Cyfrowy okup

Tomasz Rożek

GN 26/2021 |

publikacja 01.07.2021 00:00

Wyobraź sobie firmę, która sprzedaje swoje pomysły innym, by ci mogli je stosować. Nie liczy sobie drogo, jakiś tam procent od tego, co uda się tym innym zarobić. Chętnych jest wielu, więc pieniądze płyną szerokim strumieniem. A tym produktem jest oprogramowanie do rabowania innych.

Cyfrowy okup istockphoto

Pomysł jest prosty (nie wchodząc w szczegóły). Ktoś infekuje komputer oprogramowaniem szyfrującym dane i grozi ich ujawnieniem albo skasowaniem. Zawsze oznacza to poważne kłopoty, a bardzo często po prostu bankructwo firmy. Za odstąpienie żąda okupu. Nie ma wyjścia, instytucja albo firma płaci. A wtedy blokady zostają zdjęte i firma może funkcjonować dalej. Oprogramowanie, które służy do tego procederu, można wynająć, a jego właściciel otrzymuje procent od zysku. Gwarantuje przy tym kompleksową obsługę transakcji. Najczęściej w kryptowalutach, bo nie sposób ich wyśledzić. Tak działa ransomware; ransom – to po angielsku okup, a ware to końcówka słowa software, czyli oprogramowanie. Ransomware to oprogramowanie do ściągania okupów. Warto sobie to słowo zapamiętać, bo będziemy o nim słyszeli coraz częściej.

Włam do wynajęcia

W pierwszych dniach maja przeprowadzono atak hakerski na jeden z podstawowych rurociągów w USA. Komputery odpowiedzialne za obsługę infrastruktury zostały skażone, a zapisane na nich kluczowe dane zaszyfrowane. Żeby nie doszło do awarii, rurociąg trzeba było zamknąć, a to z kolei spowodowało odcięcie wschodu kraju od dostaw ropy naftowej. Hakerzy zażądali 5 mln dolarów i wkrótce otrzymali tę kwotę. Gdy w kolejnych stanach ogłaszano stan wyjątkowy, gdy linie lotnicze musiały zmieniać harmonogramy lotów, a do stacji benzynowych tworzyły się wielokilometrowe kolejki, zdano sobie sprawę z tego, że hakerzy wygrali. Nie pomogły służby federalne ani powołany przez administrację USA sztab kryzysowy – odszyfrowanie danych jest w zasadzie niemożliwe, podobnie jak wyśledzenie sprawców. Z kolei koszty wyłączenia rurociągu zasilającego wschodnie wybrzeże USA w momencie, w którym gospodarka rusza po pandemicznych obostrzeniach, są ogromne.

O sprawcach nie wiadomo w zasadzie nic. Nazywają się DarkSide, pochodzą albo z Rosji, albo z którejś z byłych republik radzieckich. Nie wiadomo, czy są powiązani z rządem w Moskwie. Nie da się ich wyśledzić ani przez oprogramowanie, ani obserwując drogę przelewu. Zresztą okup był zapłacony w kryptowalucie, której śledzić się po prostu nie da.

Dostępne jest 30% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.