W 2000 r. miało miejsce wydarzenie, które przesądziło o kanonizacji Ojca Pio. W cudowny sposób został uzdrowiony syn jednego z lekarzy pracujących w szpitalu założonym przez Ojca Pio. Autorką książki jest matka Matteo, która w porywający sposób opisuje wszystkie fakty i ich znaczenie nie tylko dla swoich najbliższych, ale także dla całego Kościoła. .:::::.
Relacja dyplomowanej pielęgniarki Anny Raffaelli Clemente
Pracuję od ośmiu lat na oddziale reanimacji i zmagaliśmy się z wieloma przypadkami i trudnościami. Z pewnością jednak przypadek Mattea Colelli pozostaje, przynajmniej dla mnie, najbardziej uderzający.
Dnia 21 stycznia 2000 r. miałam wyznaczoną jako strefę moich obowiązków “wielką salę”, część oddziału z pięcioma łóżkami dla obłożnie chorych. Zaraz po przyjściu dowiedziałam się o nowym chorym, przyjętym w nocy. Koledzy kończący dyżur mówili nam: “Uważajcie, tam podejrzewa się zapalenie opon mózgowych”. Zaciekawiona, zanim poszłam na swój odcinek, postanowiłam zobaczyć nowego pacjenta, który znajdował się w jednym z boksów w środkowej części oddziału. Zatrzymałam się w drzwiach boksu, gdyż widok tej zbolałej twarzy, tego drobnego ciałka pokrytego czerwonymi plamami oraz lęk przed zakażeniem kazały mi się wycofać.
Poszłam na swój odcinek, po chwili nadszedł ordynator w otoczeniu innych lekarzy i wszyscy udali się do boksu, gdzie leżał mały pacjent. Było tam wielkie poruszenie, więc znowu poszłam zobaczyć, co się dzieje. To niewiarygodne, lecz plamy pokrywające ciało Mattea były coraz liczniejsze, powiększały się w oczach. Tymczasem nadeszły pierwsze wyniki badań, które potwierdziły przewidywaną diagnozę: meningokokowe zapalenie opon mózgowych. Przestraszyłam się, zwłaszcza gdy usłyszałam słowa ordynatora, że o takim przypadku jak Mattea tylko czytał w książkach.
Zamierzałam wycofać się, kiedy z boksu wyszła Angela i powiedziała: “Raffaello, proszę, zostań tu ze mną, potrzebuję pomocy”. Wobec tego ja także założyłam fartuch i weszłam do boksu. Stan dziecka pogarszał się i choć było podłączone do butli z tlenem, nie osiągało odpowiedniego poziomu saturacji.
Wtedy ordynator postanowił zaintubować chłopca. Z przewodu umieszczonego w tchawicy wydostawała się piana zabarwiona krwią: Matteo miał obrzęk płuc. Kontynuowano zabiegi reanimacyjne, lecz nie dawały one pozytywnych skutków. Saturacja wciąż spadała, podobnie jak częstość uderzeń serca, ciśnienia tętniczego nie można było zbadać. Spojrzałam na twarz ordynatora i odniosłam wrażenie, że czuje się bezsilny wobec gwałtownego obrotu spraw. Zaraz potem wyszedł z boksu i oddalił się jak pokonany. To samo zamierzał zrobić doktor Del Gaudio, ale powstrzymała go pani doktor Salvatore, mówiąc: “Freddy, chodź, spróbujemy ostatni raz, wyobraź sobie, że to twój syn”.
Spojrzeliśmy po sobie, jakby wstrząśnięci tymi słowami. Doktor Del Gaudio podszedł do głowy chłopca. “No, kochani – rzekł – zróbmy ostatni wysiłek”. W tym momencie moje myśli zwróciły się do Ojca Pio i szepnęłam: “Ojcze Pio, pomóż nam”. Potem usłyszałam, jak doktor Del Gaudio mówi do mnie: “Przygotuj strzykawkę z pięcioma ampułkami adrenaliny”. Pospieszyłam, by to zrobić, ale przedtem zerknęłam przez okno wychodzące na plac przyklasztorny i patrząc na kościół, powiedziałam znowu: “Ojcze Pio, uratuj małego Mattea”.
Przygotowałam lek i wstrzyknąłam chłopcu w żyłę. Wówczas doktor Del Gaudio zatrzymał mnie i powiedział: “Podałaś mu wszystko?”. “Tak – odparłam – czy nie powinnam?”. “Nie, prosiłem cię tylko o przygotowanie, chciałem dać mu trochę innym razem”. Cała zmartwiałam, jak mogłam ośmielić się podać lek bez pozwolenia lekarza?
Nagle serce zaczęło bić częściej i tętno się z wolna ustabilizowało. Również ciśnienie zaczęło dawać pierwsze oznaki, chociaż wciąż pozostawało niskie. Wtedy doktor Del Gaudio, widząc, że jestem przybita, pocieszył mnie mówiąc: “Nie martw się, prawdopodobnie to była odpowiednia dawka leku, jakiej potrzebował”.
Parametry sercowo-krążeniowe i oddechowe chłopca powoli stabilizowały się i w końcu ów klimat napięcia wokół niego zaczął ustępować. Wkrótce potem rozmawiałam o tym z doktorem Del Gaudio, który wyznał mi, że i on, prawie ze złością, pomyślał: “Czy Ojciec Pio nie mógłby przyłożyć do tego ręki?”.
Leczenie dziecka trwało i codziennie obserwowałam stopniową poprawę. Obawiano się uszkodzeń, jakie choroba mogłaby wyrządzić innym narządom (serce, mózg, nerki), ale z badań wynikało, że wszystko jest w porządku. Mały Matteo został wypisany z oddziału reanimacyjnego jako zdrowy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Ekspert o Starship: loty, podczas których nie wszystko się udaje, są często cenniejsze niż sukcesy
Uszkodzenia genetyczne spowodowane używaniem konopi mogą być przekazywane z pokolenia na pokolenie.
Ten widok zapiera dech w piersiach, choć jestem przecież przyzwyczajony do oglądania takich rzeczy.
Meteoryty zazwyczaj znajdowane są na pustyniach albo terenach polarnych.