To wyjątkowe znalezisko. Czymś podobnym mogą poszczycić się jeszcze jedynie Gniezno, Ostrów Lednicki, Kraków i Łęczyca.
To jest zabytek numer jeden i już tylko dla niego warto zobaczyć tę wystawę – mówi kierownik prac archeologicznych na radomskiej Piotrówce, dr Maciej Trzeciecki, zachęcając do odwiedzenia Muzeum im. Jacka Malczewskiego. Skwapliwie skorzystałem z tej zachęty, bo przecież wcześniej byłem na tych wykopaliskach.
Pektorał
Widzę go już na plakacie przygotowanym z okazji otwarcia wystawy. Widnieje też na okładce katalogu. Enkolpion z grecka to coś noszonego na piersi – en kolpos. I jest czymś zupełnie zrozumiałym, że po wejściu do sal, gdzie urządzono wystawę „Piotrówka. Pamięć rodowodu”, szukam najpierw jego. Jest niewielki, wysoki na 8 cm, szeroki na 6. Skryty za szybą, skłania do zadumy. Takie krzyże noszono na chrześcijańskim Wschodzie, głównie w Bizancjum. Stamtąd rozpowszechniły się, sięgając na Ruś Kijowską. Badacze enkolpionów mówią, że ten z radomskiej wystawy nosi cechy bardziej bizantyńskie niż ruskie. Skoro tak, to skąd się tu wziął? Kto go tu przyniósł? Czyją był własnością?
Enkolpiony nosili cesarze i wschodni biskupi. Ale przecież nie ma najmniejszego historycznego śladu takiej wizyty czy wyprawy na nasze tereny. Ponoć enkolpiony oprócz duchownych nosili także członkowie ówczesnej świeckiej arystokracji. Były znakiem wiary, a obok tego traktowano je jako obronne amulety. To dlatego te wizerunki nie zawsze spotykały się z aprobatą kościelnych władz. Miały kształt krzyża, gdzie na awersie był wizerunek Ukrzyżowanego, a rewers posiadał pięć medalionów z wyobrażeniem świętych. A to św. Mikołaja, a to św. Grzegorza z Nazjanzu – a więc świętych Wschodu.
Prawie zawsze widniała tam Matka Boża i bardzo często św. Jan Chrzciciel. Tych z radomskiego enkolpionu nie udało się na razie rozpoznać. Nie znaleziono też tego, co było w środku. Enkolpiony były bowiem otwierane, a do wnętrza wkładano relikwie albo – jak w żydowskich filakteriach – fragmenty Biblii. W jaki sposób ten krzyż znaleziony na Piotrówce trafił do starego Radomia? Kto wie, może przynieśli go kupcy, którzy odwiedzali tę osadę i handlowali na miejscowym targu, a potem w swej drodze z Bizancjum szli dalej, do Łęczycy, Gniezna, Poznania, a stamtąd do Halle czy Magdeburga albo na północ, nad Bałtyk do Gdańska. Przecież na takim handlowym szlaku leżały osada i gród nad Mleczną. Dr Trzeciecki zastanawia się, czy enkolpion nie był być może złożony w kaplicy grodowej lub w kościele św. Piotra, świątyni, której szukają archeolodzy – pierwszej i najstarszej, która nadała nazwę temu miejscu.
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.