Tylko kilkoro naukowców w tym roku dotrze do polskiej stacji polarnej na Spitsbergenie

Kilkudziesięciu naukowców miało pracować latem w Polskiej Stacji Polarnej Hornsund na Spitsbergenie na półkuli północnej. Z powodu pandemii dotrze ich tylko kilkoro. Ekspedycja w tym sezonie skupi się głównie na utrzymaniu infrastruktury stacji.

Polska Stacja Polarna Hornsund im. Stanisława Siedleckiego jest położona w południowo-zachodniej części Spitsbergenu - największej wyspie archipelagu Svalbard, za północnym kołem podbiegunowym. W Stacji zarządzanej przez Instytut Geofizyki PAN już od lat prowadzone są badania naukowe. Pierwsza całoroczna wyprawa do Hornsundu odbyła się w roku 1957, a od 1978 takie wyprawy organizowane są co roku.

Ekspedycje wymieniają się z reguły w czerwcu. Przed wypłynięciem na Spitsbergen uczestnicy ekspedycji odbywają zawsze szereg obowiązkowych spotkań organizacyjnych i kursów.

"Skład tegorocznej wyprawy udało się nam skompletować jeszcze przed wybuchem epidemii. Problemy pojawiły się jednak później, gdy chcieliśmy przeprowadzić szkolenia" - opowiada PAP kierownik stacji Włodzimierz Sielski z Instytutu Geofizyki PAN. - "Tymczasem wiele miejsc, gdzie szkolenia miały się odbyć - było zamkniętych. Nie mieliśmy dostępu do Tatrzańskiego Parku Narodowego, strzelnicy czy odpowiedniego akwenu wodnego. Na szczęście w porę zluzowano obostrzenia i udało się domknąć te procedury".

Jak mówi Sielski, z wielkim trudem i przy licznych kłopotach, wyprawa dotarła do stacji pod koniec czerwca. Składa się w sumie z 15 osób - w tym dziewięciu, które pozostaną w niej do przyszłego lata.

Przed zaokrętowaniem w Gdyni każda z osób przeszła test na koronawirusa. Członkowie ekspedycji spędzili trzy dni w porcie przed uzyskaniem pozwolenia na wypłynięcie. Następnie przed zejściem na ląd wszyscy przeszli dziesięciodniową kwarantannę. "Do końca nie było pewne, czy kolejna ekspedycja dotrze do Hornsundu" - podkreśla kierownik stacji.

Sielski mówi, że w stacji nie obowiązują specjalne obostrzenia. Ich członków obowiązują te same rygory, jakie zarządza gubernator Svalbardu (a ten leży w granicach Norwegii).

Do ekspedycji, na którą składają się m. in. technicy, którzy dbają o infrastrukturę stacji, miało w tym roku dołączyć kilkudziesięcioro naukowców z Polski i za zagranicy. Niestety - jak ubolewa kierownik stacji - dotrze ich najwyżej kilkoro. Dwoje naukowców dotarło na Spitsbergen razem z wyprawą w czerwcu. To zespół polsko-francuski, badający populację alczyków - ptaków. Z kolei pięcioosobowy zespół naukowców z Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach (zajmujący się naukami o Ziemi) jest właśnie w drodze do stacji. "Nie jest jednak pewne, że uda im się ostatecznie dotrzeć do stacji" - zastrzega jej kierownik.

Do polskiej stacji przybywają z reguły rocznie dwa statki, czarterowane przez IGF PAN - jeden wymieniający członków ekspedycji w czerwcu lub lipcu i drugi w sierpniu, przywożący zaopatrzenie na zimę - żywność i specjalistyczny sprzęt. Taki transport zaplanowano w tym roku na 24 sierpnia.

Sielski mówi, że do tej pory IGF PAN nie poniosło znaczących dodatkowych kosztów w związku z pandemią, bo transporty te były wyłonione w ramach przetargów wiele miesięcy temu.

Kierownik stacji przewiduje, że tegoroczny sezon badawczy w Hornsundzie będzie bardzo skromny. "Celem istnienia stacji jest umożliwienia pracy naukowcom. W tym roku miało być u nas bardzo tłoczno. Tymczasem okazuje się, że skupimy się głównie na utrzymaniu infrastruktury stacji" - podkreśla.

Polska posiada również stację na biegunie południowym (Polska Stacja Antarktyczna im. Henryka Arctowskiego), gdzie obecnie panuje zima. "Nasza sytuacja nie zmieniła się w związku z pandemią, prace przebiegają zgodnie z planem. Tak jak co roku antarktyczna zima to okres, kiedy na stacji przebywa tylko grupa zimująca" - poinformowała PAP kierownik wyprawy dr Joanna Plenzler.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg