Po zniknięciu dużych roślinożerców sawanny zaczęły płonąć

PAP |

publikacja 01.12.2021 08:00

Po wyginięciu dużych roślinożerców pod koniec czwartorzędu na sawannach częściej wybuchały pożary - informują naukowcy na łamach tygodnika "Science".

Roślinożerca Roślinożerca
Gdy zabrakło wielki roślinożerców stepy zaczęły płonąć, nie miał kto rozsiać niektórych gatunków roślin i nie miały co jeść drapieżniki
Henryk Przondziono /Foto Gość

W późnym czwartorzędzie, kilka tysięcy lat temu, wyginęły duże ssaki roślinożerne, takie jak mamuty. W wyniku tego na obszarach trawiastych, gdzie te zwierzęta wcześniej żerowały, zaczęły wybuchać pożary. To następstwo miało charakter globalny - dowodzą naukowcy z Yale University (USA).

Duże zwierzęta roślinożerne zapobiegają pożarom, ponieważ systematycznie zjadają rośliny, które mogą stać się paliwem dla ognia. Zespół badawczy sporządził zestawienie gatunków dużych roślinożerców, które wymarły na czterech kontynentach pomiędzy 50 tys. a 6 tys. lat temu, w tym mamutów, olbrzymich bizonów i archaicznych koni. Najwięcej ich wyginęło w Ameryce Południowej, następnie w Ameryce Północnej, w Australii i w Afryce.

Uzyskane wielkości naukowcy zestawili z danymi na temat częstotliwości pożarów, które pozyskali, analizując warstwy osadowe z dna jezior. Próbki węgla drzewnego pobrano z 410 stanowisk archeologicznych. "Wymierania prowadziły do kaskady następstw - wyjaśnia Allison Karp z Yale University - Ich badanie pozwala nam zrozumieć, w jaki sposób roślinożercy także dzisiaj kształtują globalną ekologię".

Wymarcie roślinożerców wywołało różnorodne skutki ekologiczne, takie jak wyginięcie drapieżników czy zanikanie drzew owocowych, które były rozsiewane dzięki roślinożernym zwierzętom.

Więcej: https://www.science.org/doi/10.1126/science.abj1580