Rak podstawnokomórkowy to najczęstszy nowotwór skóry, który w rzadkich przypadkach bywa agresywny. W momencie zaawansowania jest trudny do leczenia i okrutny dla pacjenta. W Polsce co roku na zaawansowaną jego postać zapada około 50 osób. Jedyną szansą dla nich jest terapia celowana, niestety u nas jeszcze niedostępna. Pacjenci i lekarze z nadzieją oczekują jej refundacji.
Ze względu na jasną karnację zdecydowana większość Polaków ma predyspozycje do zapadania na nowotwory skóry, w tym raka podstawnokomórkowego (BCC). Jego główną przyczyną jest nadmiar promieniowania UV, na które jesteśmy narażeni przebywając na słońcu lub w solarium. Świadomość tego, jak niebezpieczne jest opalanie, w Polsce wciąż jest za niska. Stale rośnie liczba zachorowań na BCC w naszym kraju.
Jak rozpoznać nowotwór?
Pierwsze objawy są niepozorne – niewielka różowa grudka, która zaczyna się łuszczyć, dziwny pęcherzyk, wrzodzik albo ranka, która nie chce się goić. Tego typu zmiany zlokalizowane są w miejscach często eksponowanych na słońce, np. na twarzy, ramionach czy plecach. Każdą sączącą się krostkę warto obserwować przez 2-3 tygodnie, jeżeli w tym czasie się nie zagoi, konieczna jest wizyta u dermatologa. Specjalista obejrzy skórę w bezbolesnym badaniu dermatoskopem i w przypadku podejrzenia nowotworu zleci dalsze badania histopatologiczne.
Rak podstawnokomórkowy wykryty we wczesnym stadium daje olbrzymią szansę na wyleczenie dzięki prostemu zabiegowi chirurgicznemu polegającemu na wycięciu zmiany – podkreślają specjaliści. Niekiedy jednak na jednym zabiegu się nie kończy.
– Miałem drobną zmianę przy ustach – opowiada Marek Gędek, pracownik naukowy. Powiedziano mi, że to przypadek książkowy – rak miejscowy, niedający przerzutów. A jednak nowotwór zaczął się odnawiać, doszło do zaawansowania z przerzutami do wewnątrz organów, konieczne były kolejne trudne operacje.
Nowotwór wraca
W niewielkim odsetku przypadków nowotwór się rozrasta i zaczyna niszczyć okoliczne tkanki. Kiedy osiągnie stadium zaawansowane, sprawia cierpienie zarówno fizyczne jak i psychiczne. Wrzodziejące guzy krwawią i z powodu zakażeń wydzielają nieprzyjemną woń. Są umiejscowione w najbardziej widocznych miejscach, co dodatkowo stygmatyzuje i izoluje chorych od reszty społeczeństwa. Pod tym względem choroba oszczędziła Marka Gędka – blizna przy ustach jest u niego prawie niewidoczna. Jednak rak okazał swoją agresję w inny sposób, dając przerzuty do narządów wewnętrznych. - Po 10 latach od wycięcia krostki, zacząłem Źle się czuć, parę razy zemdlałem. Lekarze, szukając przyczyn osłabienia, odkryli 10-centymetrowy guz umiejscowiony za tarczycą. To był przerzut – opowiada pan Marek. Podano mi chemię, okazała się nieskuteczna , pojawiły się nowe guzy w płucach. Od tego czasu przeszedłem 12 operacji. Guzy mimo to szybko się rozrastały – przybywało około pół cm miesięcznie. Lekarze nie dawali mi wielkich szans. Jeden z nich powiedział wprost: „Zostało panu pół roku życia”.
Terapia ostatniej szansy
Pacjentom z zaawansowanym rakiem podstawnokomórkowym jeszcze do niedawna lekarze mogli zaproponować głównie leczenie chirurgiczne i radioterapię. Niedawno pojawiła się nadzieja w postaci skutecznej terapii celowanej. Pan Marek mógł z niej skorzystać z w ramach badań klinicznych. -Sprawdziłem możliwości, jakie daje terapia w moim przypadku - tłumaczy. Dzięki niej guz z 3-centymetrowego zmniejszył się o połowę i to już po 3 miesiącach. Dzięki tej terapii, przez 1,5 roku nie miałem żadnej operacji, a wcześniej musiałem iść pod nóż co kwartał.
Od dnia, w którym pan Marek usłyszał, że ma przed sobą jedynie pół roku życia, minęły 3 lata. Cieszy go, że trafił na terapię celowaną, a zrazem ubolewa, że inni chorzy z zaawansowaną postacią BCC, kwalifikujący się do leczenia, nie mogą z niej skorzystać. Terapia ta bowiem nie jest w Polsce refundowana. - Jeśli istnieje lek, który mógłby przedłużyć komuś życie, a mimo to odmawia się jego finansowania, to tak jakby wydać na kogoś wyrok śmierci – stwierdza Pan Marek z goryczą.
Karina Szymańska
* * *
Rak podstawnokomórkowy a czerniak
Te dwa nowotwory różnią się zasadniczo pod względem częstotliwości występowania oraz stopnia złośliwości. Czerniak występuje rzadziej, jednak powoduje dwa razy wyższą śmiertelność niż pozostałe nowotwory złośliwe skóry. W obu przypadkach głównym czynnikiem ryzyka jest nadmiar promieniowania słonecznego. Promienie UV uszkadzają materiał genetyczny (DNA) w komórkach skóry, co prowadzi do zaburzeń (wadliwe geny nie produkują prawidłowych białek). Gromadzenie się błędów (tzw. mutacji) w materiale genetycznym oraz niekontrolowane podziały komórek sprzyjają powstaniu nowotworów. Jeśli zmiany na skórze są szybko wykryte, nawet czerniak – najgroźniejszy ze wszystkich nowotworów skóry – jest dzisiaj wyleczalny niemal całkowicie wyleczalny. W zdecydowanie trudniejszym położeniu są chorzy, u których wykryto nowotwór zaawansowany. I nie chodzi o brak specjalistów czy nowoczesnych leków. Wręcz przeciwnie, w ostatnich latach dokonał się ogromy postęp w tej dziedzinie. Obecnie, w przypadku zaawansowanego czerniaka, zarejestrowane zostały leki, tzw. inhibitory MEK, które stosowane razem z lekami hamującymi zmutowane białko BRAF, dwukrotnie zwiększają skuteczność leczenia, niż zastosowanie wyłącznie inhibitorów BRAF. Jak wykazały badania, stosowanie chemioterapii dawało korzystny efekt tylko u 5 proc. pacjentów z zaawansowanym czerniakiem, natomiast terapia skojarzona daje pozytywną odpowiedź na leczenie u około 70 proc. pacjentów. W czym w takim razie tkwi problem? W braku dostępu do tej terapii, ponieważ w Polsce nie jest ona finansowana w ramach programów lekowych.
Artykuł powstał w ramach kampanii edukacyjnej „Rak skóry – krzyk skóry” prowadzonej przez Polską Unię Onkologii przy współpracy firmy Roche Polska.
Pływające miasto ma być gotowe do 2027 roku. To innowacyjne rozwiązanie na Malediwach.
Inwestycja została przygotowana zgodnie ze strategią wodorową grupy Orlen.