Polacy o katastrofie w Czarnobylu dowiedzieli się dokładnie dwie doby po zdarzeniu. To był zmarnowany czas. .:::::.
Zdrowie
Radioaktywna chmura opuściła teren Polski z 1 na 2 maja. W pierwszych godzinach maja radioaktywnego cezu w Warszawie było 100 razy mniej niż jeszcze 2–3 dni wcześniej. Niebezpieczne pierwiastki albo zostały znad Polski wywiane (w kierunku obszarów położonych na południe), albo się rozpadły, albo opadły wraz z deszczem na powierzchnię ziemi. Tak było w okolicach Opola i na Podkarpaciu.
Komitet Naukowy Narodów Zjednoczonych ds. Skutków Promieniowania Atomowego (UNSCEAR) ocenił, że w pierwszym roku po czarnobylskiej katastrofie Polacy otrzymali na całe ciało dawkę 0,27 mSv (Sivert to jednostka dawki promieniowania pochłoniętego przez organizm). To zaledwie 10 proc. rocznej dawki, jaką otrzymujemy wszyscy od izotopów naturalnie znajdujących się w naszym otoczeniu (szczególnie w glebie).
Wyższa była natomiast dawka promieniowania na samą tarczycę. W badaniach epidemiologicznych, prowadzonych m.in. przez prof. dr. hab. Janusza Naumana z Kliniki Endokrynologii AM w Warszawie, nie wykryto negatywnego wpływu katastrofy czarnobylskiej na nasze zdrowie. – Nie zarejestrowaliśmy wzrostu zachorowań na raka brodawkowatego tarczycy – typową formę raka popromiennego. Natomiast rejestrujemy wzrost zachorowań na inne formy raka tarczycy. Muszę jednak dodać, że wśród endokrynologów przeważa opinia, że powodem tego stanu jest głównie niedobór w diecie jodu, którego dodawania do soli zaprzestano w Polsce w latach 80. – powiedział prof. dr hab. Janusz Nauman.
Badania na szeroką skalę prowadzono i dalej prowadzi się w wielu krajach, nie tylko europejskich. Nigdzie nie zauważono wzrostu zachorowalności w wyniku pożaru w Czarnobylu. To oczywiście statystyka. Oznacza to, że nie można wykluczyć, że konkretne osoby ucierpiały z powodu katastrofy. Najwidoczniej ilość takich przypadków była jednak tak mała, że niezauważalna w skali poszczególnych krajów.
Z jednym wyjątkiem. Jedna grupa z powodu pożaru w Czarnobylu ucierpiała znacząco. Nienarodzone dzieci. Brakuje dokładnych danych, ale różne źródła (m.in. Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej) szacują, że z powodu pożaru w Czarnobylu w wyniku aborcji zabito od 100 tys. do 200 tys. nienarodzonych dzieci. Psychoza, szczególnie w krajach Europy Zachodniej, w połączeniu z brakiem elementarnej wiedzy spowodowała, że wiele kobiet decydowało się na zabicie swojego dziecka. Bały się, że będzie poważnie upośledzone. Te obawy były całkowicie bezpodstawne.
Czarnobyl i polscy komuniści
Pierwsza narada polskich władz komunistycznych odbyła się kilkanaście godzin po tym, jak zanotowano w Warszawie wysokie stężenie pierwiastków radioaktywnych. Nie chciano na niej słuchać rad naukowców, m.in. tej, by wstrzymać przygotowania do 1-majowych pochodów. Uzgodniony tekst komunikatu dla mediów (napisany przez ówczesnego rzecznika rządu – Jerzego Urbana) ostatecznie nie został podany do publicznej wiadomości. Treścią komunikatu zajmował się Wydział Prasy KC.
Zmieniał go i poprawiał kilka razy. Polscy komuniści stali się bardziej skorzy do współpracy i informowania społeczeństwa dopiero wtedy, gdy okazało się, że skażenie Polski jest niewielkie, że nikomu nie zagraża. Choć to wciąż wywołuje spore kontrowersje, władze komunistycznej Polski nie utrudniały naukowcom zbierania danych naukowych. Pozwalały nawet na pobieranie próbek z wyższych warstw atmosfery z pokładów wojskowych helikopterów.
W 1991 roku ukazał się raport dr. Andrzeja Wierusza na temat skażenia Polski po czarnobylskiej katastrofie. Andrzej Wierusz był szefem solidarnościowej komisji specjalistów powołanych przez prezesa Państwowej Agencji Atomistyki ds. sprawdzenia następstw katastrofy w Czarnobylu. Jego raport nie wskazuje na większe nieprawidłowości. Tzw. raport Wierusza jest zbieżny co do oceny skażenia Polski z oficjalnym raportem rządowym z roku 1986 (tzw. raportem Szałajdy).
Gość Niedzielny 17/2009