Kamera może (niemal) wszystko

Tomasz Rożek

GN 20/2021 |

publikacja 20.05.2021 00:00

Kamery monitoringu mają na nas oko nawet w niewielkich miejscowościach. W większych miastach obserwowani jesteśmy przez tysiące takich urządzeń. W Warszawie system monitoringu składa się z 20 tys. kamer. Co one mogą?

Kamera może (niemal)  wszystko istockphoto

Kamery zawieszane są na budynkach czy słupach trakcyjnych i obserwują najbardziej ruchliwe i newralgiczne punkty miasta, ale są też w autobusach miejskich (w Warszawie ponad 10 tys.), w tramwajach czy w metrze. Bywają instalowane na dachach samochodów, które jeżdżą i rejestrują nieprawidłowo zaparkowane pojazdy. Montuje się je na skrzyżowaniach ulic czy na rogatkach miast, aby sczytywać tablice rejestracyjne poruszających się pojazdów. Kamery prywatne instalowane są w sklepach i przed nimi, na parkingach, a wielu kierowców umieszcza je w swoich samochodach. Do tych urządzeń różne służby mają dostęp ograniczony (mogą wystąpić o udostępnienie nagranego materiału, gdy kamera zarejestrowała obraz przestępstwa), ale zdarza się, że ich właściciele upubliczniają nagrania, umieszczając je w internecie. Trzeba sobie jasno powiedzieć: jesteśmy rejestrowani niemal każdego dnia, a będąc w miejscu publicznym, poruszając się w centrum miasta albo tam, gdzie jest większy ruch, możemy być zarejestrowani przez dziesiątki należących do różnych instytucji kamer.

Prawo do prywatności

Kamery, a w zasadzie informacje, które rejestrują, są bardzo cenne, więc nie należy się dziwić, że dostęp do nich chcą mieć służby. Jakiś czas temu biuro Rzecznika Spraw Obywatelskich zapytało szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, dlaczego ABW czyni starania, by mieć dostęp do informacji rejestrowanych przez kamery monitoringu zainstalowane w warszawskich tramwajach. ABW rzeczywiście w ostatnich dniach poprzedniego roku skierowało do warszawskiej komunikacji publicznej pismo, w którym zażądało dostępu do tych danych. Przy czym nie miało to związku z prowadzeniem jakiegoś konkretnego śledztwa, w ramach którego agenci chcą sprawdzić, zweryfikować dane o osobie czy o grupie osób. Chodzi o tzw. prewencyjne przechowywanie danych o ruchu i lokalizacji wszystkich, którzy ze środków komunikacji korzystają. Liczne wyroki i polskich, i europejskich sądów czy trybunałów mówią jasno, że przechowywanie tego typu danych przez służby jest naruszeniem prawa do prywatności i pogwałceniem Karty Praw Podstawowych UE, a odstępstwa od zasad ochrony danych osobowych mogą mieć miejsce jedynie w sytuacjach absolutnej konieczności. Innymi słowy, gdy podczas prowadzenia śledztwa takie dane są potrzebne, służby powinny każdorazowo o nie występować, uzasadniając to konkretnym przypadkiem. Nie mogą jednak z samego faktu bycia służbami żądać przekazania wszystkich danych tego typu oraz ich przechowywać.

Dostępne jest 33% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.