publikacja 08.09.2011 00:15
Czy wynalazek z pogranicza akustyki i informatyki może pomóc w ratowaniu muzycznego dziedzictwa?
archiwum konstruktora
Organy w Burzeninie po zainstalowaniu nowej technologii
Sfatygowane klawiatury, połamane włączniki rejestrowe, podniszczone drewno – tak jeszcze całkiem niedawno wyglądały zdewastowane przez wichry organy w zabytkowym kościele w Burzeninie, niewielkiej miejscowości koło Sieradza. Dziś instrument jest w pełni sprawny i zostało w nim uruchomione specjalne nagłośnienie. Wszystko to okazało się możliwe dzięki zainstalowaniu w kontuarze nowoczesnego systemu – pierwszych w Polsce wirtualnych organów piszczałkowych Magnus.
Ucho nie odróżni
– Nie chodzi tu o syntezator, który gra „jak” organy – zastrzega się konstruktor Ziemowit Brodzikowski. – Nasze przedsięwzięcie polega na dokładnym odtworzeniu brzmienia każdej piszczałki. Słychać wszystkie szumy, stuki mechanizmu, do tego stopnia, że ludzkie ucho nie odróżni, czy to grają wirtualne organy, czy też historyczny instrument.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.