Psy bez dozoru właścicieli zagryzają dzikie zwierzęta w Beskidach. Przyrodnicy z Babiogórskiego Parku Narodowego biją na alarm. Tylko w ostatnich kilku dniach znaleźli rozszarpane sarnę i dwie łanie - dowiedziała się PAP w Babiogórskim Parku Narodowym.
"Tego nie zrobiły wilki. Mamy zapisy z kamer, gdzie widać, że to psy; są wielkości owczarka. Kamery zarejestrowały je między innymi, jak przychodzą konsumować zagryzioną łanię. Na śniegu zostawiły ślady łap, dlatego wiemy, ile ich było i skąd mniej więcej przyszły. Zgłosiliśmy już sprawę policjantom" - powiedział przyrodnik z Babiogórskiego Parku Narodowego, Maciej Mażul.
Podobne przypadki zdarzyły się ostatnio także w górach na Żywiecczyźnie. Tylko w lutym leśnicy znaleźli tam kilka zagryzionych saren. Ich zdaniem od początku zimy psy zagryzły w tym rejonie co najmniej kilkanaście saren.
Mażul powiedział, że zimą, gdy okolice Babiej Góry przykrywa śnieg, dzikie zwierzęta w poszukiwaniu pożywienia schodzą z gór bliżej ludzkich osad. Tu właśnie padają łupem psów, których gospodarze nie pilnują i wypuszczają swobodnie.
Maciej Mażul zaznaczył, że dodatkowo domowe psy często odzyskują instynkt myśliwego w kontakcie z dziką zwierzyną.
Zdaniem leśników psy wałęsające się bez nadzoru są bardzo poważnym problemem. Zwierzę z dużej odległości potrafi wyczuć sarnę lub łanię, która nie jest w stanie mu się przeciwstawić. Sarny mają smukłe nogi zakończone wąskimi kopytami, przez co łatwo zapadają się w głębokim śniegu. Stają się bezbronne wobec znacznie lżejszych psów, które nie mają większych problemów z poruszaniem się po śniegu.
Właścicielom psów, które zagryzły dzikie zwierzęta, grożą mandaty, a nawet sprawa w sądzie.
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.