Pierwotnie miał być dinozaurem lub mamutem. Ostatecznie jednak przybrał postać tura – zwierza, który wymarł w XVII w. Ożył po wiekach dzięki studentom Politechniki Wrocławskiej i tzw. technologii rozszerzonej rzeczywistości.
Nazywa się Artur. Jest owocem projektu realizowanego pod opieką dr. inż. Pawła Myszkowskiego przez studentów z Instytutu Informatyki PWr: Piotra Szwacha, Wojciecha Roszkowiaka i Łukasza Jercińskiego. Projekt wygrał konkurs na najlepszą pracę inżynierską roku 2011 w Instytucie Informatyki. Dzięki współpracy z wrocławskim zoo Artura będzie można tam oglądać na specjalnie przygotowanym wybiegu. Ma uświadamiać potrzebę ochrony zagrożonych gatunków.
Nie drażnić!
- Tur może być wyświetlany na ekranie telefonu komórkowego, tabletu lub infokiosku - tłumaczy P. Myszkowski. - Model tura jest trójwymiarowy; jest animowany i wydaje odgłosy. Możliwa jest interakcja z nim poprzez urządzenie. Można go pogłaskać, zachęcić do podejścia, ale też rozdrażnić. Model działa w oparciu o techniki sztucznej inteligencji, aby jego zachowanie przypominało prawdziwe zwierzę: czasem skubnie trawę, czasem zainteresuje się czymś, innym razem zdenerwuje się itp.
Złudzenie, że jest to prawdziwe zwierzę, jest bardzo silne, zwłaszcza że model jest trójwymiarowy i przy zmianie pozycji obserwatora automatycznie zmieniana jest perspektywa wyświetlania zwierzęcia, dzięki czemu można go obejrzeć z różnych stron.
Prawie jak żubr
Na czym polega zastosowana tu „technologia rozszerzonej rzeczywistości”? - Z punktu widzenia technicznego polega ona na oprogramowaniu urządzenia wyposażonego w kamerę i ekran. Oprogramowanie wyświetla elementy nieobecne w realnym świecie, np. naszego tura. Główna trudność polega na odpowiednim utworzeniu modelu, znalezieniu jego miejsca w rzeczywistości i wyświetleniu go użytkownikowi. Oczywiście tur nie jest jedynym przykładem zastosowania tej technologii. Może być ona użyta w tworzeniu multimedialnych książek czy w bardzo realnych grach komputerowych.
Artur wymagał współpracy informatyki z biologią. Nie było to takie proste... Bo skąd mamy wiedzieć, jak prawdziwy tur reagowałby na przykład na głaskanie? - Tutaj właśnie był dość duży problem merytoryczny projektu związany z biologią tura - mówi P Myszkowski. - Jak mógł reagować? Jak się poruszał? Czy - co wydawałoby się najprostsze - jak wyglądał? To, co zostało po tym zwierzęciu, to parę szkieletów i kilka rycin... Na szczęście ogromną pomoc otrzymaliśmy od Radosława Ratajszczaka, dyrektora zoo. Za jego radą podglądaliśmy podobne do tura zwierzęta obecne we wrocławskim ogrodzie - żubry.
Dr Myszkowski wspomina, że przy pierwszym spotkaniu dyrektor ogrodu wydawał się sceptyczny wobec pomysłu modelowania wymarłego zwierzęcia za pomocą techniki rzeczywistości rozszerzonej. - Z czasem jednak wypracowaliśmy wspólny projekt. Nasza pierwotna koncepcja związana była z dinozaurem, może mamutem. Ale pan dyrektor podpowiedział tura i uzasadnił, że warto ludziom pokazać w zoo to, co już straciliśmy poprzez nieodpowiedzialną działalność człowieka; pokazać, że „tu byłby tur, gdyby żył”. To nas przekonało.
Po ukończeniu projektu pochwał i gratulacji otrzymaliśmy sporo, jednak osobiście najbardziej cenię sobie słowa uznania dyrektora R. Ratajszczaka zaraz po ujrzeniu prototypu. Był szczerze zachwycony! Dla nas to była informacja: „udało się!”. Bo skoro osoba na co dzień pracująca ze zwierzętami uznała nasze „programowe złudzenie” tura za tak realne, to cóż powie odwiedzający zoo? O tym każdy będzie się mógł przekonać już w kwietniu...
Na pytanie, czy na Politechnice Wrocławskiej przygotowywanych jest więcej intrygujących projektów, doktor Myszkowski nie mówi „nie”, podkreśla jednak, że nie chce psuć niespodzianki. - Jeśli chodzi o projekty realizowane przez naszą grupę, to jeszcze nie powiedzieliśmy ostatniego słowa - dodaje tajemniczo.
więcej o projekcie aRtur na stronie www.artur.ii.pwr.wroc.pl
Badania puszkowanych łososi pomogły ocenić zmiany stanu mórz w ciągu 40 lat
A potem zdziwienie że coraz częściej pojawiają się zdrowotne problemy.
Splątane znaczy jakoś połączone niezależnie od dzielącej je odległości.
Badacze kolejny raz obalili wyniki uzyskane pod koniec lat 80. metodą radiowęglową.
Plamy krwi na Całunie zachowują czerwoną barwę. Naukowcy podjęli próbę wyjaśnienia tego fenomenu.