Trudna decyzja

A gdyby tak stworzyć aplikację, która podejmuje decyzje? Takie zwykłe decyzje dnia codziennego. Ileż czasu można by w ten sposób zaoszczędzić…

W pewnym sensie takie programy już istnieją. Nie podejmują decyzji wprost, ale sugerują rozwiązanie. Robią to tak sugestywnie, że nawet nie orientujemy się, kiedy jesteśmy na pasku. A wszystko przez dobór treści. Lubimy tylko te piosenki, które znamy (to naukowo udowodniony fakt), a więc wystarczy pilnować, by docierała do nas informacja tylko z jednej strony, a decyzja w zasadzie została już podjęta. Niby przez nas, ale czy rzeczywiście? Wyjściem byłoby pewnie zasięganie opinii z różnych stron. Tyle tylko, że zwykle się nie chce, a czasami po prostu nie ma czasu. Na przykład decyzja o ubezpieczeniu. Oferta jest szeroka, opcji cała masa. A decyzję podjąć trzeba. Co wtedy robimy? Często o zdanie pytamy agenta albo sprzedawcę. Obcą osobę. A co pani/pana zdaniem powinienem zrobić?

Naukowcy badają proces podejmowania decyzji od wielu lat. Śledzi się szlaki elektryczne w mózgach, by zrozumieć, jak wygląda ten proces. W zasadzie można wyodrębnić w tym kontekście dwa skrajne typy ludzi i cały wachlarz stanów pośrednich. Jedni analizują, wypisują, ważą i mierzą. Chcą poznać jak najwięcej faktów, zanim decyzja zostanie podjęta. Drudzy w ogóle nie zwracają na to uwagi. Posługują się intuicją. Zwykle – jak wynika z badań – korzystamy z kilku, a maksymalnie kilkunastu tzw. wskazówek decyzyjnych. Kluczem nie jest jednak liczba wspomnianych wskazówek, tylko wiarygodność ich źródła. Przykładowo gdy boli nas gardło, możemy znaleźć kilkanaście argumentów za tym, żeby kupić tabletki homeopatyczne. Można też znaleźć przeglądową pracę naukową, która mówi, że homeopatia to gwałt na rozumie (i kieszeni). Jeden argument versus kilka? Często trzeba się bardzo nagimnastykować, by znaleźć wiarygodne źródła i potrafić z nich skorzystać. Kłopot w tym, że nasz mózg działa inaczej niż arkusz kalkulacyjny. Większą wagę nadaje tym argumentom, z którymi wiążą się emocje i pozory. Stąd chętniej wybieramy tę ofertę, która jest wydrukowana na ładnym papierze. Stąd na pytanie o to, jakie samochody są najszybsze, znacznie częściej udzielimy odpowiedzi „czerwone” niż „te, które mają większy silnik”. Dlatego znacznie częściej podejmujemy decyzję na podstawie pierwszego zasłyszanego argumentu, a znacznie rzadziej kolejnych. A przecież kolejność podawania argumentów nie powinna mieć żadnego znaczenia. Przykłady można mnożyć.

A może by stworzyć jakiś program, aplikację, która brałaby pod uwagę wszystkie dostępne źródła i na ich podstawie podejmowała decyzje za nas? Bez emocji, pozorów i marketingu. To możliwe? Oczywiście, że tak. Jest tylko jedno „ale”. Nawet przez sekundę nie uwierzę, że taka aplikacja będzie wolna od „tylnych drzwi”, przez które – za odpowiednią kwotę – będzie można wpływać na finalny werdykt. A wtedy o wolności wyboru możemy zapomnieć. O wolności w ogóle też. To nie aplikacja jest nam potrzebna, tylko edukacja i trening. Bo tylko na podstawie tych dwóch, często pomimo podpowiedzi, jesteśmy wolni w decyzjach. Nawet tych najtrudniejszych.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| FELIETONY, NAUKA

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg