Naukowcy badają rzeczywistość. Rozwiązują wątpliwości. Dyskutują, spotykają się, robią eksperymenty… Truizm? Okazuje się, że o niektórych sprawach naukowcy w Polsce nie mogą rozmawiać.
Z czasów moich studiów pamiętam profesora, który nie pozwalał studentom robić eksperymentów, których wynik był nieprzewidywalny. Zwykł mówić – „boję się tego eksperymentu”. Byłem studentem ale już wtedy wydawało mi się, że stary profesor czegoś chyba nie rozumie. Nie rozumie, że badanie nawet tego co wydaje się być oczywiste ma głęboki sens. Intuicja często zwodzi nas na manowce. Dobrze ją weryfikować. Badania naukowe tego co stanowi zagadkę, obszarów gdzie znajdują się pytania bez odpowiedzi jest nie tylko powinnością, ale nawet obowiązkiem naukowców. Jeżeli naukowcom zabroni się, albo utrudni prowadzenia badań, prowadzenia dyskusji… w zasadzie można w ogóle ich się pozbyć. No bo niby co innego niż badania mają robić badacze?
Dwie największe instytucje wspierające badania naukowe w Polsce, Polska Akademia Nauk oraz Narodowe Centrum Badań i Rozwoju odmówiły zorganizowania konferencji na temat katastrofy smoleńskiej. Inicjatorzy pomysłu, profesorowie, specjaliści z dziedziny mechaniki, twierdzą, że konferencja i tak się odbędzie, ale na razie nie chcą mówić o szczegółach. Przykre, że trzeba się z nimi kryć. Zresztą nie po raz pierwszy ktoś, gdzieś, decyduje o czym naukowcom wolno rozmawiać, jakimi tematami wolno się zajmować, jakimi nie. Prof. Piotr Witakowski z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, jeden z organizatorów konferencji, opowiada, że po ataku terrorystycznym na Nowy Jork, zorganizowano setki konferencji naukowych, przeprowadzono tysiące badań i symulacji, choć przyczyny zawalenia się dwóch wierz World Trade Center były jasne. Samoloty wbijające się w wieże widziały miliony ludzi na całym świecie. Zdaniem badaczy w przypadku katastrofy smoleńskiej jest wiele znaków zapytania. Pojawiają się teorie mniej lub bardziej prawdopodobne, pojawiają się teorie spiskowe. Czy na prawdę nie warto by część z nich naukowcy odrzucili? Czy stałoby się coś, gdyby wspomniane instytucje zaoferowały naukowcom wsparcie. Jeżeli nie finansowe, to przynajmniej organizacyjne?
Zadzwoniłem zarówno do Komitetu Mechaniki Polskiej Akademii Nauk jak i do Narodowego Centrum Badań i Rozwoju. Pytałem o motywy, prosiłem o szczegóły. Obiecano mi oddzwonić, odpisać na maile. Raz ktoś twierdził, że list z prośbą był, ale zapadła decyzja odmowna, a za chwilę kto inny pisał, że żadnego listu ani odmowy nie było. Nie udało mi się porozmawiać z nikim, kto podejmował w sprawie odmowy decyzje. Z rozmów które przeprowadziłem wynika, że w powszechnym odczuciu to co się stało pod Smoleńskiem nie wymaga żadnych dalszych badań, żadnych dociekań. Że dokumenty, raporty sporządzone przez stronę polską i rosyjską nie pozostawiają żadnych wątpliwości.
Rolą naukowca jest wątpić, a nie wierzyć. Szczególnie w sytuacji, kiedy nie znamy odpowiedzi na tak wiele pytań. I choć od jakiegoś czasu nie uprawiam już nauki, przypomina mi się stary profesor fizyki, który nie chciał przeprowadzać eksperymentów, gdy istniała szansa, że ich wynik go zaskoczy. Wolał nie zadawać pytań. Znowu mam wrażenie, że ktoś tu chyba czegoś nie rozumie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Ekspert o Starship: loty, podczas których nie wszystko się udaje, są często cenniejsze niż sukcesy
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.