Pierwszy w Polsce most prowadzący do grodziska stożkowatego odkryli archeolodzy badający Kopiec Św. Jana we Włoszczowie (Świętokrzyskie) . Dr Czasław Hadamik z Kielc odnalazł właśnie elementy konstrukcyjne przeprawy nad dawną fosą.
Z wcześniejszych badań m.in. dr Zygmunta Pyzika oraz dr Czesława Hadamika, można wywnioskować, że znajdujący się wśród łąk kopiec to pozostałości po średniowiecznym grodzisku stożkowatym datowanym najwcześniej na przełom XIV i XV wieku. Wiadomo, że na jego szczycie znajdowała się kilkukondygnacyjna wieża mieszkalno-obronna z podpiwniczeniem należąca prawdopodobnie do Piotra z Radomina z rodu Pierzchałów
Jak przyznał dr Czesław Hadamik, na ślady mostu natrafiono przypadkowo. "W zeszłym roku, prowadziliśmy badania by sprawdzić szerokość dookolnego wału, który otaczał grodzisko i był po zewnętrznej strony fosy. Dowiedzieliśmy się wtedy, ze miał około 20 m szerokości i 4-5 m. wysokości. Wtedy natrafiliśmy na jeden tylko pal zawalonego mostu, w tym roku udało nam się odnaleźć duże elementy konstrukcyjne. Rzuca to nowe światło na infrastrukturę tamtych czasów" - powiedział. Dodał, że nigdy wcześniej nie udało się odnaleźć mostu do tak małych założeń obronnych jakimi były wieże na kopcach. "Cieszę się, bo to jest pierwszy możliwy do rozpoznania konstrukcyjnie most przy tego typu grodzisku" - podkreślił z satysfakcją.
"Tym razem zrobiliśmy szeroki wykop w środkowej części dawnej fosy aby uchwycić choćby szerokość mostu, odnaleźliśmy kilka pali - podpór tej przeprawy i już wiemy że miał około 2,5 metra szerokości. Z tego wynika, że była to kładka przerzucona między wałem a majdanem grodu" - powiedział dr Hadamik.
Jak wyjaśnił archeolog, na podstawie odnalezionych fragmentów będzie próbował "rozpracowywać" różne szczegóły konstrukcyjne odczytane z tzw. zaciosów, które spajały poszczególne elementy przeprawy. "Ten most był tak zrobiony, żeby w razie potrzeby można go było łatwo zawalić, spalić, żeby ewentualni najeźdźcy nie mogli się do niego dostać" - ocenił archeolog.
Wyjaśnił, że w przypadku odnalezionych elementów nie stwierdzono żadnych zniszczeń ogniowych. Prawdopodobnie przeprawa runęła w związku z opuszczeniem kopca przez jego mieszkańców. Zdaniem naukowca, można przypuszczać, że miało to miejsce w XVI wieku.
Z wcześniejszych badań wiadomo, że zupełnie inny los spotkał drewnianą wieżę stojącą na szczycie grodziska, która spłonęła. "Szacujemy, że gródek mógł funkcjonować około stu lat - plus minus 10 - 20 lat. "Prawdopodobnie, Szafrańcowie, którzy nabyli Włoszczowę, jeszcze osiedlili się na tym gródku, być może budując w tym czasie obszerniejszą rezydencję na odległym o niecały kilometr Podzamczu" - ocenił dr Hadamik.
Na podstawie odnalezionych fragmentów mostu archeolog planuje wirtualną rekonstrukcję przeprawy. "Teraz czekamy na wyniki badać dendrochronologicznych pobranych próbek. Takie badania mogą przynieść nam określenie czasu ścięcia drzewa na podpory mostu. Granica błędu takich badań to 5-10 lat." - zapowiedział.
Kopiec Św. Jana znajduje się wśród łąk około 2 km na północny wschód od włoszczowskiego Rynku. Swą nazwę zawdzięcza figurze św. Jana Nepomucena, prawdopodobnie z XVIII wieku ustawionej na cokole na szczycie wzniesienia. Kopiec jest usypanym przez ludzi ok. pięciometrowym pagórkiem w kształcie ściętego stożka o średnicy ok. 40 metrów.
Włoszczowa jest miastem powiatowym w zachodniej części województwa świętokrzyskiego zamieszkałym przez ok. 11 tys. mieszkańców. Prawa miejskie otrzymała decyzją króla Zygmunta I Starego w 1539 roku. Kopiec Św. Jana jest najstarszym i jednym z nielicznych zabytków zachowanych na terenie miasta.
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.