Religia i szczęście

PAP |

publikacja 07.12.2010 07:22

Choć już dawno stwierdzono zależność między religijnością a zadowoleniem z życia, dopiero teraz naukowcy odkryli, co dokładnie odpowiada za większe poczucie szczęścia religijnych ludzi. Wyniki badania publikuje grudniowy numer pisma "American Sociological Review".

Religia i szczęście Henryk Przondziono/Agencja GN "Ucieszyłem się, gdy mi powiedziano: Pójdziemy do domu Pana" (Psalm 122,1)

"Nasze badanie dostarcza ważnego dowodu na to, że zadowolenie z życia dają raczej społeczne, niż teologiczne czy duchowe aspekty religii" - twierdzi główny autor badań, socjolog z University of Wisconsin-Madison, Chaeyoon Lim. - Ustaliliśmy zwłaszcza to, że tajemniczym czynnikiem, który czyni ludzi szczęśliwszymi, są przyjaźnie nawiązywane w obrębie zgromadzenia wiernych".

Lim wraz z Robertem D. Putnamem z Harvard University wykorzystali dane z badania Faith Matters Study, przeprowadzonego na reprezentatywnej grupie dorosłych Amerykanów w 2006 i 2007 r. Według tej pracy, 33 proc. osób uczestniczących raz w tygodniu w religijnych obrzędach - i mających od trzech do pięciu bliskich znajomych, wywodzących się z grona wiernych - deklaruje "niezwykłe zadowolenie" z życia (na skali od jednego do dziesięciu "niezwykłe zadowolenie" zajmuje najwyższą, dziesiątą pozycję).

Dla porównania, podobne zadowolenie odczuwa już tylko 19 proc. osób, które co prawda regularnie uczestniczą w obrządkach, ale nie nawiązali bliższych znajomości ze współwyznawcami.

Badania te mówią również, że "niezwykłe zadowolenie" z życia wyraża 23 proc. osób uczestniczących we wspólnych modlitwach zaledwie kilka razy w roku, ale które w swej kongregacji posiadają od trzech do pięciu bliskich znajomych. Podobne zadowolenie deklaruje tylko 19 proc. ludzi, którzy nie praktykują swej wiary, i - konsekwentnie - nie mają bliskich ludzi rekrutujących się spośród współwyznawców.

"Moim zdaniem dane te dowodzą, że tak naprawdę to nie chodzenie do kościoła, słuchanie kazań albo modlitw czyni ludzi szczęśliwszymi, tylko nawiązywanie w obrębie kościoła przyjaźni i tworzenie tam sieci bliskich więzi" - mówi Lim.

Zdaniem Lima, ludzie lubią mieć świadomość przynależności. "Jedną z ważnych funkcji religii jest dawanie ludziom poczucia przynależności do wspólnoty moralnej, która opiera się na wierze" - mówi. "Ta wspólnota może być jednak abstrakcyjna i odległa, dopóki człowiek nie stworzy sobie kręgu bliskich przyjaciół, których łączy podobna tożsamość. Dzięki temu istnienie przyjaciół ze zgromadzenia wiernych sprawia, że wspólnota religijna staje się rzeczywista i namacalna, a to nasila u człowieka poczucie przynależności".

Wyniki badań stosują się zarówno do katolików, jak i protestantów. Podobne cechy można znaleźć również wśród Żydów i Mormonów - zauważa Lim, dodając, że rozpatrywane dane nie objęły wystarczająco dużej grupy Muzułmanów czy Buddystów, by przetestować teorię również na wyznawcach tych religii.

 

Od redakcji

Niewątpliwie poczucie przynależności i nawiązywanie więzi międzyludzkich może przyczyniać się do szczęścia, ale czy to wystarczająca odpowiedź na pytanie o związek pomiędzy świadomym życiem religijnym a poczuciem szczęścia, a dalej - sensu i spełnienia ?