Czy znajdziemy E.T.?

Tomasz Rożek

GN 25/2022 |

publikacja 23.06.2022 00:00

Jest zasadnicza różnica pomiędzy tym, jak „obce życie” rozumieją naukowcy, a tym, jak przedstawiają je scenarzyści filmów albo autorzy książek science fiction. Choć może się w przyszłości okazać, że wizje jednych pokryją się z odkryciami tych drugich.

Bohater filmu „E.T.” Stevena Spielberga  z 1982 roku. Photoshot/pap Bohater filmu „E.T.” Stevena Spielberga z 1982 roku.

Niemal dokładnie tego samego dnia, w którym naukowcy ogłosili wyniki badań próbek pobranych z planetoidy Ryugu, miała miejsce 40. rocznica premiery filmu „E.T.”. Pamiętam go. Opowiadał o przesympatycznym gościu z innej planety, który przypadkiem znalazł się na Ziemi. Pamiętam, jak zazdrościłem dzieciakowi, z którym E.T. się zaprzyjaźnił, i jak bardzo chciałem, żeby i mnie przytrafiła się taka przygoda. Scena, w której chłopiec leci na rowerze, pedałując, a w przypiętym do kierownicy koszyku siedzi kosmita (w tle piękny, jasno świecący Księżyc), jest jedną z najbardziej kultowych scen w historii kina. Film zrobił furorę na całym świecie. Zarobił 80 razy więcej, niż w niego zainwestowano, dostał nominację do dziewięciu Oscarów, z czego cztery zdobył. Został też uhonorowany dwoma Złotymi Globami. To wszystko byłoby jednak niczym w porównaniu z informacją, że E.T. – albo jakakolwiek inna forma pozaziemskiego życia – istnieje.

Skąd się to wzięło?

To odkrycie w zasadzie z każdego punktu widzenia byłoby przełomowe. A o tym, że przełom się zbliża, świadczy wiele. Na Marsie śladów życia szuka kilka zaawansowanych urządzeń. Na razie ich nie znalazły, ale stawiają wiele znaków zapytania. Dzisiaj wiadomo, że Mars był planetą wodną i wciąż nią jest. Woda płynna, na powierzchni, nie pojawia się tam często, ale zamarzniętej jest bardzo dużo. Dzisiaj nie ma sposobu na to, by przeprowadzić dokładne badania pod powierzchnią Czerwonej Planety, ale wiele wskazuje na to, że płynna woda nie jest tam rzadkością. Równocześnie badania prowadzone na ziemskich bakteriach (z grup ekstremofili) wskazują, że gdyby te znalazły się na Marsie, z jego ciśnieniem, temperaturą i promieniowaniem, mogłyby tam bez problemu funkcjonować. Do tej układanki idealnie pasuje meteoryt, który co prawda znaleziono na Ziemi, ale pochodzi z Marsa, a w którego wnętrzu znaleziono ślady prastarego życia.

Skąd życie miałoby się wziąć na Marsie? Nie ma odpowiedzi na to pytanie. Tak jak nie wiadomo, skąd życie wzięło się na Ziemi. Może cegiełki niezbędne do jego powstania były rozsiewane w całym kosmosie, a przynajmniej w całym Układzie Słonecznym… Nie jest to wykluczone, bo znajduje się ich coraz więcej, i to w bardzo zaskakujących miejscach. Na przykład jądra komet są pełne związków chemicznych, które są podstawą życia. Cegiełki to oczywiście nie to samo co cały budynek (albo i całe osiedle), ale jeszcze 20–30 lat temu nikt nie powiedziałby, że tak złożone związki chemiczne są w kosmosie czymś tak często występującym. Ich odkrycie w materiale kometarnym było czymś niespodziewanym. Choć już wtedy wiedziano, że komety to posklejane wodnym lodem kawałki pierwotnej materii Układu Słonecznego. Wiedziano także, że to komety przyniosły na Ziemię część wody, która dzisiaj wypełnia morza i oceany. W rzeczywistości woda na Ziemi jest starsza niż sama Ziemia. Czy wraz z wodą zostały tutaj przyniesione nasiona życia? A jeżeli tak, to nie ma powodów by uważać, że pojawiły się one tylko na Ziemi. Przecież komety uderzały także o powierzchnie innych planet i księżyców. W tym w Marsa czy Wenus. W przypadku tej drugiej także podejrzewa się, że była kiedyś planetą wodną. Choć znaków, że tak było, jest nieporównywalnie mniej niż w przypadku Marsa.

Nie wiadomo

Komety zawsze były uważane za wysłanników. Może to one zasiewały życie? Ostatnie badania pokazują, że nie tylko one mogły to robić. Niedawno pochwalono się wynikami badań próbek pochodzących z planetoidy Ryugu, które na Ziemię dostarczyła japońska sonda Hayabusa 2. I nie chodzi tutaj o jakąś przypadkową cząsteczkę. W regolicie zebranym na powierzchni planetoidy znaleziono ogromne bogactwo aminokwasów (ponad 20 różnych). To aminokwasy budują białka. Tak dużej ich różnorodności nie odkryto nawet w gruncie kometarnym.

Planetoida Ryugu znajduje się 320 milionów kilometrów od Ziemi. Japońska sonda miała z nią kontakt w 2018, a potem w 2019 roku. W sumie zebrała kilka gramów materiału znajdującego się na powierzchni obiektu. To w zupełności wystarczyło, by zbadać go i dojść do tak zaskakujących wniosków. Czy ta planetoida jest w jakiś sposób oryginalna? Czy pochodzi z jakiegoś specjalnego miejsca? Nie! Ona jest zwykłym obiektem, jakich w naszym Układzie są setki tysięcy, a pewnie i miliony. Jeżeli tak, znaczy to, że chmura materii, z której uformował się Układ Słoneczny, była nasycona skomplikowanymi związkami chemicznymi, z których – o ile nastąpiły sprzyjające okoliczności – mogło się uformować życie. Ciekawe, prawda? Czy uformowało się ono gdzieś jeszcze poza Ziemią? Dowodów brak, poszlak coraz więcej. Na przykład na Marsie coś produkuje niewielkie ilości metanu. Na Ziemi ten gaz produkują bakterie rozkładające materię ożywioną. Czy na Marsie także? Nie wiadomo. Na powierzchni Europy, największego księżyca Jowisza, lodowa powierzchnia poprzecinana jest rdzawymi pęknięciami, kanionami i dolinami. Światło odbite od tych rdzawych obszarów sugeruje, że za charakterystyczny kolor odpowiedzialne są bakterie. Czy one tam są rzeczywiście? Nie wiadomo, na Europie nie udało się jeszcze wylądować żadnej misji badawczej. Jest to księżyc lodowy, jego powierzchnia w całości składa się z grubej warstwy zamarzniętej wody, ale poniżej tej warstwy znajduje się woda ciekła, najpewniej podgrzewana przez gorące jądro księżyca. Tam mogłoby istnieć życie, ale nie ma na to dowodów. W gęstej atmosferze Wenus znajdują się związki chemiczne, które na Ziemi produkują proste organizmy żywe. Powierzchnia planety bliźniaczej Ziemi jest miejscem bardzo niegościnnym. Ogromne ciśnienie, bardzo wysoka temperatura i niesprzyjający życiu skład atmosfery powodują, że życie, jakie znamy (węglowe), nie mogłoby istnieć przy powierzchni (na powierzchni) planety. Ale warunki panujące w wyższych partiach wenusjańskiej atmosfery (w chmurach) są w zasadzie życiu przyjazne. No, może poza tym, że chmury, o których mowa, składają się z cząsteczek kwasu siarkowego w stężeniach, których większość ziemskich bakterii by nie przeżyła. Ale znamy tutaj, na Ziemi, mikroby, które spokojnie by sobie tam poradziły. To właśnie w chmurach Wenus grupa naukowców z Wielkiej Brytanii, Stanów Zjednoczonych i Japonii znalazła śladowe ilości fosfowodoru (fosfiny), związku, który na Ziemi produkują beztlenowe bakterie. Czy na Wenus żyją bakterie? Nie wiadomo.

Przełom

W wielu miejscach w Układzie Słonecznym widzimy ślady, ale nie mamy pewności, kto je zostawia. A to, że na Ziemi takie same ślady zostawia życie, to za mało, to jeszcze nie dowód. W wielu miejscach w Układzie Słonecznym znajdujemy podstawowe cegiełki życia. Ale to jeszcze nie dowód, że gdziekolwiek poza Ziemią te cegiełki złożyły się w coś większego, nawet gdyby tym czymś była najprostsza bakteria. W wielu miejscach na Ziemi znajdujemy bakterie, które bez problemu poradziłyby sobie na planetach czy księżycach, które badamy. Ale to jeszcze nie dowód, że tam, dokąd wysyłamy sondy i lądowniki, cokolwiek żyje. Może jakieś odpowiedzi dadzą próbki zebrane przez amerykańską sondę OSIRIS-REx z planetoidy Bennu, które dotrą na Ziemię w przyszłym roku. A może znowu dostaniemy tylko kolejny element układanki, której wciąż nie rozumiemy. Nie ma jednak wątpliwości, że przełom się zbliża. Tyle tylko, że nie wiemy, kiedy nastąpi. Mówiąc o przełomie, mam na myśli znalezienie prostego życia bakteryjnego. A co gdy znajdziemy życie bardziej złożone (albo ono nas znajdzie)? Inną cywilizację? Osobniki takie jak E.T.? Szczerze mówiąc, na samą myśl o tym kręci mi się w głowie. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.