Żyjemy na gazie

Tomasz Rożek

GN 16/2011 |

publikacja 25.04.2011 22:22

Jeszcze rok temu ostrożnie szacowano, że mamy około 3 bln m sześc. gazu w tzw. pokładach niekonwencjonalnych. Dzisiaj amerykańska Agencja Informacji Energetycznej twierdzi, że mamy go ponad 5 bilionów metrów sześc.

Ponad 2 biliony dolarów jest wart dostępny już dzisiaj polski gaz łupkowy, gdyby liczyć jego wartość po cenach, jakie obecnie płacimy za gaz rosyjskiemu Gazpromowi fot. PAP/Leszek Szymański Ponad 2 biliony dolarów jest wart dostępny już dzisiaj polski gaz łupkowy, gdyby liczyć jego wartość po cenach, jakie obecnie płacimy za gaz rosyjskiemu Gazpromowi

Tak ogromna ilość surowca nie uczyni z nas drugiej Norwegii. Będzie lepiej, bo Norwegia w swoich podmorskich złożach ma tylko 2 bln metrów sześciennych gazu, a my 5,3 bln. Przy dzisiejszym zużyciu błękitnego paliwa starczyłoby go nam na prawie 400 lat.

Różowa przyszłość
Agencja Informacji Energetycznej (EIA) należy do administracji USA. W ostatnich dniach wydała raport dotyczący m.in. zasobów gazu w źródłach niekonwencjonalnych. Chodzi o skały łupkowe, w których gaz jest uwięziony. Technologię jego wydobycia udoskonalono za oceanem dopiero kilkanaście lat temu. Ten krótki czas wystarczył, by gaz łupkowy zrewolucjonizował amerykański rynek gazu, czy energii w ogóle. Cena za błękitne paliwo spadła i ciągle spada, a Stany Zjednoczone stały się – jeżeli chodzi o gaz – praktycznie niezależne energetycznie. Czy tak będzie też w Polsce? Pierwsze wiercenia dają bardzo optymistyczne rezultaty. Jeszcze bardziej optymistycznie wyglądają szacunki poważnej instytucji, jaką jest EIA. Agencja oceniła zasoby gazu łupkowego w 32 krajach świata. Z jej obliczeń wynika, że w Europie najwięcej gazu ma właśnie Polska. Ile dokładnie? Dane naukowe mówią o ponad 22 bilionach metrów sześciennych, z których 5,3 biliona już dzisiaj można wydobywać. Reszta jest gorzej dostępna, a to oznacza, że jego wydobycie jest na razie nieopłacalne. Na razie. Jeszcze kilkanaście lat temu gazu łupkowego w ogóle nie opłacało się wydobywać. Technologie się zmieniają, a to może znaczyć tylko tyle, że przyszłość rysuje się dla nas różowo. Przynajmniej energetyczna przyszłość. Choć eksperci przypominają, że dane amerykańskie nie opierają się na odwiertach i badaniach doświadczalnych, a jedynie na szacunkach, nie kryją też optymizmu. Oficjalnie wypowiadać go jednak nie chcą i proszą, by pojawić się u nich za… kilka lat. To wtedy gotowe będą pełne raporty, które powstaną na podstawie odwiertów próbnych prowadzonych już dzisiaj.

Konstrukcja się zawali
Ministerstwo Środowiska wydało dotychczas prawie 100 koncesji na poszukiwania gazu łupkowego. To koncesje poszukiwawcze. Na wydobycie potrzebne są inne uprawnienia. Wśród tych, którzy mogą gazu w Polsce poszukiwać, są najwięksi światowi gracze: ExxonMobil, Chevron i ConocoPhillips. 11 koncesji poszukiwawczych uzyskało też Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo (PGNiG). Wydobycie gazu łupkowego wymaga technologii, która stała się opłacalna ekonomicznie w USA. W Polsce musimy się uczyć od Amerykanów, bo sami, choć wiemy, jak gaz z łupków wydobywać, nie potrafimy tego robić tanio. A cena to klucz do sukcesu. Tani gaz w dużych ilościach mógłby uniezależnić nas energetycznie od Rosji. Mógłby, gdyby nie skrajnie niekorzystne zapisy kontraktu gazowego, jaki podpisał rząd PO–PSL z rosyjskim Gazpromem. Gdy zaczniemy gaz z łupków wydobywać, gazu z Rosji będziemy potrzebowali coraz mniej. Czy uda się wtedy renegocjować warunki i zmniejszyć import ze Wschodu? Dzisiaj potrzebujemy rocznie około 15 miliardów metrów sześc. surowca. Sami z własnych złóż konwencjonalnych (a nie łupkowych!) wydobywamy około 5 mld. Od Gazpromu, po skandalicznie wysokich cenach, kupujemy kolejne 5 mld, a reszta, czyli brakujące 5 mld metrów sześc., też pochodzi z Rosji, choć kupujemy ją przez pośredników. Gdyby potwierdziły się amerykańskie szacunki, bez problemu moglibyśmy być samowystarczalni. Więcej, moglibyśmy sprzedawać gaz innym. Gaz łupkowy w Europie może wywrócić do góry nogami latami budowaną przez Rosję konstrukcję energetyczno-polityczną.

Zieloni grają dla Gazpromu
Budżet Rosji postawiony jest na gazie i ropie. Gdyby Europa zrezygnowała z rosyjskiego gazu, Gazprom i cała Rosja byłyby w dużym kłopocie. Bezużyteczne stałyby się dwie nitki budowanego gazociągu na dnie Bałtyku. Rosyjski monopolista wykazuje sporą nerwowość. Najpierw twierdził, że gazu z łupków nie da się wydobywać, później, że jest to bardzo szkodliwe dla środowiska (co jest nieprawdą), a na samym końcu kupił amerykańską firmę, która posiada odpowiednie technologie. Teraz przygotowuje grunt pod to, by starać się o koncesje na odwierty próbne. Na razie o nie jeszcze nie wystąpił. Na mówieniu i działaniach dyplomatycznych się nie kończy. Organizacje zielonych coraz częściej atakują pomysł na wydobycie, a nawet na odwierty próbne związane z wydobyciem gazu łupkowego. We Francji, pod wpływem zielonego lobby, takie odwierty są już nielegalne. Jarosław Gowin, poseł PO, pisał niedawno na Facebooku: „18 kwietnia do Warszawy zjeżdżają się zieloni z całej Europy, by protestować przeciw wydobyciu gazu łupkowego w Polsce. Gazprom przystępuje do ofensywy. Nieprzypadkowo też najwięcej zielonych wybiera się do nas z Niemiec. Jeśli zaczniemy wydobywać gaz, Nordstream straci ekonomiczny sens. Rozpoczyna się największa polska wojna w czasach pokoju...”.

Skąd się bierze gaz (łupkowy)?
Gaz ziemny (którego głównym składnikiem jest metan) powstaje, gdy szczątki organiczne rozkładają się bez dostępu tlenu. Łupki to grupa skał, do których zaliczane są skały osadowe. Te powoli powstają m.in. przez osadzanie się przez miliony lat na dnie akwenów wodnych szczątków zwierząt i roślin. Gdy taki osad zostanie szybko (w ciągu setek tysięcy lat) przykryty grubą warstwą innych skał, jest szansa, że powstanie z nich gaz. Pokrycie „świeżej” skały osadowej grubą (przynajmniej kilkusetmetrową) warstwą innych skał powoduje, że do złoża nie dociera tlen. Brak tlenu to jednak tylko jeden warunek. By gaz powstał, musi być zapewnione odpowiednio wysokie ciśnienie i temperatura. Gaz łupkowy jest takim samym gazem jak ten, który wydobywa się ze złóż konwencjonalnych. W tych ostatnich gaz jest zgromadzony pod wysokim ciśnieniem w większych zbiornikach czy lukach pomiędzy skałami. Gdy uda się dowiercić do takiej przestrzeni, ciśnienie wypycha gaz na zewnątrz. W wielkim uproszczeniu można powiedzieć, że do takiego odwiertu wystarczy podłączyć rurę gazociągu. Gaz łupkowy wypełnia niewielkie pęknięcia w skałach na dużych przestrzeniach. Nie sposób go wydobywać tak jak gaz „konwencjonalny”, bo pomiędzy pęknięciami wypełnionymi gazem nie ma połączeń. Cała sztuka polega na tym, żeby te połączenia zrobić. Jak? Wtłaczając pod ziemię wodę pod bardzo wysokim ciśnieniem. Ten proces nazywa się szczelinowaniem. Ciśnienie wody rozrywa skały, tworząc „połączenia” pomiędzy przestrzeniami wypełnionymi gazem. Wtedy gaz zaczyna się wydostawać na zewnątrz. W Polsce – zdaniem głównego geologa kraju Henryka Jezierskiego – eksploatacja złóż gazu łupkowego ruszy nie wcześniej niż za 10–15 lat.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.