Coraz dziksza Polska

Marcin Jakimowicz

GN 48/2022 |

publikacja 01.12.2022 00:00

Papugi w Nysie, kraby i żółwie w Wiśle, nutrie jako maskotki Rybnika, buszujące w zaroślach szakale. Jakie jeszcze inne egzotyczne zwierzęta dobrze poczuły się w Polsce?

Nutrie amerykańskie przy rzece Nacynie w Rybniku. agnieszka huf /foto gość Nutrie amerykańskie przy rzece Nacynie w Rybniku.

Głowa do góry! ​Turyści zwiedzający Wieczne Miasto dziwią się, że na wzgórzach Awentynu czy Kapitolu nad ich głowami przelatują głośne stada wielobarwnych drących się wniebogłosy papug. Tropikalne ptaki w stolicy Italii? Tego nie pamiętają najstarsi kibice Romy czy Lazio. Pierwsze dzikie kolorowe ptaki pojawiły się nad Tybrem na początku lat dziewięćdziesiątych. Wypuszczone z klatek, zadomowiły się w ciepłych włoskich parkach. Zwłaszcza dwa gatunki: pochodząca z Afryki zielona aleksandretta obrożna i jej koleżanka z Ameryki Południowej mnicha nizinna świetnie poczuły się w koronach rzymskich drzew.

No dobrze, ale gdzie Rzym, a gdzie… Nysa?

Do kogo należy park?

Gdy byłem w tym mieście, zdumiałem się, widząc przelatujące w parku miejskiego zielone papugi. Przed laty zamieszkały wśród drzew i choć inne gatunki zakładały się w swych dziuplach, że przyjezdni nie przetrzymają polskiej zimy… doczekały się piskląt. Dziś zdominowały to terytorium. Nie przeszkadzają im mrozy.

To pierwszy przypadek w Polsce, by dziko żyjąca papuga znalazła partnera i wychowała młode. Aleksandretty na wolności żyją już masowo w Belgii, Holandii i Niemczech i są tam poważnym problemem. Dlaczego? Są wszystkożerne, więc nie tylko zabierają pokarm innym ptakom, ale podbierają go z miejskich karmników. I choć kojarzymy je z ciepłymi krajami, nie przeszkadza im nawet dwudziestostopniowy mróz. To silne i agresywne ptaki, które wygrywają większość potyczek przy karmnikach. Są jednak rodzime gatunki, które potrafią się im postawić. Na przykład zadziorna bogatka, czyli najpopularniejsza z sikorek, która wygrywa większość bójek z większymi od niej papugami.

To na razie rodzaj ornitologicznej ciekawostki (kilka osobników aleksandretty zaobserwowano również w stolicy), a ptaki, których naturalnym środowiskiem jest północna część Afryki Subsaharyjskiej i południowa Azja nie są jeszcze takim problemem, jak w innych miastach Europy. Ich największa populacja występuje w Wielkiej Brytanii i liczy niemal… 30 tys. osobników! W Holandii i Niemczech papug jest ponad 6 tys. Nie tylko niszczą uprawy, ale konkurują z rodzimymi ptakami o miejsca lęgowe. Wszystko wskazuje na to, że nyska ciekawostka to dopiero początek kłopotów. W Europie Zachodniej populację tych papug szacuje się już na 90 tys. par, a w świecie przyrody, gdzie działa prawo silniejszego, ich „gangi” opanowały francuskie czy brytyjskie karmniki i pokazały wróblom czy szpakom ich miejsce w kolejce. Nyskie papużki nie narzekały na brak pożywienia, bo troskliwie zaopiekowali się nimi mieszkańcy.

Czy to przypadek, że papugi zadomowiły się w koronach europejskich drzew trzy dekady temu, dokładnie wtedy, gdy pojawiły się w klatkach sklepów zoologicznych?

Te co skaczą i fruwają…

Sklep zoologiczny trzydzieści lat temu? Akwaria, proste terraria, obroże, smycze, wszelkiej maści karmy, kanarki, papużki faliste, podświetlane neonki i leniwe skalary, zakręcone na swoim punkcie chomiki syryjskie wyrabiające na bieżni 200 procent normy i wiecznie śpiące świnki morskie. A dziś? Dołączyły do nich drapieżne włochate pająki, kameleony, jaszczurki, gekony, patyczaki, żaby, mnóstwo dziwacznych owadów, krabów i żółwi. Zmieniła się też rola myszek. Coraz częściej nie są głównymi bohaterami, ale pokarmem dla węży. Zdarza się, że ich znudzeni, bardzo lekkomyślni właściciele wypuszczają swe pociechy „na wolność”.

Efekt? W stawie tuż przy rozpędzonej Drogowej Trasie Średnicowej nieopodal blokowisk Świętochłowic czy na Żabich Dołach (powstały 25 lat temu przez zalanie pozostałości po kopalniach Zespół Przyrodniczo-Krajobrazowy nieopodal Bytomia) spacerujący zauważyli wychylające się z tafli jeziora łepki uważnie obserwujące to, co dzieje się na brzegu. Nie były to jednak nasze spotykane na przykład na Zamojszczyźnie, wpisane do czerwonej księgi zwierząt zagrożonych wyginięciem, żółwie błotne (Emysorbicularis), jedyny gatunek żółwia żyjący naturalnie w Polsce, ale wypuszczeni z terrarium ich egzotyczni koledzy.

Pod Puławami wyłowiono z Wisły dwudziestoletnią trzykilogramową samicę żółwia żółtobrzuchego. Jak trafiła do królowej polskich rzek? Wypuszczona przez znudzonego właściciela – zgodnym chórem odpowiadają specjaliści. Lekkomyślność ludzka nie ma granic. Egzotyczni przybysze są groźni dla występujących naturalnie na terenie Polski żółwi błotnych. Jeśli „nasze” żółwie błotne spotkają w jednym zbiorniku swych „czerwonolicych” lub „żółtolicych” kolegów, przegrają walkę o przetrwanie. Co więcej, żółwie ozdobne przenoszą patogeny (czynniki odpowiedzialne za wywoływanie chorób) niebezpieczne nie tylko dla ich „błotnych” kolegów, ale też dla ptaków, ssaków, w tym ludzi.

Skowyt nad Nogatem

​Szakale! Te czworonożne drapieżniki zaobserwowano w województwie zachodniopomorskim i lasach wschodniej Polski. Szakale złociste, czworonogi z rodziny psowatych, mniejsze od wilka szarego są zwierzętami stadnymi. Widywane są najczęściej w parach. Nie stanowią raczej dla człowieka zagrożenia (choć lepiej zejść im z drogi), niebezpieczniejsze mogą być choroby, które przenoszą, zarażając na przykład bezdomne psy. Eksperci twierdzą, że gatunek ten (w latach 60. niemal całkowicie wytępiony) ekspansywnie przesuwa zasięg ku północy. Rozród szakali w północnej Polsce udokumentowali naukowcy z białowieskiego Instytutu Biologii Ssaków PAN i Instytutu Ochrony Przyrody PAN w Krakowie współpracujący z nadleśnictwem Kwidzyn. Nad Nogatem szakale są widywane regularnie od siedmiu lat, a mieszkańcy pokrzyżackich miasteczek mogą usłyszeć nawet ich charakterystyczne wycie. Wedle statystyk łowieckich na terenie Polski w 2019 r. występowały 1054 szakale, trudno jednak o wiarygodne potwierdzenie tych danych.

Kłopotliwe maskotki

Gdy Agnieszka, nasza redakcyjna koleżanka, podesłała mi kilkanaście zdjęć zajadających warzywa, wystawiających swe duże, pomarańczowe siekacze nutrii, myślałem, że odwiedziła jakieś minizoo. Okazało się, że spacerowała po swym rodzinnym mieście. To kolejna niespodzianka. Nutrie amerykańskie stały się maskotkami Rybnika. Można je spotkać przy rzeczce Nacynie. Ba, doczekały się nawet tablic edukacyjnych! Trudno ich nie zauważyć, bo nie boją się podejść do ludzi na bardzo bliską odległość.

Trafiły nad Nacynę jesienią 2016 roku. W Polsce jako zwierzęta futerkowe hodowane są niemal od stu lat, a rybnicka ekipa prawdopodobnie uciekła z prywatnej hodowli. Pochodzące z Ameryki Południowej gryzonie świetne pływają i nurkują. Żywią się twardą roślinnością stawów i jezior, młodymi pędami krzewów i drzew. „Maskotki Rybnika” są solidnie obfotografowane i dokarmiane. Niestety czasami również chlebem, który podobnie jak w przypadku kaczek i łabędzi jest dla nich przyczyną wielu chorób. Na tablicach informacyjnych przeczytamy, by nie przekarmiać tych zwierzaków, bo z nadmiaru jedzenia skorzystają też wszędobylskie szczury.

Zwierzęta rozmnażają się w błyskawicznym tempie i zaobserwowano je już w dzielnicy Paruszowiec-Piaski, przy Zalewie Rybnickim, a nawet w Chwałowicach. Urzędnicy miejscy muszą głowić się, co zrobić z tym bardzo inwazyjnym fantem…

Bardzo gościnny kraj

W Polsce są i kraby wełnistorękie (przywędrowały do nas z Azji, z wodami balastowymi statków), i chińskie kaczki, i agresywne gęsiówki egipskie, australijskie łabędzie czarne i indyjskie gęsi. Czy niebawem będziemy uważali je za nasze, rodzime? Tak było przecież z bażantami, które łowcy sprowadzili nad Wisłę z Azji w XIX wieku, a które na dobre zadomowiły się między Tatrami a Bałtykiem.

Z jednej strony to dobrze, że w kraju, w którym część społeczeństwa deklaruje chęć emigracji i politycznego „odlotu do ciepłych krajów”, są coraz to nowe gatunki, które czują się jak u siebie w domu. „A jednak mi żal”, jak zaśpiewałby Bułat Okudżawa, że w gęstych lasach Mazowsza nie zobaczymy już nigdy na przykład gigantycznego, chronionego królewskim prawem tura, którego ostatni raz zaobserwowano tu w XVII wieku („Była turzyca jedna, ale teraz poddani wsi powiedzieli, że zdechła od lat trzech” notował w 1630 r. kronikarz). Zamiast turów, mamy kraby, żółwie, szakale i nutrie. I zielone papugi. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.