I wylądował…

Zgodnie z planem kapsuła Orion, wysłana w kosmos w ramach programu Artemis, wylądowała na Ziemi. Choć ściślej rzecz biorąc, po prostu osiadła na trzech dużych spadochronach na powierzchni oceanu. Drzwi, które nie chciały się otworzyć, zostały otwarte.

I wylądował…

Te drzwi prowadzą do ponownego lotu i lądowania człowieka na Księżycu. Poprzednio dokonano tego ponad pięć dekad temu. Misja Artemis ma w perspektywie kilku lat doprowadzić do powrotu. Artemis to po angielsku Artemida, bogini lasów, gór, roślin i zwierząt, a także siostra Apollina, którego imię nosiła misja Apollo, dzięki której człowiek na Księżycu stanął po raz pierwszy.

Artemis jest misją, która wyruszyła z opóźnieniem. Zupełnie nowa rakieta, nowa kapsuła – to wszystko powodowało, że start odwlekano kilkukrotnie. W końcu jednak kapsułę, w której wnętrzu znajdowały się dwa naszpikowane elektroniką manekiny, wystrzelono. Kilka dni temu, po okrążeniu Księżyca, zgodnie z planem wróciła. To pierwszy krok. Drugi, czyli Artemis II, będzie misją, w której w takiej samej kapsule wokół Księżyca odbędą podróż ludzie. Nie będzie jeszcze lądowania na powierzchni Srebrnego Globu, będzie za to testowanie wielu urządzeń, które z punktu widzenia człowieka w kosmosie są niezbędne. Gdy ten test przebiegnie bez problemów, nastąpi trzeci krok, czyli Artemis III. Lot czworga ludzi na Księżyc.

I wylądował…   NASA Moduł Orion.

Artemida zdobywa Księżyc w innych czasach niż Apollo. Inne są wyzwania i inne oczekiwania. Inny jest też cel. Tym razem mniej chodzi o to, by pokazać na zewnątrz, że NASA może to zrobić, choć ten element zawsze jest obecny w każdym projekcie tego typu. Kilkadziesiąt lat temu taka wiadomość adresowana była do Moskwy. Dzisiaj może trochę kierowana jest do Pekinu. Tym razem chodzi jednak bardziej o to, by sprawdzić, jak wiele jeszcze potrzebujemy, żeby polecieć na Marsa. Bo to, że lecieć tam chcemy, to pewne. Ale nie jest już pewne, kiedy będziemy w stanie to zrobić. Lot, który trwa kilka miesięcy, jest ogromnym wyzwaniem i dzisiaj nie jesteśmy mu w stanie sprostać. Po udanym locie na Księżyc, po wybudowaniu na jego powierzchni, a może na jego orbicie bazy, będzie wiadomo więcej.

Nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku – powiedział podobno Lao Tzu, chiński filozof żyjący kilkaset lat przed naszą erą. No więc pierwszy krok tej nowej podróży na Księżyc, ale patrząc już teraz w kierunku Marsa, zrobiliśmy. I był on udany. Na kolejne przyjdzie poczekać, ale nie dekady, tylko lata. Przynajmniej jeżeli mowa o Księżycu. Na podróż na Marsa będziemy musieli poczekać dłuższą chwilę.•