Cały ten zgiełk, podwodny!

Ewa Nieckuła

GN 30/2011 |

publikacja 28.07.2011 00:15

Zanieczyszczenie hałasem jest coraz większym problemem, nawet w morzach – ostrzegają naukowcy. Ryby po prostu się nie słyszą, podobnie jak ludzie próbujący rozmawiać na przyjęciu z głośną muzyką w tle.

Cały ten zgiełk, podwodny! pap/Photoshot/Picture Alliance/Stephan Jansen W morskich głębinach oprócz jaskrawych kolorów i niezwykłych kształtów nie brakuje też – jak się okazuje – głośnych dźwięków. Na zdjęciu podwodny świat Morza Czerwonego

Kiedyś mówiło się, że dzieci i ryby głosu nie mają. Przemiany społeczne zmieniły jednak relacje między rodzicami i dziećmi, zaś badania naukowe nie pozostawiają wątpliwości, że i wobec ryb to powiedzenie mija się obecnie z prawdą. Kiedy nurkujemy w morzu, wydaje nam się ono oazą ciszy. To wrażenie wynika z faktu, że nasze uszy są przystosowane do odbierania dźwięków w powietrzu. Natomiast w wodzie, której gęstość jest wielokrotnie większa niż gęstość powietrza, tracą swoją wrażliwość. Dlatego nie udaje nam się „usłyszeć” ryb.

Ryby nie gadają na niby

Tymczasem ryby w celowy sposób dźwięki wydają. Co prawda są pozbawione krtani, ale wystarczy, że szybko napinają i rozkurczają mięśnie podobne do mięśni głosowych innych kręgowców. Przyczepione do ścian pęcherza pławnego powodują wibracje tego wypełnionego powietrzem worka. U „śpiewających” ryb jest on nienaturalnie powiększony. Spośród 40 tys. gatunków co najmniej 2 proc. jest uzdolnionych wokalnie. Kłócą się o miedzę, smakowitego robaka albo atrakcyjną samicę.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.