Nikt nie wie, ile dokładnie wraków spoczywa na dnie Morza Bałtyckiego. Pewne jest tylko, że muszą być ich tam tysiące.
Bombowiec Douglas A–20 to jedno z najbardziej interesujących znalezisk spoczywających na dnie Morza Bałtyckiego nieopodal naszego wybrzeża. Niedawno archeolodzy z Centralnego Muzeum Morskiego w Gdańsku próbowali wyciągnąć pochodzący z okresu II wojny światowej wrak na powierzchnię. Niestety nie udało się. Kolejna próba wydobycia jednostki zostanie podjęta wiosną. Ale odkryć na dnie morza dokonuje się niemal codziennie.
– Najnowsze znalezisko sprzed kilku dni to wrak drewnianej barki spoczywający na dnie w okolicach wybrzeża środkowego – informuje Iwona Pomian, archeolog podwodny i kierownik Działu Badań Podwodnych CMM. – W przyszłości z pewnością udamy się w rejon odkrycia, żeby dokładnie zbadać jednostkę i pobrać próbki w celu ustalenia okresu pochodzenia barki.
Drewniane statki i okręty wojenne są najczęstszymi znaleziskami badanymi przez archeologów. Sprawdzenie i wydobycie wraku Douglasa to dla nich zajęcie dodatkowe na rzecz Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie. – Niedawno odkryliśmy trzy wraki statków leżących w rejonie Portu Północnego – mówi Iwona Pomian.
– Chcemy zejść pod wodę i dokładnie je zbadać. Jak sądzę, są to obiekty pochodzące z XVIII wieku, ale na razie nie wiemy tego na pewno – mówi. Jak wyjaśnia nasza rozmówczyni, wprawdzie drewnianych wraków sprzed kilkuset lat jest na dnie Zatoki Gdańskiej najwięcej, ale można tam znaleźć też sporo okrętów z okresu I i II wojny światowej. – Ile dokładnie ich jest, oczywiście nie wiadomo – zastrzega Iwona Pomian.
– Bardzo orientacyjnie można założyć, że skoro żegluga morska istnieje w tym regionie około tysiąca lat, a każdego roku tonie kilka, kilkanaście lub jeszcze więcej jednostek, to liczba wraków może być szacowana w tysiącach. Dla porównania Szwecja ma mniej więcej 20 tysięcy ustalonych wraków na dnie swojej strefy ekonomicznej. Dania podobnie – tłumaczy.
Odkrywcy z „Arctowskiego”
W odkrywaniu kolejnych wraków spory udział ma załoga ORP „Arctowski”, okrętu hydrograficznego Marynarki Wojennej.
– Na dnie Bałtyku spoczywają nie tylko wraki jednostek pływających – zaznacza dowódca okrętu kmdr ppor. Artur Grządziel. – Istnieje kilka sposobów klasyfikacji tego, co znajdujemy w morzu. Jednym z nich jest wielkość obiektów. Małe obiekty podwodne to te do pięciu metrów wielkości. Są to miny denne, zatopione torpedy, a nawet bomby lotnicze. Duże obiekty podwodne to wraki jednostek pływających o długości powyżej pięciu metrów. Od czółen poczynając, przez kutry, statki handlowe i pasażerskie, po okręty wojenne. Głównym zadaniem marynarzy z „Arctowskiego” jest wytyczanie szlaków komunikacyjnych na Bałtyku, prowadzenie pomiarów głębokości Bałtyku i wykrywanie podwodnych przeszkód.
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.