Parasol i guzik

Kilkanaście dni temu w USA zatrzymano 10 osób podejrzanych o szpiegostwo na rzecz Rosji. Eksperci twierdzą, że informacje, jakie zbierali,bez problemu można znaleźć w internecie. A więc po co przebywali w USA?

Jedna z hipotez mówi, że Rosjanie w Stanach przebywali po to, by zalegalizować… swoje dzieci. Zakładali rodziny często z niczego nieświadomymi obywatelami USA po to, by wydać w pełni legalne – z punktu widzenia amerykańskich przepisów emigracyjnych – potomstwo. Te dzieci, gdy dorosną, miałyby być na usługach Rosji. W końcu będą poza wszelkimi podejrzeniami, ich historia będzie znana i czysta. Radzieckie służby w przeszłości postępowały już w ten sposób. Jest i druga hipoteza. Złapani szpiedzy być może mają odwrócić uwagę od tych, którzy działają naprawdę. Może właśnie teraz w USA odbywa się jakaś duża operacja szpiegowska? Jedno jest pewne: ci, których złapano, działali wyjątkowo nieudolnie.

Pisali raporty i zdobywali informacje, które bez problemu z każdego miejsca na świecie mogli znaleźć w internecie. Same służby USA przyznają, że szkodliwość złapanych szpiegów była żadna. Dobrzy szpiedzy nieraz w przeszłości w pojedynkę krzyżowali plany światowych mocarstw na długie lata. Czasami robili to dla pieniędzy, czasami z miłości do innego kraju, a czasami z nienawiści do tego, w którym mieszkali. Ale determinacja i odpowiednie cechy charakteru to za mało, by odnieść sukces. Potrzebne jest także wsparcie techniczne. Muzeum Szpiegostwa w Waszyngtonie w USA razem z serwisem internetowym Discovery News sporządziło listę najważniejszych gadżetów szpiegowskich. Nie chodziło o te najbardziej wymyślne czy te, które najbardziej rozbudzają wyobraźnię. Kryterium była skuteczność.

Pistolet w szmince
4,5-milimetrowy jednostrzałowy pistolet miała przy sobie złapana w Berlinie Zachodnim w 1965 r. agentka KGB. Ma wielkość i kształt szminki. Czy w czasie rewizji ktokolwiek otwiera szminkę? Czy wyciągnięcie szminki z torebki wygląda podejrzanie? Nie wiadomo, ile razy pistolet był użyty, ale wiadomo, że jego inna wersja była w latach 50. i 60. ub. wieku u agentek KGB dosyć powszechna. Chodzi o pistolet, który na małych odległościach raził strzałką zatrutą cyjankiem potasu. Ofiara umierała w męczarniach w ciągu kilkunastu sekund.

Aparat w płaszczu
Dzisiaj to nic nadzwyczajnego, ale we wczesnych latach 70. aparat fotograficzny ukryty w guziku płaszcza był rewelacją zarezerwowaną tylko dla szpiegów. Np. model F-21, stworzony przez KGB - migawka była uruchamiana przez urządzenie umieszczone w kieszeni płaszcza. Podobnych urządzeń używała też amerykańska CIA. Aparat ukryty w guziku był szczególnie użyteczny na zamkniętych spotkaniach czy prezentacjach (np. w czasie prób nowej broni albo w zakładach produkujących pożądane przez wrogi obóz dobra). Nie nadawał się do fotografowania tajnych dokumentów. Do tego służył inny gadżet.

Bułgarska parasolka
Podobno w dziedzinie zabójczych parasolek ekspertami byli Bułgarzy. Umieszczali w nich ostre szpikulce nasączone trucizną, broń palną, a nawet urządzenia wyrzucające zatrute strzały. W 1978 r. na ulicach Londynu bułgarski agent zabił dysydenta na emigracji Georgia Markova. Ukłuł go w łydkę i wstrzyknął do mięśni platynową kulkę o średnicy 1,5 mm wypełnioną rycyną. Kulka miała małe otworki i przez nie wydostawała się jedna z najbardziej zjadliwych trucizn produkowanych przez rośliny. Markov zmarł w męczarniach po trzech dniach. Dopiero na łożu śmierci skojarzył nagłe pogorszenie samopoczucia i ból w łydce z nieznajomym, który podszedł do niego, gdy czekał na przystanku. Kilka miesięcy później bułgarski wywiad próbował zabić w Paryżu innego krajana, Wladimira Kostozdjva. Zamach się nie udał,
bo w porę udało się usunąć kulkę z trucizną.

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg