W Drodze Mlecznej wykryto gwiazdową czarną dziurę o rekordowo dużej masie
Astronomowie zapewniają, że miną one naszą planetę w bezpiecznej odległości.
Szympansy i bonobo rozpoznają widocznych na zdjęciach członków stada niewidzianych od ponad 25 lat.
Jak na razie jego jednym przedstawicielem jest osa Capitojoppa amazonica.
Wilki z obrożami telemetrycznymi pomagają ujawniać przypadki wyrzucania padliny w lesie.
Ten artykuł Pana Rożka polecam bardziej:
gosc.pl/doc/5426170.Fukushima-8-lat-pozniej
"Japonia nie posiada żadnych złóż surowców energetycznych, wszystko musi kupować. Koszty zakupu paliwa dla całego bardzo wysoko rozwiniętego kraju, w którym mieszka prawie 130 mln ludzi, są ogromne."
Według i tak optymistycznych obliczeń Państwowego Instytutu Geologicznego gdyby w istniejących kopalniach eksploatować ściany do końca, to węgla starczy na 40-50 lat. Same pokłady owszem, są, tylko są albo niedostępne, albo tak zanieczyszczone, że wydobycie nie ma sensu.
Wydobycie polskiego węgla już dziś jest tak mało opłacalne, z racji głębokości, że rodzimy surowiec przegrywa z importem węgla z Australii, o Rosji i Indiach nie wspominając.
Aktualne prognozy to 40-50 lat, a przy uwzględnieniu cen rosyjskiego, australijskiego i amerykańskiego węgla dzisiejsza graniczna data opłacalności wydobycia to 2035 rok.
A choroby przewlekłe są spowodowane nie węglem, bo węgiel jest wszędzie tylko złym nieprawidłowym spalaniem przez niektórych upartych ludzi. I to trzeba zmienić upowszechniając piece podajnikowe zautomatyzowane na ekogroszek, które problem cząstek stałych radykalnie zmniejszają zużywając nadal wegiel.
Energia wiatrowa - tak, nas "omija", linia brzegowa jakby krótsza od skandynawskiej, a im dalej od morza, tym słabiej wieje.
Niedawno w UK, w rejonie Clayhill wybudowano pierwszą dużą farmę słoneczną w modelu bez subsydiów, co pokazuje, że energię ze słońca da się uzyskiwać nawet w jednym z najmniej nasłonecznionych obszarów Europy, w dodatku bez dotacji.
Co do Skandynawii, to oni sami przyznają, że boom na fotowoltaikę "przespali" i teraz nadrabiają straty. Dotychczas nie było potrzeby inwestowania w energię słoneczną, ponieważ głównym dostawcą OZE były elektrownie wodne i wiatrowe. Zainteresowanie słońcem wynika ze zwiększającej się popularności samochodów elektrycznych. Skandynawowie chcą uniknąć hipokryzji, że niby jeżdżą nieemisyjnymi samochodami, ale baterie ładują prądem z węgla (Norwegia i Szwecja mają dostęp do nadwyżek niemieckiej energetyki). Spowodowało to wzrost zainteresowania panelami na własny użytek, w Norwegii wzrost sektora fotowoltaiki wyniósł 366% między 2015 a 2016 rokiem i nadal rośnie.
Tu ciekawostka, Norwegia grubo ponad 90% energii ma ze źródeł odnawialnych, mimo, że kraj dysponuje ogromnymi zasobami gazu. To taka uwaga dla tych, co bronią polskiego węgla, że niby kraj powinien opierać swoją energetykę na własnych zasobach kopalnych.
Co do mitu, że "u nas nie wieje", to polski sektor wiatraków dawno już udowodnił, że była to zwykła bzdura. Wydajność wiatraków już jest na tyle wysoka, że prąd z wiatru stał się tańszy od prądu z węgla. Wiatraki stały się oczywistym zagrożeniem dla energetyki węglowej, stąd głupie ograniczenia stosowane przez obecny rząd, by powstrzymać ekspansję wiatraków.
Dziwne, skoro ponoć nie wieje, co?
Ze spalania metanu powstaje co prawda H2O i CO2, ale w procesie syntezy metanu dokładnie te same ilości są ponownie przetwarzane.
Warto o tym pamiętać - wiele osób postuluje coraz większe zastosowanie rozproszonej energetyki gazowej i syntezę metanu jako uzupełnienie klasycznych źródeł energetyki odnawialnej.
Co z tego, że samochód na wodór emituje tylko wodę jeśli podczas pozyskiwania i sprężania wodoru emituje się 100 gram dwutlenku węgla na każdy kilometr przejechany przez późniejszy samochód.
Wtedy dodatkowe narzuty polegające np. na wtłoczeniu metanu do sieci gazowniczej są wręcz pomijalnie małe.
Warto pamiętać, że przy przesyle energii elektrycznej przez sieci energetyczne traci się w zależności od odległości od kilku do kilkunastu procent energii, a przy gazie takie koszty przy przesyle gazociągiem mogą wynieść poniżej procenta.
Trzeba też pamiętać o ekonomii syntezy gazu. Tak jak wodne elektrownie szczytowo-pompowe bazują na tym, że cena energii w szczycie zapotrzebowania jest dużo wyższa od ceny energii poza szczytem (np. w nocy) tak samo gdy będziemy uruchamiać syntezę gazu w okresach gdy hurtowa cena energii jest niska lub nawet ujemna (a tak się zdarza np. w Niemczech w weekendy w czasie gorącego lata) to za każde dodatkowe zużycie energii (np. na wtłoczenie) jeszcze nam zapłacą...
Zatem do klasycznego miksu energetycznego OZE (woda, wiatr i słońce) warto wpisać nie tylko biomasę, ale też i power-to-gas.
Ta wiedza wcale nie jest nam potrzebna. Trzeba napisać ustawę, w myśl której po zbudowaniu elektrowni atomowej jej właściciel będzie zwolniony z podatków, które wydajemy na leczenie górników i zmaganie się z innymi niekorzystnymi skutkami energetyki węglowej. Można obniżyć mu jeszcze podatki z tego tytułu, że rozwiązał strategiczny problem gospodarki. Jak już ktoś wybuduje elektrownię i zarobi, to super, a jak nie zarobi, to nie nasz problem.
Jest jeszcze jedno. Wolę, żeby polskie firmy zarobiły na budowie elektrowni atomowej do ładowania samochodów elektrycznych, nawet jeśli miały być tylko poddostawcami, niż gdyby zostało po staremu i te pieniądze miały pójść do właścicieli pól naftowych.
Jedno, co jest pocieszające, że nie udało się u nas zablokować dostępu do nowoczesnych urządzeń zasilanych energią elektryczną (choć przecież była niedawno dyskusja o żarówkach). Dzięki "zielonym" odbiornikom energii el. faktycznie da się zmniejszyć zapotrzebowanie na "prąd".