• nitjer
    28.06.2011 18:11
    Tak sobie pomyślałem, że skoro obecnie na wyposażenie armii USA wprowadza się "szpiegowskie muchy" chyba można byłoby pokusić się o skonstruowanie i umieszczenie na stacji ISS roju kilkunastu-kilkudziesięciu podobnego typu mini-sond kosmicznych. Mogłyby one - w razie wykrycia następnego blisko przelatującego asteroidu - zostać naprędce przewiezione w jego pobliże, np. startującym z MSK niewielkim tanim transportowcem i zbadać dokładnie ów obiekt. Pewnie następny taki jak 2011 MD pojawi się bardzo blisko Ziemi za 5-10 lat. NASA i ESA mają więc co nieco czasu aby przygotować taką (chyba niedrogą) misję bezzałogową, wypróbować nową technologię w warunkach kosmicznych oraz swoją sprawność logistyczną - szczególnie gdyby ów następca 2011 MD został odkryty zaledwie na kilka dni przed swoim przejściem w perigeum. Oczywiście rój kosmicznych "szpiegowskich much" powinien zostać profilaktycznie umieszczony na ISS dużo wcześniej i czekać w pogotowiu na taki ewentualny alert. Badania zagrażających naszej planecie i jej mieszkańców asteroid są bardzo ważne. Mogą przecież umożliwić opracowanie skutecznych metod spychania takich obiektów z niebezpiecznych orbit bądź podjęcia prób zniszczenia ich w przypadku niemożliwości korekty trajektorii ich lotów. Myślę, że od czegoś takie badania trzeba zacząć, a użycie stacjonujących na stacji kosmicznej mikrosond byłoby chyba najmniej kosztowne.
  • piools
    28.06.2011 23:36
    To samo można osiągnąć wysyłając sondy z Ziemi. I tak trzeba je wynieść w kosmos, bez względu na to czy z przesiadką na MSK, czy bez. Czas na pokonanie atmosfery liczy się w minutach. MSK ma swoje zastosowania, ale chyba nie tak spektakularne.
Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg