Przyroda przetrwa, a my? Dr Leszek Trząski o przyszłości w wymiarze klimatycznym

GN 33/2023 |

publikacja 17.08.2023 00:00

Kiedy zacznie się migracja klimatyczna, jak przyroda poradzi sobie ze zmianami klimatu oraz jakie rośliny znikną z polskiego krajobrazu, wyjaśnia dr Leszek Trząski.

Dr Leszek Trząski  jest zastępcą dyrektora w Śląskim Ogrodzie Botanicznym w Mikołowie. henryk przondziono /foto gość Dr Leszek Trząski jest zastępcą dyrektora w Śląskim Ogrodzie Botanicznym w Mikołowie.

Katarzyna Widera-Podsiadło:Polacy, którzy wypoczywali na Rodos i w innych miejscach, gdzie w lipcu szalały pożary, mogli się przekonać, co oznacza ocieplenie klimatu. Boi się Pan przyszłości w wymiarze klimatycznym?

Dr Leszek Trząski:
Prawdopodobnie w całej historii ludzkości nie było tak szybkiej zmiany klimatycznej, która by się przejawiała tak dramatycznymi efektami lokalnymi. Ani gospodarka prowadzona przez ludzi, ani nasze zwyczaje, ani też wykreowana przez nas przestrzeń, w tym przyroda pozostająca pod wpływem człowieka, nie nadążają za tymi zmianami.

Takie zmiany klimatyczne jednak już były...

To prawda, były, ale przebiegały wolniej, na to są twarde dowody geologiczne, paleontologiczne, również z dziedziny hydrochemii, która bada skład gazów uwięzionych w lodzie. Teraz te zmiany są gwałtowne.

Pożary na południu Europy, od których zaczęliśmy naszą rozmowę, to tragiczny efekt ocieplania się klimatu?

Musimy pamiętać, że substancje lotne zawarte w drzewach iglastych, czy w niektórych drzewach liściastych, np. w eukaliptusach, mogą prowadzić w wysokich temperaturach do samozapłonu i w efekcie do pożaru. Z drugiej strony przyroda tych okolic nie jest przystosowana do pożarów. To nie jest strefa występowania sekwoi amerykańskiej, cieplejszych części prerii, czy też buszu australijskiego, gdzie pożar jest zjawiskiem normalnym. Przyroda tam po prostu się nie odnawia, jeżeli nie wystąpi lokalny pożar. Natomiast inne groźne zjawiska pogodowe, jak np. wielkie susze, ulewy wywołujące powodzie – jak ostatnio w Słowenii, zawsze się zdarzały i będą się zdarzały. Teraz problemem jest ich częstość, gwałtowność i nieprzewidywalność, które się nasilają.

Czyli nie chodzi o to, że w ciągu ostatnich 120 lat klimat w skali Ziemi ocieplił się o 1,2, a może 1,5 stopnia?

Nie, chodzi, jak powiedziałem, o gwałtowność zmian. Dlatego mamy coraz więcej dni upalnych, rośnie liczba nocy tropikalnych, czyli takich, których temperatura nie spada poniżej +20 stopni Celsjusza, wydłuża się okres wczesnowiosennej suszy, okresów suchych i upalnych w środku lata, ale także rośnie liczba dni w roku z gwałtownym deszczem. Mówi się o deszczu nawalnym, jeżeli spada więcej niż 40 mm wody na metr kwadratowy w ciągu godziny. Na to nie jesteśmy przygotowani.

Są rejony, w których te zmiany są bardziej dramatyczne?

Widzimy to choćby w Wenezueli czy Syrii, gdzie zmiana klimatu na dużych obszarach przyniosła katastrofalne skutki gospodarcze. Tutaj chodzi między innymi o uprawę rolnictwa, o kłopoty z zaopatrzeniem całych superregionów w wodę. Gospodarka z tymi brakami przestała sobie radzić i zaczął się trend, o którym się jeszcze nie mówi, choć od dawna ostrzega. Ktoś to nazwie uchodźstwem klimatycznym, ktoś inny migracjami klimatycznymi. To zjawisko już zachodzi i jest spowodowane nie spektakularnymi wydarzeniami, tylko przesunięciami klimatycznymi, które sprawiły, że niektóre regiony przestały nadawać się do życia. Scenariusz dalszego podnoszenia się temperatury jest nieunikniony, pytanie tylko, o ile ona się podniesie. A to w dużym stopniu zależy od ludzi, a mówiąc dokładniej od modelu gospodarki i zachowań poszczególnych osób i całych państw.

Czy migracje klimatyczne to dziś duży problem?

Liczbę emigrantów klimatycznych, czyli ludzi którzy zmuszeni byli opuścić swoje miejsca zamieszkania z powodu zmiany klimatu, szacuje się na 20–30 milionów.

Gdzie są ci ludzie?

Najczęściej te migracje odbywają się w obrębie kontynentu. Niektórzy szacują, że 1–1,5 proc. ludzi, którzy zmieniają miejsce życia z powodu zmian klimatycznych, przybywa do Europy. Najpierw najczęściej przenoszą się do Azji południowo-wschodniej i Ameryki Północnej, a potem do Europy. Jeśli w ciągu najbliższych 20–30 lat nie zmienimy sposobu postępowania, na niektórych kontynentach w strefie subtropikalnej tak znacząco rozszerzy się strefa pustynna, że ludzie albo tam wyginą, albo przyjdą do nas.

Jak to zniszczone środowisko będzie wyglądało za kilkanaście lat w Polsce? Jak wpłynie na naszą przyrodę ocieplenie klimatu?

Polska tak dramatycznie dotknięta nie będzie, bezpośrednie skutki w najbliższych 30–40 latach wcale nie muszą być tak duże, ale wiele się zmieni. W niektórych okolicach Polski roczna suma opadów nieco jeszcze wzrośnie, w innych minimalnie spadnie lub utrzyma się na zbliżonym poziomie, będzie się zmniejszała liczba dni mroźnych, a zwiększała liczba dni upalnych i nocy tropikalnych. Minimalnie będzie się zwiększała roczna suma opadów, ale rozkład tych opadów w czasie będzie się bardzo mocno zmieniał w kierunku wydłużenia okresów bezdeszczowych oraz zwiększania intensywności w czasie deszczowym. To nie są takie zjawiska, do których szata roślinna nie mogłaby się przystosować, choć zmiany w roślinności będą widoczne dopiero za 20–30 lat z wyjątkiem sytuacji, kiedy chodzi o jakiś gatunek inwazyjny. Takie gatunki jak lipa drobnolistna czy klon polny mają naturalny zasięg aż po północną Afrykę, a i tak swoje optimum mają w południowej części Europy Środkowej, zahaczając o północne Włochy czy Chorwację, na północ od gór rozdzielających od Adriatyku. Te rośliny pozostaną z nami wraz z podnoszeniem się temperatury.

Podobno kiedyś brzoza zniknie.

Nie sądzę, żeby w ciągu najbliższych 50 lat brzozy miały zniknąć z naszego krajobrazu, a jeżeli w niektórych miejscach będzie ich mniej niż teraz, to tylko z powodu zmian środowiskowych. Brzoza może po prostu przegrać z innymi drzewami. Ale to nie jest tak, że przestanie sobie radzić z powodu temperatur, ponieważ jest to jedno z bardziej odpornych na suszę drzew.

A które drzewa znikną?

Stopniowo wycofywać się będzie sosna pospolita, spodziewam się natomiast, że w lasach będzie więcej buków, grabów i dębów, a także klonów.

Czyli będziemy zbierać więcej prawdziwków niż podgrzybków – taka mogłaby być konkluzja, gdyby nie powaga tematu. A zmiany klimatyczne będą przecież generować wiele problemów, z którymi będzie się musiało zmierzyć też miasto.

Mówimy o miejskiej wyspie ciepła. To zjawisko wywołane tym, że w sytuacji ograniczenia powierzchni liści roślin i zmniejszenia zacieniania, substancja budowlana: nawierzchnia dróg, chodniki i budynki pochłaniają część ciepła, nie od razu je oddając. Z jednej strony nagrzewają się w ciągu dnia, bywa, że temperatura na ich powierzchniach jest nawet o 15–20 stopni wyższa niż w zacienionym przez drzewa sąsiedztwie, a z drugiej strony ten nadmiar ciepła oddawany jeszcze w nocy powoduje, że za miastem jest przyzwoite plus 16, a w mieście jest noc tropikalna, czyli powyżej plus 20 stopni.

Ma to wpływ na zdrowie ludzi?

Jest to groźne zwłaszcza dla osób starszych. Statystyk dotyczących ofiar miejskiej wyspy ciepła w Polsce jeszcze się nie prowadzi, ale kto mieszka w centrum miasta, ten wie, że w nocy tropikalnej karetki jeżdżą częściej.

Nie ma więc powodów do radości. Raczej smutne podsumowanie nas czeka.

Nie do końca. Ja myślę, że zmiana klimatu w Polsce niesie wielkie wyzwania związane z przystosowaniem się do nowych warunków, ale otwierają się też szanse. Na przykład wydłużenie sezonu wegetacyjnego czy możliwości organizowania imprez plenerowych – majówek, festynów, koncertów na wolnym powietrzu. Ktoś jeszcze 30 lat temu popukałby się w czoło, gdyby zobaczył, że planujemy koncert plenerowy w połowie września. Bo kiedyś, pamiętam, we wrześniu zdarzały się opady śniegu. Teraz sezon plenerowy wydłuża się, zaczynając się na początku maja, a kończąc nawet w połowie października. To dobra wiadomość dla firm obsługujących takie imprezy. Możemy też spędzać znacznie więcej czasu w parkach, rozwiną się mam nadzieję ogrody społeczne, a także życie w tzw. przestrzeni wspólnej miast. •

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.