Wojna informacji

Tomasz Rożek

GN 10/2022 |

Wojna informacyjna to nic nowego, ale każda kolejna bardziej wpływa na postawy i ludności, i polityków. Kiedyś okupant zrzucał ulotki, rozklejał plakaty albo instalował głośniki, które dezinformowały, na ulicach miast.

Wojna informacji

Dzisiaj taki głośnik każdy ma w kieszeni. Wojna informacyjna to niekoniecznie kłamstwa. To gra społecznymi nastrojami. Kłamstwa najłatwiej zweryfikować, choć niewielu z nas to robi. Kilka dni temu w internecie pojawiła się grafika ze zburzonym domem i podpisem mówiącym, że Rosjanie rozpoczęli ostrzeliwanie Przemyśla. Ten wpis nie miał szerokich zasięgów, ale już wpis, że brakuje benzyny na stacjach paliw, rozszedł się bardzo dobrze i w znaczący sposób wpłynął na zachowania wielu ludzi. Do stacji ustawiały się kolejki, a to spowodowało, że benzyny rzeczywiście w niektórych miejscach zabrakło. Ale nie z powodu wojny na Ukrainie, tylko z powodu podatności na przekazywane w mediach, głównie społecznościowych, informacje.

Producenci paliw apelowali, informowali, ale to nic nie zmieniło. Podobnie, choć już z mniejszą intensywnością, było z gotówką w bankomatach. W wielu miejscach jej zabrakło, bo z niewiadomych powodów wiele osób zapragnęło swoje oszczędności mieć w skarpecie. Po co? Bo w internecie przeczytali, że tak jest lepiej. Tego typu manipulacje szybko stają się prawdą, stąd ich twórców trudno wyśledzić i trudno im cokolwiek zarzucić. Przecież na niektórych stacjach rzeczywiście zabrakło benzyny, to o co chodzi? Te same mechanizmy były wykorzystywane podczas pandemii. Wiele kont, które rozsiewały pandemiczne bzdury (m.in. na temat szczepień), teraz zmieniło profil i rozsiewa bzdury o agresji Rosji. Potwierdza to tylko ustalenia zawarte w raportach sporządzonych przez unijne i krajowe instytucje, że wiele kont tzw. antyszczepionkowych jest finansowanych ze Wschodu. W ostatnich godzinach w Ukrainie ogromne zasięgi miały informacje dotyczące walk w okolicy jednej z elektrowni jądrowych. W mediach pojawiały się wiadomośći o podwyższonym promieniowaniu i wypowiedzi o konieczności picia płynu Lugola. To wszystko bzdury. Państwowa Agencja Atomistyki na bieżąco monitorowała sytuację, wielokrotnie pisała, że nie ma powodów do niepokoju. Ale to niewiele pomaga. Elektrownia jądrowa nie może eksplodować jak bomba jądrowa, a reaktory są zabezpieczane przed ostrzałem artyleryjskim. To wiedza, którą bardzo łatwo można pozyskać i sprawdzić. No ale robią to nieliczni. Przeważająca większość, przekazując te niesprawdzone wiadomości, wzbudza lęk i panikę. A Rosji bardzo zależy na tym, by reszta świata się bała. Nie mówiąc o tym, że największemu producentowi gazu na rynek europejski bardzo zależy, by społeczeństwa Zachodu uważały technologie jądrowe za niepewne i niebezpieczne. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.