• qq
    05.03.2016 13:11
    Polecam książkę o. Jacka Marii Norkowskiego pt. "Medycyna na krawędzi. Ewolucja definicji śmierci człowieka w kontekście transplantacji narządów". Zmieniłam zdanie nt. dawstwa narządów pojedynczych, ponieważ pobiera się je od żywych ludzi. Odczuwają oni ból w czasie pobierania narządów i dlatego stosuje się znieczulenie ogólne. Umierają nie na skutek śmierci mózgu, jak się tłumaczy rodzinom, ani na skutek własnej choroby, ale na skutek pobrania narządów istotnych do życia. Pojecie śmierci mózgowej wprowadzono, by ułatwić pobieranie narządów do przeszczepów w momencie narodzenia się transplantologii. Tego nawet się nie kwestionuje w środowiskach neurologów i transplantologów. Jestem zwolenniczką pozostania przy definicji sercowo-naczyniowej śmierci człowieka, tzn. ustanie pracy serca, krążenia i oddychania.
  • Gość
    05.03.2016 16:25
    "Podzielenie się nerką lub fragmentem wątroby wcale nie wpływa negatywnie na nasze zdrowie, ale dla biorcy jest „być, albo nie być”." Jakim cudem operacja i wycięcie fragmentu organizmu nie wpływa na zdrowie? Różne komplikacje się mogą pojawić. To jakaś reklama w tym artykule czy jak? Prawdę trzeba pisać.
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg