Koronawirusy: światełkiem w tunelu - leki na HIV

Nie mamy leku na nowe koronawirusy z Chin, choć światełkiem w tunelu są pewne leki na HIV - mówi PAP specjalista od chorób zakaźnych dr hab. Ernest Kuchar z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.

Nowy koronawirus (2019-nCoV) prawdopodobnie pojawił się pod koniec 2019 r. na targu owoców morza w Wuhan (Chiny). Chińska Narodowa Komisja Zdrowia poinformowała w poniedziałek, że liczba śmiertelnych ofiar koronawirusa wzrosła do 80, a osób zarażonych do 2744. W ostatnich 24 godzinach potwierdzono 769 nowych przypadków zachorowań.

Początkowe objawy zakażenia tym wirusem to gorączka i suchy kaszel, a po tygodniu mogą się pojawić zaburzenia układu oddechowego wymagające leczenia szpitalnego. Koronawirus wywołuje zapalenie płuc, które w niektórych przypadkach bywa śmiertelne. Zakażenie to rzadko jednak powoduje katar i kichanie, tak jak przeziębienie.

Dr hab. Ernest Kuchar z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego w rozmowie z PAP zaznacza, że na razie bardzo mało wiadomo o nowym wirusie i nie ma przeciwko niemu szczepionki czy lekarstwa. "Światełkiem w tunelu są leki przeciwwirusowe stosowane w zakażeniu HIV" - mówi dr Kuchar. Jak dodaje, chińscy lekarze próbują już skuteczności wybranych leków na HIV, stosując je u pierwszych zakażonych.

Zapytany, czy można prognozować przebieg epidemii choroby wywołanej przez nowego koronawirusa - ekspert odpowiada, że to niemożliwe. Przypomina jednak, że mamy już wiedzę o zakażeniach innymi koronawirusami. "Koronawirusy są znane od lat. Wywołują 10-20 proc. przeziębień" - mówi dr Kuchar. I dodaje, że z przeziębieniem boryka się co roku 20 proc. osób.

Wyjaśnia, że koronawirusy spowodowały już dwie groźne epidemie odzwierzęce. Pierwszą z nich była epidemia SARS (zespół ciężkiej ostrej niewydolności oddechowej), która przebiegała jako ciężkie zapalenie płuc. "Choroba miała wysoką śmiertelność: 50 proc. chorych trafiało na oddział intensywnej terapii, a 10 proc. umierało" - mówi badacz. Przypomniał, że na chorobę tę od 2002 r. zapadło ok. 8 tys. os., a ponad 700 zmarło.

W 2012 r. pojawił się z kolei inny koronawirus - wywołujący MERS - bliskowschodni zespół oddechowy. Zachorowało kilka tysięcy osób, a śmiertelność wyniosła ok. 30 proc. "Śmiertelność w przypadku poprzednich epidemii koronawirusów była więc przerażająco duża, ale skończyło się na kilkuset zgonach na całym świecie" - mówi dr Kuchar. Porównuje, że w przypadku grypy rocznie odnotowuje się rocznie 1 mld zachorowań i kilkaset tysięcy zgonów. "Ale grypę jakoś oswoiliśmy" - mówi.

Zaznacza, że w Polsce było "zero przypadków" MERS i SARS. Wyraża nadzieję, że podobnie będzie i w przypadku nowego koronawirusa. "Podejdźmy do problemu spokojnie, bez paniki" - powiedział.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg