tu już nie chodzi o zwykłe inkubatory, choć i one dają szanse na przeżycie nawet wcześniakom urodzonym w 21–23 tygodniu ciąży. W pracach nad sztuczną macicą chodzi o coś więcej.

Pierwsze sukcesy

Dr Thomas Schaffer z amerykańskiego Temple University prowadzi badania nad stworzeniem sztucznej jamy owodni. Ma to być coś w rodzaju sztucznego pęcherza płodowego, wypełnionego płynem, który przypomina składem wody płodowe. Jest on wzbogacony nadfluorkiem węgla, pomagającym dostarczyć płodowi tlen, gdy jego płuca nie są jeszcze rozwinięte. Prace dr. Schaffera są zaawansowane – udało mu się doprowadzić do pełnego rozwoju płody jagnięce. Doktor Helen Hung-Ching Liu z innego amerykańskiego uniwersytetu (Cornell) wyhodowała najpierw śluzówkę macicy, a kilka lat później całą macicę. Posłużył jej do tego syntetyczny szkielet, do którego wszczepiono komórki błony śluzowej, wyściełającej macicę. Zostały one pobrane z organizmu kobiety. Komórki umieszczone na syntetycznym szkielecie wyprodukowały kolejne warstwy macicy, sztuczny szkielet rozpuścił się i pozostał umięśniony worek. Obecnie trwają prace nad umieszczeniem w nim wczesnych zarodków.

Nad sztucznym łonem pracują też Japończycy z Juntendou University w Tokio. Zespołowi założonemu przez zmarłego już prof. Yoshinoriego Kuwabarę udało się połączyć przewód pępowinowy płodu koźlęcego z dwoma urządzeniami, których zadaniem jest przejęcie funkcji naturalnego łożyska. Chodzi o transport krwi, składników odżywczych i tlenu oraz wydalanie produktów przemiany materii. Jak widać, prace naukowców idą w dwóch kierunkach: pierwszy to stworzenie tzw. macicy wczesnej (dr Hung-Ching Liu), do której mogłyby trafić zarodki tuż po ich powstaniu. Drugi to wyprodukowanie tzw. macicy późnej (zespół prof. Kuwabary), która byłaby w stanie przyjąć dziecko na nieco dalszym etapie jego rozwoju.

Czy to jest moralne?

Podstawowe stwierdzenie jest oczywiste: najlepiej byłoby, gdyby nienarodzone dziecko rozwijało się w łonie matki. Można jednak wyobrazić sobie sytuacje, w których zastosowanie sztucznej macicy byłoby pożądane. Sytuacja pierwsza to ciąża pozamaciczna. W takich przypadkach możliwość przeniesienia zarodka do sztucznej macicy rozwiązałaby trudne problemy medyczne. Sytuacja druga to poważne problemy z donoszeniem ciąży. Głośny był przypadek polskiej siatkarki Agaty Mróz. Będąc chorą na raka, zdecydowała się ona najpierw urodzić dziecko, a dopiero potem rozpocząć leczenie, które podjęte w ciąży mogłoby pomóc matce, ale jednocześnie zabić dziecko. Agata Mróz postanowiła chronić swe dziecko i zapłaciła za to życiem. Gdybyśmy dysponowali sztuczną macicą, to rzadki dylemat, czy chronić życie matki, czy dziecka, przestałby być aktualny. Dziecko trafiłoby do sztucznego łona, a matka mogłaby być leczona natychmiast. Podobnie byłoby, gdyby matka uległa w ciąży ciężkiemu zatruciu albo nawet zmarła.

Z sytuacją trzecią mielibyśmy do czynienia, gdyby matka była pozbawiona macicy (np. na skutek jej wycięcia w związku z chorobą) albo macica ta byłaby tak zniekształcona, że nie byłaby w stanie prawidłowo funkcjonować w ciąży. Sztuczna macica, nad którą pracuje dr Hung-Ching Liu, mogłaby być wtedy wszczepiona kobiecie jako swego rodzaju proteza. Byłby to zabieg przypominający co do zasady wszczepienie np. sztucznego stawu biodrowego. Trzeba podkreślić, że macica nie decyduje o tożsamości człowieka. Dlatego jej wszczepienie nie spotkałoby się ze sprzeciwem, który musiałby towarzyszyć na przykład przeszczepieniu jajników.

Koniec z aborcją?

Są nawet optymiści, którzy uważają, że stworzenie sztucznej macicy rozwiązałoby problem aborcji w ogóle. Zwracają oni uwagę, że część zwolenników tzw. prawa do aborcji nie interpretuje go jako prawa do rozporządzania przez matkę życiem dziecka tak, jakby było ono częścią jej ciała. Chodzi im raczej o „prawo kobiety do niebycia w ciąży”, a śmierć nienarodzonego dziecka jest dla nich jedynie (jakkolwiek to brzmi) skutkiem ubocznym. Oczywiście, niezależnie od takiej czy innej interpretacji „prawa do aborcji”, przerwanie ciąży jest dziś jednoznaczne ze spowodowaniem śmierci dziecka. Stworzenie sztucznej macicy zmieniłoby tę sytuację. Teoretycznie możliwe stałoby się przerwanie ciąży, a jednocześnie zachowanie życia dziecka, przeniesionego do sztucznej macicy. Tam następowałby jego dalszy rozwój, aż do „sztucznego porodu”. Potem mogłoby trafić do adopcji. Czy byłoby to rozwiązanie z gruntu dobre? Nie, bo zakładałoby traktowanie dziecka jako przeszkody w realizacji innych celów. Jednak dziś wiele państw zezwala na przerywanie ciąży i uśmiercanie w ten sposób dzieci. W takiej sytuacji zmiana prawa poprzez dopuszczenie przerwania ciąży i przeniesienia dziecka do sztucznej macicy mogłaby być uznana za krok w dobrym kierunku, mimo moralnej ułomności tego rozwiązania.

Zagrożenia

Korzyściom płynącym ze stworzenia sztucznej macicy musiałyby jednak towarzyszyć poważne zagrożenia. Mogłaby ona być wykorzystywana w sposób niemoralny, niszczący. Wyobraźmy sobie kobietę, która chce mieć dziecko, ale nie chce, by ciąża przerwała jej karierę. Albo obawia się, że ciąża zaszkodzi jej figurze. Dzięki sztucznej macicy taka kobieta mogłaby zajść w ciążę, a następnie szybko przenieść swoje maleństwo do sztucznej macicy. A po okresie „sztucznej ciąży” odebrać dziecko i je wychowywać. W takim przypadku dobro dziecka stawiane byłoby niżej niż kariera czy samopoczucie matki. Jest to sytuacja nie do przyjęcia pod względem moralnym.

Ciąg dalszy in vitro?

Jeszcze większe zagrożenia oznaczałoby traktowanie rozwoju dziecka w sztucznej macicy jako ciągu dalszego po zapłodnieniu in vitro. Wtedy całkowicie zniesiona zostałaby naturalna bariera łona matki, która jest w stanie w wielkim stopniu ochronić dziecko przed ingerencją z zewnątrz. Na szczęście perspektywa stosowania sztucznej macicy jako ciągu dalszego zapłodnienia in vitro wydaje się bardzo odległa. Przede wszystkim dlatego, że gdyby nawet udało się stworzyć taką technologię, to musiałaby ona być bardzo droga.

Niemniej sytuację tę przewiduje instrukcja watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary o szacunku dla rodzącego się życia ludzkiego i godności jego przekazywania „Donum vitae”. Ostrzega ona, że „techniki zapłodnienia w probówce mogą otworzyć możliwości innych form manipulacji biologicznej i genetycznej embrionów ludzkich, takich jak: usiłowania lub plany zapłodnienia między gametami ludzkimi i zwierzęcymi, ciąża embrionu ludzkiego w łonie zwierzęcym, hipoteza lub projekt zbudowania sztucznych macic dla embrionów ludzkich. Metody te są sprzeczne z godnością istoty ludzkiej właściwą embrionowi i równocześnie zagrażają prawu każdej osoby do poczęcia i urodzenia się w małżeństwie i przez małżonków”.

Przytoczony fragment jest jedynym oficjalnym wskazaniem Kościoła, dotyczącym sztucznej macicy. Jest to – jak widać – wskazanie zdecydowanie negatywne. Wpływ na to ma z pewnością usytuowanie problemu moralnej dopuszczalności stosowania sztucznej macicy w kontekście in vitro. Bo też, jeśli chodzi o zastosowanie tzw. wczesnej macicy, to – przy dzisiejszym stanie wiedzy – w grę wchodzi jej użycie chyba tylko jako kolejnego etapu po zapłodnieniu in vitro. Możliwość transplantacji do organizmu kobiety sztucznie spreparowanej macicy, zdolnej do przyjęcia powstałego naturalnie embrionu, wydaje się odległa w czasie. Inaczej jest z ewentualnym użyciem tzw. późnej macicy. Jej zastosowanie byłoby moralnie dopuszczalne, gdyby była to jedyna możliwość uratowania życia dziecka lub matki.

Korzystałem z referatu pt. „Problem sztucznej macicy w świetle etyki personalistycznej”, wygłoszonego 4 listopada w Krakowie. Jego autorem jest ks. dr hab. Andrzej Muszala z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie.