• jesienna
    27.11.2013 12:02
    jesienna
    Wiele ciąż po leczeniu niepłodności/bezpłodności (w jakikolwiek sposób) jest ciążą podwyższonego ryzyka!

    I po uzyskaniu ciąży taka ciąża wymaga specjalnego prowadzenia, w czasie porodu częściej dochodzi do komplikacji.

    Bezpłodność jest jakichś nieprawidłowości występujących w organiźmie matki (lub ojca - jeżeli coś nie tak z jego nasieniem), problemem niepłodności bywa też wiek rodziców.

    W leczeniu bezpłodności/niepłodności często przez długi czas podawane są leki hormonalne i inne, czasem dochodzi do interwencji chirurgicznej.

    To wszysko sprawia, że ciąża uzyskana na drodze klasycznego leczenia bezpłodności/niepłodności (nie in vitro) jest ciążą podwyższonego ryzyka.

    Dokladnie tych argumentów jakie tu można usłyszeć mozna też użyć przeciwko jakiemukolwiek leczeniu niepłodności.

    Pewnie u wypadku ciąż z in-vitro ryzyko jest większe niż w klasycznym leczeniu niepłodnosći/bezpłodności (w wypowiedzi prof. nie ma porównania obu grup ryzyka - i szkoda!) ale jest to różnica ilościowa - problem pozostaje ten sam.

    Obawiam się, że wyciąganie takich spraw jak kwestia ekonomii świadczy o nieumiejętności trafnej i precyzyjnej argumentacji przeciw in-vitro trafiającej w sedno problemu.

    Czy gdyby nie bylo żadnych wątpliwości co do tego, że in-vitro nie niesie żadnego ryzyka a dzieci z in-vitro rodzą się zdrowe - to in-vitro byŁoby o'kay?

    A gdyby się okazało, że dzieci rodzą się zdrowsze niż z klasycznego zapłodnienia to co wtedy?


    (nawiasem mówiąc pewnie kiedyś tak będzie - jak zwiększy się wiedza pewnie łączone gamety będą dobierane nieprzypadkowy ale optymalnie, tak by dzieci rodziły się zdrowe)

    Uważam, że obchodzenie sedna problemu z powod jakiego in-vitro uważa się za złe z moralnego punktu widzenia kiedyś się ciężko zemści (wszystkie inne argumenty mogą stracić na aktualności).

Dyskusja zakończona.
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg