Zepsuci do głębi

Mariusz Gogól

GN 5/2023 |

publikacja 02.02.2023 00:00

Dotarliśmy do biegunów, oceanicznych głębin i górskich szczytów. Niestety, za nami powędrowały mikroskopijne drobiny plastiku, który towarzyszy nam na co dzień. Oddychamy nimi, pijemy je i zjadamy.

Duża część plastikowych odpadów ląduje na plażach  i w oceanach. Duża część plastikowych odpadów ląduje na plażach i w oceanach.
istockphoto

Jak daleko zaszliśmy w zanieczyszczaniu planety? Czy plastik może być niebezpieczny? Gdzie leży rozwiązanie tego problemu?

Dno oceanu

W kwietniu 2019 roku emerytowany oficer marynarki Victor Vescovo odwiedził najgłębszy punkt dna morskiego zwany Głębią Challengera. To najniżej położone miejsce w Rowie Mariańskim. Podróż wymagała zejścia do głębokości niemal jedenastu tysięcy metrów. To niemały wyczyn, bo mimo stosowania różnych rozwiązań technologicznych, od 1960 roku tylko 23 osoby zdecydowały się na podobne próby. Dotknąć dna udało się tylko Vescovo. Nic dziwnego, w głębinach panują bardzo trudne warunki. Badaczom największy problem przysparza ekstremalnie wysokie ciśnienie. Jest ono ponad 1000 razy wyższe niż to, którego standardowo doświadczamy na Ziemi.

Wspomniany odkrywca w trakcie swojej misji dostrzegł znane już, przypominające wydłużone bulwy batatów – szczetnice. Pojawiły się także dennikowate – bezłuskowe ryby z charakterystycznymi dużymi głowami i niewielkimi oczami. Nowością było kilka nowych gatunków zwierząt i… plastikowa reklamówka.

Mikroplastik

Obecność tworzywa sztucznego w głębinach to zły symbol naszych czasów. Pokazuje on, że plastik jest wszechobecny. Według raportu Programu Środowiskowego ONZ w ciągu ostatnich 70 lat wyprodukowano go ponad 8 mld ton. Plastikowe butelki, zakrętki, słomki czy filtry papierosów to tylko część z powszechnych odpadów. Niestety, tylko niewielka ilość zostaje zrecyklingowana. Niemal 80 proc. odpadów ląduje, w najlepszym przypadku, na wysypiskach śmieci. Część, niestety, trafiała w sposób niekontrolowany nawet do najgłębszych miejsc oceanów.

Jednak to nie widoczna na filmie reklamówka była najbardziej zaskakującym odkryciem znalezionym w głębinach. Nie były nią także zarejestrowane jednokomórkowe gigantyczne organizmy o rozmiarach dochodzących do 20 cm. Największą uwagę naukowców przyciągnął niewielki, przypominający krewetkę skorupiak, który bezpośrednio odczuł na sobie skutki nieprawidłowej gospodarki odpadami. Badacze z Newcastle University w Wielkiej Brytanii nazwali go Eurythenes plasticus. Drugi człon nazwy zwierzęcia wcale nie oznacza, że znaleziono organizm wykazujący nadzwyczajną plastyczność wobec napotkanych, trudnych warunków środowiska. Nazwa pochodzi od znalezionego w nim mikroplastiku.

Jako mikroplastik klasyfikowane są cząsteczki tworzyw sztucznych mniejsze niż 5 milimetrów. Drobinki tego typu używane są do produkcji brokatów czy kosmetyków. Znaczna jego część tworzona jest również w wyniku degradacji większych plastikowych obiektów przez czynniki środowiska, np. promieniowanie słoneczne czy oceaniczne fale.

Znalezione w około 5-centymetrowym bezkręgowcu włókno miało prawie 700 mikrometrów długości. Według naukowców w 80 proc. przypominało PET – tworzywo sztuczne, z którego produkuje się jednorazowe opakowania, butelki czy nawet odzież.

Zanieczyszczenie planety

Niestety, mikroplastik można znaleźć najprawdopodobniej w każdym miejscu planety. Naukowcy zlokalizowali go nie tylko w najgłębszych miejscach oceanu, gdzie, stopniowo opadając z powierzchni wody, gromadzi się na dnie. Jego obecność stwierdzono także w próbkach arktycznego śniegu w himalajskich lodowcach. Mikrocząsteczki nie tylko leżały w białym puchu, ale też płynęły w potokach roztopowych.

Nie trzeba jednak szukać aż tak daleko. Gdybyśmy mieli możliwość widzenia w mikroskali, to podczas zimowego spaceru po mieście dostrzeglibyśmy plastikowe włókna i bryłki w powietrzu. Gdyby było to we Francji, ilość włókiem w metrze sześciennym mogłaby sięgać 60. W Teheranie w niewielkiej garści wzbitego w powietrze pyłu ulicznego mogłoby się pojawić nawet ponad 600 cząsteczek. Gdybyśmy woleli poleżeć na plaży, to piasek nad hiszpańskim Morzem Śródziemnym uraczyłby nas 59 cząsteczkami mikroplastiku na kilogram. Wskakując do morza, widzielibyśmy na jednym kilometrze kwadratowym powierzchni wody aż 84 tysiące drobin. Problem może się pogłębiać, bo tworzywa sztuczne niezależnie od swej wielkości bardzo wolno ulegają rozłożeniu. Mogą zalegać w środowisku nawet tysiące lat.

Mikroplastik jest w nas

Przedstawiciele gatunku Eurythenes plasticus nie są oczywiście jedyni. Także inne organizmy pobierają mikroplastik ze środowiska. Ten spożywany jest poczynając od planktonu, poprzez małże, ryby, na wielorybach kończąc. Jego drobinki lokalizowane były także w zwierzętach lądowych. Mikroplastik w postaci włókien o rozmiarach mniejszych niż milimetr znaleźli m.in. naukowcy z Białegostoku w przewodach pokarmowych kosa oraz drozda śpiewaka. Liczba cząsteczek przewyższała te, które znajdowano u ptaków morskich. My również nie jesteśmy od niego wolni.

Według szacunków rocznie statystyczny Amerykan zjada ponad 70 tysięcy takich drobin. W próbkach kału mieszkańców różnych krajów znaleziono aż 10 rodzajów tworzyw sztucznych. Nic w tym dziwnego, skoro mikroplastik znajdowano nawet w soli morskiej, cukrze czy pakowanej w plastikowe torebki herbacie. Wiadomo, że nie całość mikroplastiku zostaje wydalona. Drobinki lokalizowano w płynach ciała, takich jak krew, a nawet smółce noworodków. Oznacza to, że mikroplastik jest w stanie pokonywać bariery organizmu, przenikać przez jelito i – jak się okazuje – również łożysko.

Szkodliwość

Szkodliwość mikroplastiku była badana głównie na organizmach zwierząt. Wyniki wskazują, że może on m.in. zmniejszać spożycie pokarmu, a także hamować wzrost i rozwój osobników. Z kolei wpływ drobinek na zdrowie człowieka był testowany głównie na podstawie testów prowadzonych na ludzkich komorach i tkankach. Według nich mikroplastik może wykazywać pewne niekorzystne dla zdrowia cechy.

Cegiełki budujące długie cząsteczki plastików, a także substancje dodawane podczas ich produkcji, to często związki, które nie są obojętne biologicznie – barwniki, plastyfikatory itd. Do tej pory zidentyfikowano ponad 10 000 substancji stosowanych w tworzywach, aż 2400 jest potencjalnie szkodliwych. Ponadto mikroplastiki mogą zebrać ze środowiska szkodliwe substancje, jak trujące związki organiczne czy metale ciężkie, a nawet patogeny.

Dodatkowo według badaczy najmniejsze drobinki po dostaniu się do tkanek mogą drażnić komórki. W badaniach wykazywano, że w kontakcie z mikroplastikiem powstaje m.in. odczyn alergiczny. Może dochodzić także do śmierci komórek.

Badania te, mimo że nie zostały jeszcze potwierdzone dostatecznie na całym organizmie człowieka, powinny skłonić nas do podjęcia niezwłocznych działań mających na celu troskę o ludzkie zdrowie.

Naukowcy na ratunek

Oczyszczalnie ścieków częściowo radzą sobie z usuwaniem większych drobin mikroplastiku. Z tymi o mniejszych rozmiarach jest trudniej. Sposobem może być użycie proszku opracowanego przez naukowców z Australii. Metoda jest z powodzeniem przetestowana w warunkach laboratoryjnych. Opiera się na zastosowaniu absorbentu, którego powierzchnia wiąże drobiny mikroplastiku. Następnie przy użyciu magnesu całość może zostać wyciągnięta z wody. Razem z mikroplastikiem oddzielane są także inne toksyczne związki.

Usuwanie zanieczyszczeń z gleby może być jeszcze prostsze. Według niemieckich naukowców długo żyjące rośliny mogą gromadzić mikroplastik w swoich tkankach. Świetnie radzi sobie brzoza brodawkowata, której korzenie płożą się blisko powierzchni ziemi, czyli tam, gdzie mikroplastiku jest najwięcej.

Oczywiście nawet najbardziej precyzyjna metoda wyłapywania mikroplastiku nie wystarczy, jeśli nie zmieni się podejście do jego produkcji i składowania. Istotne są także wybory konsumenckie, bo to głównie one mogą sprawić, że producenci będą wykorzystywać materiały alternatywne wobec plastiku. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.