Co oni sprzedają?

Czy można zarabiać miliardy, świadcząc swoje usługi za darmo? To nie jest – wbrew pozorom – pytanie podchwytliwe. Takie firmy jak Google czy Facebook nie pobierają opłat. A równocześnie ich wartość przekracza budżety większości państw świata.

Google rocznie zarabia kilkadziesiąt miliardów dolarów. Facebook kilka miliardów. Skąd te pieniądze pochodzą? Przecież nie płacimy za pocztę elektroniczną, filmy na YouTubie oglądamy za darmo, za wyszukiwania haseł też nikt nie pobiera od nas pieniędzy. Nikt nie każe nam płacić za korzystanie z facebookowego komunikatora.

Pieniądze, które firmy internetowe zarabiają, w ogromnej mierze pochodzą z reklam. Nie takich zwykłych, z jakimi mamy do czynienia w gazecie albo na słupach ogłoszeniowych. Komentując, czytając, pisząc e-maile czy wyszukując informacje w internecie, dajemy się poznać. A odpowiednie algorytmy z tej wiedzy korzystają. I tworzą pod nas konkretne przekazy reklamowe. Bardzo skuteczne, bo trafiające idealnie w nasze upodobania i pragnienia. Ta skuteczność przeliczana jest na miliardy, o których wspomniałem na początku.

Na naszej rozrzutności zarabiają jednak nie tylko internetowi giganci. Z informacji o nas (które sami ujawniamy) żyją także brokerzy danych. To ludzie, którzy zbierają o nas informacje. Dane te w odpowiedni sposób się klasyfikuje, a następnie sprzedaje kolejnym podmiotom. Te ostatnie, na podstawie kupionych informacji, tworzą zaawansowane raporty, które następnie sprzedawane są dalej. Zainteresowanych nie brakuje. Począwszy od firm marketingowych, przez agencje PR-owe, na politykach skończywszy. To dzięki tym danym tak łatwo nami manipulować. Odpowiednie oprogramowanie podaje nam informacje tak bardzo skrojone pod nas, pod nasze preferencje, pod nasz charakter, że dajemy się wodzić za nos jak dzieci. Dzięki tym danym możliwe jest ingerowanie w wyniki wyborów czy w nasze wybory konsumenckie. Te dane umożliwiają generowanie konfliktów społecznych i huśtanie społecznymi emocjami. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, że sprawny broker danych może posiadać kilkaset różnych informacji o każdym z nas. Poglądy na konkretne sprawy, wyznanie, płeć, wiek, orientacja, miejsce pracy, majątek i liczba dzieci. Miejsce zamieszkania, pracy, marka samochodu, a nawet posiadane zwierzęta domowe.

Dane, o których mówię – zwykle – udostępniamy sami, np. biorąc udział w internetowych quizach. Nieco trudniej jest je pozyskać z pozostałych aktywności w sieci. Ale to też się robi. Okresem, w którym szczególnie dużo danych zostawiamy w internecie, są wakacje. Mamy więcej czasu i częściej chwalimy się znajomym wycieczką, zakupem. To w czasie urlopu najchętniej pokazujemy się w nowych miejscach, a już samo to jest kopalnią wiedzy o nas. Czy warto w ten sposób wykorzystywać sieć? Cóż, każdy z nas musi podjąć tę decyzję. Dobrze jest jednak znać jej konsekwencje.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| FELIETONY, NAUKA

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg