Garść uwag do czytań na IV niedzielę Wielkiego Postu roku C z cyklu „Biblijne konteksty”.
5. W praktyce
Jaki więc powinien być nasz stosunek do grzeszników? Chciałoby się powiedzieć: nowy. To znaczy nie taki, w którym kierujemy się przyzwyczajeniami, ale Ewangelią. Bo przyzwyczajenia mogą czasami ten ewangeliczny obraz wypaczać. I stajemy się podobni do owych faryzeuszy i uczonych w Piśmie, którzy szemrali, ze Jezus ucztuje z grzesznikami...
- Nie zawsze trzeba ich szukać. Gdyby się pogubili – oczywiście tak. Gdy jednak świadomie i dobrowolnie wybierają zło nie ma co walczyć. Trzeba czekać w nadziei, ze kiedyś zmądrzeją. To chyba ważna wskazówka dla rodziców bezsilnych wobec złych wyborów ich dzieci. I wszystkich podobnych sytuacji – gdy grzech wybiera rodzeństwo, ktoś z rodziny czy przyjaciele. Nie ma co próbować głową rozbijać mury.
- Skruszonych grzeszników na pewno zawsze trzeba przyjmować. Można mieć wątpliwości, gdyby żal był udawany. Gdyby. Proszę zwrócić uwagę, że ojciec nie zakłada ani nie bada, czy syn naprawdę żałuje. Bez wyjaśniania postawę syna bierze za dobrą monetę. Dlatego i my tego, który autentycznie skruszony próbuje wrócić powinniśmy przyjąć z miłością. Bez wielkiego dociekania, czy żal jest prawdziwy. Tak jak ojciec z przypowieści przyjmuje syna. Bez wywlekania na wierzch wszystkich jego nieprawości, bez gderania, mędrkowania „a nie mówiłem” i temu podobnych. Trzeba też powracającemu grzesznikowi włożyć na palec pierścień. Czyli przywrócić mu jego godność. Nawet jeśli nawrócony grzesznik sam będzie się uważał za chrześcijanina drugiej kategorii, nam tak nie wolno na niego patrzyć.
- Często wierzący nie doceniają skarbu, który mają. Wydaje im się, że niewierzący mają się lepiej, bo więcej im wolno. Tak jak starszy syn z ewangelicznej przypowieści. To dlatego są tak rozgoryczeni, gdy nawracającym się przyznawane są wszelkie chrześcijańskie przywileje – nie tylko możliwość przystępowania do komunii, ale nawet kościelny pogrzeb z wszystkimi uroczystościami. Tymczasem to, że grzesznicy się nawracają powinno nam uzmysławiać gdzie jest lepiej. Trzeba po prostu przestać traktować swoje wierne trwanie przy Bogu jako uciemiężenie. W domu Ojca jest dobrze. A przygody młodszego syna nie są warte przeżycia. „Wszystkiego trzeba doświadczyć” mawiają niektórzy. Ale bardzo wąsko owo „wszystko:” rozumieją. Gdy widzimy że za uciechy trzeba płacić upokarzająca pracą i głodem widać, że nie warto było tego zakazanego owocu kosztować.
«« |
« |
1
|
2
|
3
|
» | »»