Kardiologiczny problem numer jeden

Jeśli ktoś rok temu spał na jednej poduszce, a teraz, broniąc się przed dusznościami, musi dołożyć trzecią, ewidentnie cierpi na niewydolność serca. Kiedy na dodatek szybko się męczy przy wchodzeniu po schodach, to potwierdzenie, że taka diagnoza jest pełnoprawna.

Objawów niewydolności serca jest dużo więcej, ale te należą do najbardziej charakterystycznych. – W naszym kraju mamy trzy razy więcej chorych z niewydolnością serca niż pacjentów po zawale – alarmuje prof. Mariusz Gąsior, kierownik III Katedry i Oddziału Klinicznego Kardiologii SUM Śląskiego Centrum Chorób Serca w Zabrzu, współtwórca największego w Europie Rejestru Ostrych Zespołów Wieńcowych. – Rocznie jest hospitalizowanych około 200 tys. chorych z niewydolnością serca, a z powodu zawału serca 80 tys.

– Śmiertelność w niewydolności serca jest o jedną trzecią wyższa niż przy zawale – podkreśla prof. Lech Poloński z III Katedry i Oddziału Klinicznego Kardiologii SUM SCChS. – Jeśli przyjąć za jej objaw kryterium duszności, to tą chorobą może być dotknięte nawet 50 proc. społeczeństwa. Mówi się o milionie cierpiących na nią chorych, dlatego dzisiaj problemem numer jeden w kardiologii nie jest zawał, ale niewydolność serca – dodaje. Obaj profesorowie ze swoim zespołem przygotowali wspierający chorych program, dodający otuchy do walki z tą ciężką chorobą. W jednym z jego punktów zwraca uwagę cytat z „Greka Zorby”: „Jeśli chcesz ulżyć swojemu sercu – zatańcz”. I komentarz redakcyjny: „Siła ducha da siłę Twemu ciału!”. Tego przesłania trzymają się lekarze podczas terapii chorych z niewydolnością serca.

Zepsuta pompa

– Podstawę piramidy poddanych leczeniu tworzą chorzy z mniej nasilonymi objawami, a na jej szczycie znajdują się kandydaci do przeszczepu serca i sztucznego serca – obrazowo opowiada prof. Gąsior. Porażająca jest podana przez niego informacja, że w ciągu pięciu lat na to schorzenie umrze 50 proc. chorych, u których dzisiaj rozpoznano chorobę. – To gorsze rokowanie niż przy wielu nowotworach – dodaje prof. Poloński. – Co drugi chory nie będzie żył bez względu na leczenie. Śmiertelność w pierwszym roku wynosi 30 proc., na szczęście z roku na rok się zmniejsza.

Co się dzieje w niewydolnym sercu? – Kiedy dobrze funkcjonuje, pompuje 4,5–5 litrów krwi na minutę – opowiada prof. Poloński. – Przy niewydolności tłoczy jej tyle samo, ale kosztem rosnącego ciśnienia w jamach serca. Jedną z konsekwencji jest pojawienie się u chorego duszności. W pewnej chwili sytuacja się zmienia i zamiast pięciu litrów krwi chore serce pompuje jej cztery, trzy, a nawet półtora litra. W tkankach zaczyna brakować tlenu, a zalegają w nich metabolity. Sprawność mięśnia sercowego gwałtownie spada.

Profesor Gąsior: – Kiedy choruje serce jako pompa tłocząca krew, chorują też wszystkie narządy, które dostają za mało tlenu. Bez podjęcia leczenia dochodzi w nich do nieodwracalnych zmian.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Reklama

Reklama