Stłuczony termometr

Tomasz Rożek

GN 9/2023 |

Najlepiej nie pisać żadnych raportów, najlepiej niczego nie liczyć. Bo a nuż ktoś zechce użyć tego do celów ideologicznych. Innymi słowy: stłucz pan termometr, to i gorączka zniknie.

Stłuczony termometr

Fakty – jak widać – nie mają znaczenia. Znaczenie mają opinie i interpretacje. Spora część naszego świata politycznego i dziennikarskiego najwidoczniej w ogóle nie przeczytała raportu, który komentuje z gorliwością godną lepszej sprawy. Chodzi o raport sprzed kilku lat, który został zamówiony przez organizację C40, czyli stowarzyszenie 100 miast z całego świata. O samym raporcie piszę w najnowszym wydaniu GN.

Raport odpowiada na pytanie, jaki wpływ na środowisko mają duże metropolie. Mowa w nim o tym, że zmniejszenie ilości samochodów poprawi jakość powietrza, że zmiana zwyczajów żywieniowych wpłynie na obciążenie środowiska czy że ograniczenie konsumpcji pomoże zrównoważyć gospodarki. Nie ma w tym niczego odkrywczego, więcej, te tezy znajdują się także na stronach www m.in. polskiego rządu. Autorzy raportu czynią też pewne wyliczenia, tworząc dwa scenariusze rozwoju sytuacji. Zaznaczają, że to wartości uśrednione, podkreślają, że raport nie jest podstawą do realizacji konkretnych wytycznych (a jedynie przyczynkiem do rozmowy) i wyraźnie piszą, że jakiekolwiek zmiany zawsze muszą być poprzedzone rozmową z zainteresowanymi i muszą być dobrowolne. Tyle w raporcie. Fakty – jak widać – nie mają znaczenia. Znaczenie mają opinie i interpretacje. Bo oto spora część świata dziennikarskiego i politycznego zaczęła bić na alarm. Że nam drugą Koreę Północną szykują. Że chcą zakazać mięsa, zmusić do jedzenia robaków, zabronić jazdy samochodem i skazać na jedynie kilka nowych ubrań w roku. Sprawa stała się nośna, więc na fali postanowił popłynąć prezes Jarosław Kaczyński, stwierdzając, że jego formacja będzie broniła prawa do wyboru stylu życia. O odpowiedzialności jakoś nie wspomniał.

Samochody spalinowe szkodzą środowisku, w tym nam. Nadmiar mięsa też nam szkodzi. Podobnie jak nadmierna konsumpcja zasobów. Takie są fakty. Co z nimi zrobimy? Dla jednych to kwestia wolności, dla innych odpowiedzialności. Trochę jak z papierosami w miejscach publicznych. Wolność dla tego, kto pali, czy odpowiedzialność za tych, którzy wdychają dym? Czy ci, którzy teraz robią sobie zdjęcia z krwistymi stekami, to rozumieją? Na pewno nie zrozumieli czego innego. Że są żenujący. Ale widocznie nam, wyborcom, to nie przeszkadza. I jeszcze jedno. Rozumiem, że kogoś może obrzydzać jedzenie białka owadów. Tyle tylko, że my półprodukty pochodzenia owadziego jemy od dawna. Są m.in. w jogurtach, cukierkach czy żelkach. Co więcej, na projekty, byśmy jedli ich coraz więcej, pieniądze daje także polski rząd. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.